Faktycznie pojawiają się takie głosy, ale jak twierdzą sami kupcy chodzi o zagwarantowanie sobie pewnej przyszłości. Jak mówi pani Maria,  która prowadzi jeden ze sklepów na terenie "Tandety", od początku istnienia sami, na własny koszt, dbali o ten teren:

"Zaczęliśmy od drewnianych kiosków, staliśmy w błocie a wspólnicy własnymi siłami, bez pomocy miasta, wybudowali halę i uporządkowali teren"

Szacuje się, że koszt wszystkich inwestycji, które kupcy przeprowadzili na własną ręką  to nawet ponad 36 milionów złotych. Jak zapewnia zarząd "Tandety" ten teren wymaga dalszych inwestycji, a nie jest to możliwe jeśli kupcy nie będą mieli pewności, że za kilkanaście lat to miejsce nie zostanie sprzedane komuś innemu:

"Żeby móc się rozwijać i być konkurencją dla galerii, które nas otaczają, musimy nadal inwestować w ten teren, bo to są nasze miejsca pracy, gdzie sprzedajemy polskie towary," - mówi Zbigniew Burdak z zarządu krakowskiego Centrum Handlowo-Targowego, jak dodaje -  ciężko jest
konkurować na rynku z zagranicznymi galeriami i centrami handlowymi bez pomocy miasta.


 Tym bardziej, że jeśli skończy się umowa o dzierżawę z gminą Kraków to urzędnicy mogą ten teren sprzedać właśnie np. zagranicznemu gigantowi za duże pieniądze. Według wyceny, aby zarząd popularnej "Tandety" otrzymał to miejsce na własność, musiałby zapłacić ponad 18 milionów złotych. Dlatego jak przekonuje Grzegorz Stawowy, radny Platformy Obywatelskiej, jest to układ zupełnie dla miasta nieopłacalny. Do końca dzierżawy kupcom zostało do zapłaty około 12 milionów złotych:

"Patrząc na te wszystkie przychody i wartość nieruchomości, okazuje się, że Tandeta mogłaby wykupić teren za 25% jego wartości. Jeżeli policzymy czynsze z tych 12 lat, to różnica między wartością czynszów, a wartością nieruchomości to jest to, co "Tandeta" płaci za tę nieruchomość. Nie sprzedaje się wynajętych lokali, których czynsz pokrywa wartość." - i jak dodaje Stawowy, gmina nie powinna sprzedawać tego terenu już teraz, ponieważ do końca umowy może na nim zarabiać, a potem mieć do tego w swoich rękach atrakcyjne grunty, których cena za te kilkanaście lat może wzrosnąć.

Z kolei jak przyznaje Radny Prawa i Sprawiedliwości  Włodzimierz Pietrus, opłacalność tej sprzedaży jest istotna, ale liczy się także w tej możliwej transakcji interes społeczny:

"Ci kupcy mają marne szanse konkurencji z hipermarketami, gdzie dominuje obcy kapitał, mają większe ryzyko - bo jest umowa, która w pewnym momencie może się skończyć. Pozyskiwanie kredytów też jest utrudnione, jeśli nie jest się właścicielem, albo użytkownikiem wieczystym" - i jak mówi radny Pietrus trzeba będzie wyważyć gdzieś tę możliwą wymianę tak, aby gmina Kraków nie była zbyt stratna, ale też żeby krakowscy kupcy mogli bezpiecznie i stabilnie prowadzić ten interes.

Tymczasem prośba zarządu popularnej "Tandety" została pozytywnie rozpatrzona przez Komisję Mienia i Przedsiębiorczości. Jak na razie motywuje to tylko radnych i prezydenta do zajęcia się tą sprawą, więc do ewentualnego rozstrzygnięcia zostało jeszcze dużo czasu bo trzeba przygotować projekt uchwaly, potem radni będą musieli się nim zająć i odrzucić lub przegłosować.

 

Tomasz Bździkot/bp