Wystąpienie do ministra środowiska Henryka Kowalczyka o ujawnienie wyników badań składowiska odpadów poprzemysłowych w Nowej Hucie zapowiedział z kolei poseł Jerzy Meysztowicz, kandydujący do Sejmu z listy KO.

- Jeśli zostaną one zatajone, będę wnioskował o dymisję dyrekcji Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska – mówił dziennikarzom - Ostatnio wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tego, co dzieje się wokół awarii w oczyszczalni +Czajka+ w Warszawie. Okazuje się, że podobną sytuację mamy w Krakowie, dlatego, że te zanieczyszczenia, również dostają się do wód gruntowych i trafiają do Wisły. To poważna sprawa, bo mówimy o zanieczyszczeniach, w których są metale ciężkie – powiedział Meysztowicz na konferencji prasowej w Krakowie.

"Będę wnioskował do ministra środowiska Henryka Kowalczyka, żeby społeczność Krakowa dowiedziała się, jakie dokładnie są wyniki badań. Jeżeli okaże się, że zostały one zatajone albo zniekształcone, naturalną rzeczą jest wniosek o dymisję osób za to odpowiedzialnych, o dymisję dyrekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska" – mówił Meysztowicz. Dodał, że powołanie niezależnej komisji w tej sprawie złożonej z naukowców, przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska i zakładów przemysłowych pozwoliłiby wypracować rozwiązania i wyeliminować zagrożenia.

Główny Inspektor Ochrony Środowiska Paweł Ciećko powiedział PAP, że są już wyniki najnowszych badań próbek pobranych podczas lipcowej kontroli ze składowiska, przeprowadziło je Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ i zostaną one upublicznione na konferencji prasowej. Planowana jest ona na początku października.

Jak informował w poniedziałek RMF Maxxx sprawą toksycznych odpadów na składowisku w Nowej Hucie zainteresowała się Fundacja Frank Bold, zajmująca się prawem ochrony środowiska. Jej przedstawiciele złożyli do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zgłoszenie bezpośredniego zagrożenia w środowisku. "Podjęliśmy taką decyzję po tym, jak wyszły na jaw informacje dotyczące nieprawidłowości związanych z prowadzeniem składowiska" - tłumaczył Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold. Chodzi m.in. o monitoring, tego w jaki sposób składowisko oddziałuje na środowisko. Istnieje - jak wyjaśniają przedstawiciele fundacji - ryzyko zanieczyszczenia wód powierzchniowych, a także zanieczyszczenie powierzchni ziemi, tj. gleb i gruntów oraz wód podziemnych.

W lipcu tego roku krakowscy radni podjęli uchwałę kierunkową, w której zobowiązali prezydenta miasta do powołania zespołu zadaniowego. Zespół złożony z naukowców oraz z przedstawicieli: magistratu, władz województwa, wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska i Huty ArcelorMittal miał ocenić stan środowiska w Nowej Hucie. Celem powołania zespołu było przeprowadzenie niezależnych badań zarówno na terenie składowiska przy ul. Dymarek, jak i wokół kombinatu. Uchwałę tę uchylił wojewoda małopolski, a radni postanowili zaskarżyć do WSA to rozstrzygnięcie nadzorcze.

"Zwróciliśmy się do pana posła, aby wsparł nasze działania, ponieważ wygląda na to, że jako Rada Miasta wyczerpaliśmy możliwość działań, bo są one blokowane" – mówił we wtorek inicjator uchwały, radny klubu Kraków dla Mieszkańców Łukasz Maślona. Dodał, że radni dwukrotnie zajmowali się zanieczyszczeniem środowiska w Nowej Hucie – podejmując w tej sprawie rezolucję do ministra środowiska oraz uchwałę kierunkową i za każdym razem – jak mówił – dochodziło do nacisków, by zrezygnować z tych pomysłów. "To były naciski zarówno ze strony WIOŚ, który brał udział w posiedzeniach komisji Rady Miasta, to były także naciski ze strony urzędników, żeby tę sprawę zostawić, bo - jak wszyscy twierdzili - w dawnych czasach było inne podejście do środowiska, teraz jesteśmy bardziej wyczuleni, ale nie możemy cały czas wokół tego tematu się kręcić" – wyjaśnił Maślona.

