Budowa obiektu pochłonęła prawie 600 milionów złotych. Teraz kłopotliwy moloch miasto musi utrzymywać. Potrzeba na to około siedmiu milionów złotych rocznie. Około dwóch trzecich tej kwoty płaci Wisła, wynajmując obiekt na ligowe i pucharowe mecze.

Resztę trzeba pokryć z budżetu Krakowa. Chyba że uda się znaleźć kolejnych najemców. Idzie to jednak wyjątkowo opornie. Do konkursu na prowadzenie dwóch restauracji nie zgłosił się nikt. Znaleziono jedynie firmę, która chce zająć stoiska cateringowe, ale wyłącznie w czasie meczów. Umowy jeszcze nie podpisano.

Na stadionie swoją siedzibę będzie też miała krakowska spółka parkingowa. Tyle że to miejska instytucja, więc za wynajem będzie płaciła i tak miejskimi pieniędzmi. Swoją bazę ma tam również hinduska wytwórnia filmowa kręcąca w Krakowie bollywoodzką produkcję. Taki stan rzeczy potrwa jednak tylko do końca września.

Natomiast Małopolski Związek Piłki Nożnej, który również miał się przenieść na Reymonta zrezygnował, bo zaproponowano mu zbyt wysoki czynsz.

Stadion Wisły to jedna z najbardziej pechowych krakowskich inwestycji. Pierwotnie miał to być średni obiekt dla około 20 tysięcy widzów. Kiedy Kraków miał szansę zostać miastem-gospodarzem Euro 2012, powiększono go do 34 tysięcy, a koszty budowy znacznie wzrosły. Do tego doszły opóźnienia w pracach i brak porozumienia miasta z Wisłą Kraków, która nie chciała obiektem zarządzać.




(Maciej Skowronek/ko)