Słynny detektyw uczył i zachęcał do selektywnej zbiórki przez półtora miesiąca. 89 bilboardów pojawiło się w Krakowie w grudniu minionego roku, a czy przyniosły efekty? - Działania edukacyjne to dlugotrwały proces, to nie jest zmiana, ktorą można obserwować na podstawie jednej kampanii. Szwedzi mieli 60 lat na doprowadzenie świadomości ekologicznej mieszkańców do poziomu jaki mają teraz, a my mieliśmy połtora roku (nowa ustawa śmieciowa weszła w życie 1 lipca 2013 r - przyp. red.), więc efekt nie jest możliwy do osiągnięcia tak szybko - odpowiada Radiu Kraków Piotr Odorczuk - rzecznik MPO.

Wciąż nie wszyscy krakowianie, którzy zadeklarowali selektywną zbiórkę, dotrzymują słowa. Wykazały to także kontrole przeprowadzone w 2014 roku przez MPO i strażą miejską. Sprawdzono prawie 7 tysięcy nieruchomości (deklaracji dot. selektywnej zbiórki jest ponad 50 tys.), nałożono 663 mandaty, pouczono 1593 właścicieli nieruchomości i skierowano 19 wniosków do sądu. Okazuje się, że są osiedla, na których wciąż brakuje pojemników do selektywnej zbiórki. Pozostałe przewinienia to wrzucanie odpadów nie do tych pojemników, do których się powinno.

- Nie chodzi jednak o to, by karać, ale by uczyć i zachęcać. - dodaje Odorczuk. Jak? Poprzez pokazywanie korzyści. - Powinniśmy inwestować w przyszłość Krakowa. To, że na składowisko tarfia mniej odpadów, że odzyskujemy surowce, które są trudno dostępne. Cały plastik pochodzi z ropy naftowej, której nie trzeba po raz drugi wydobywać, żeby zrobić te produkty, które zostały zużyte. To ma sens i jest to inwestycja na przyszłość. - przekonuje Odorczuk.

Nowa kampania edukacyjna ma zachęcić do selektwynej zbiórki tych nieprzekonanych. Na pewno będą ulotki, a co jeszcze? -Zdradzimy w nabliższym czasie - podsumowuje Piotr Odorczuk. MPO prowadzi też badania, które mają pokazać, z czym krakowianie mają największy problem. Wyniki mamy poznać za kilka miesięcy.


 

Aleksandra Ratusznik