Zdaniem radnego Maślony zanim miasto zacznie wydawać pieniądze na projekty związane z Nową Hutą, "dobrze, żebyśmy dowiedzieli się, jaki jest aktualny stan środowiska". "Jeśli okaże się, że takie zanieczyszczenie, czy szkoda w środowisku występuje, to właściciel huty powinien ponieść koszty związane z remediacją tego terenu. Koszty mogą być liczone w setkach milionów złotych, nie wyobrażam sobie, byśmy z publicznych pieniędzy mieli w przyszłości rekultywować ten teren" – powiedział Maślona.

Dr Mariusz Czop, który prowadził badania próbek pobranych ze składowiska mówił, że sprawa ta jest naprawdę ważna. "Dożyliśmy czasów, że wypadałoby respektować standardy ochrony środowiska i nie pomijać, ale zacząć stosować przepisy prawa obowiązujące w Polsce" – mówił dr Czop. "Po wstępnych badaniach okazało się, że w odpadach jest duże stężenie metali. WIOŚ negował te ustalenia. Niedawno sformułowana została trywializująca ten problem próba porównania odpadów składowanych na składowisku, które jednak są niebezpieczne, nie są obojętne do szyny tramwajowej. To całkowicie błędne" – dodał Czop, zaznaczając, że reprezentuje na konferencji siebie a nie AGH.

Naukowiec dodał, że jak wynika z dokumentacji m.in. analizy wniosku ArcelorMittal o pozwolenie zintegrowane, raportów środowiskowych przekładanych przez koncern i dokumentacji hydrogeologicznej "już co najmniej 20 lat temu były dowody na to, że gleby, wody podziemne, wody powierzchniowe w tym rejonie były silnie zanieczyszczone, ale w dziwny sposób nie wiązano z tego oddziaływaniem składowiska". Zdaniem dr Czopa należy powołać komisję złożoną z niezależnych ekspertów, którzy nie są zaangażowani w działanie ani po stronie WIOŚ ani koncernu hutniczego. Jak podkreślał naukowiec:

- To składowisko jest specyficzne. To jest składowisko z hydrotransportem. Tam odpady są dostarczane razem z wodą w formie pulpy. Ta woda w dużych ilościach po prostu infiltruje do podłoża, zasila wody podziemne. Ta woda nadosadowa jest zrzucana również do Wisły.

Zastępca Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska Ryszard Listwan powiedział we wtorek 24/09 dziennikarzom, że ostatnia kontrola na składowisku odpadów poprzemysłowych należącym do ArcelorMittal była prowadzona między 8 a 18 lipca. Badane były próbki z wód powierzchniowych, podziemnych i osadów. "Mogę powiedzieć tylko tyle, że w pełni podtrzymujemy wyniki naszych badań, które były wykonane poprzednio i stwierdzające, że w obrębie składowisk w Nowej Hucie ani wody podziemne, ani wody powierzchniowe nie są skażone metalami ciężkimi takimi jak rtęć, arsen, nikiel, kadm ani nie ma tam wyższych niż dopuszczają normy ilości fenoli" – powiedział Listwan. Sprecyzował, że metale ciężkie występują tam na niskim poziomie – "poziomie pierwszej klasy czystości wód". "Nie ukrywamy, że to jest składowisko, które oddziałuje na środowisko. Tam znajdują się chlorki, jony sodu, potasu, siarczany" – dodał Listwan.

Jak twierzi Listwan, WIOŚ nie blokuje działań krakowskich radnych, ale nie mają oni kompetencji w zakresie przeprowadzenia ekspertyz terenu huty:

- Organem właściwym do wykonywania pomiarów jest Inspekcja Ochrony Środowiska. Przede wszystkim nie wolno podważać autorytetu instytucji państwowych, bo inaczej dojdziemy do bałaganu - tłumaczy Ryszard Listwan – zastępca Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska i dodaje, że niebawem przedstawione zostaną ostatnie badania terenu składowiska przy ul. Dymarek, które potwierdzają, że stężenia metali są na bezpiecznym poziomie.

Sprawą terenu składowiska odpadów poprzemysłowych przy ul. Dymarek w Nowej Hucie zajęła się prokuratura. Śledczy ustalają czy mogło dojść do skażenia gleby i wód gruntowych na tym terenie, a jeśli tak, to w jakim stopniu.

 

Dominika Kossakowska, PAP/sp

 

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

Zastrzegamy sobie prawo publikacji wybranych opinii.