Metoda oszukiwania "na wnuczka" liczy sobie już około 20 lat. Zaczęło się od wizyt domowych: najczęściej fałszywego policjanta, który przekonywał, że przyszedł odebrać pieniądze na wykupienie wnuka z aresztu, albo zapewniał, że musi sprawdzić autentyczność gotówki trzymanej w domu przez mieszkańców.

Później metoda ewoluowała. Oszuści zaczęli wykorzystywać telefon. W książkach telefonicznych szukali osób o "staro" brzmiących imionach. Przedstawiali się jako krewny w tarapatach (zadłużony wnuk, chrześniak, który spowodował wypadek, etc.). Mówili, że pilnie potrzebują pieniędzy i że przyjedzie po nie znajomy. Czasami jeden telefon dawał im nawet pół miliona złotych natychmiastowego zarobku.

Wraz z kolejnymi akcjami społecznymi i apelami policji oszuści musieli udoskonalić swoje metody. Dziś organizują całe "przedstawienia", w których bierze udział kilku aktorów.

"Zaczyna się od tego, że dzwoni oszust nr 1 i zupełnie niewiarygodnie podszywa się pod krewnego. Chodzi o to, żeby osoba, która odbierze, zorientowała się, że coś jest "nie tak" i odłożyła słuchawkę. Później dzwoni oszust nr 2 i podszywa się pod policjanta. Mówi 'dzień dobry, jesteśmy na tropie oszusta, podsłuchujemy go, wiemy, że dzwonił do pana/pani'. Następnie prosi ofiarę, by zweryfikowała jego tożsamość, dzwoniąc pod 997. Oczywiście proszą o wypisanie tego numeru na klawiaturze w trakcie trwania połączenia. Po drugiej stronie słuchawki znów "zmieniają się oszuści". Trzecia osoba udaje dyspozytora policji, który potwierdza tożsamość aktora nr 2. Ten dzwoni jeszcze raz i wtedy prosi 'dla własnego bezpieczeństwa' o wypłacenie pieniędzy i przekazanie ich 'policji' w depozyt, aż oszust nr 1 nie zostanie zatrzymany. Wobec tak zagmatwanej historii osoba osiemdziesięcio czy dziewięćdziesięcioletnia jest praktycznie bezbronna i ślepo wykonuje polecenia" - mówi Mariusz Ciarka z małopolskiej policji.

Co więcej, tego typu telefony nie zdarzają się sporadycznie. Dziennie otrzymuje je nawet do 20 mieszkańców Krakowa (do oszustw dochodzi głównie w stolicy Małopolski, sporadycznie w Tarnowie, Nowym Sączu czy Myślenicach). Ze statystyk policyjnych wynika, że co drugi dzień oszustom wierzy jedna osoba i przekazuje im oszczędności swojego życia.

Policja apeluje do wszystkich mieszkańców Krakowa, by w najbliższym czasie zadzwonili czy odwiedzili swoich starszych krewnych i ostrzegli przed tym zjawiskiem. Jako że sprawców ubiegłotygodniowych oszustw nie udało się jeszcze zatrzymać, jest bardzo prawdopodobne, że w najbliższym czasie coraz więcej Krakowian będzie odbierało taki telefon. Szczególnie "zagrożone" są osoby o mało popularnych i uznawanych za archaiczne imionach. Informacje, które należy przekazać to:

- jest prawdopodobne, że taki telefon nastąpi
- rodzina nigdy nie będzie prosiła o pożyczkę przez telefon - jeśli będzie to konieczne, zrobi to osobiście
- policja, prokuratura, CBŚ ani żadna inna instytucja nigdy nie prosi o wypłacenie jakichkolwiek pieniędzy na potrzeby "śledztwa", "kontroli" czy z jakichkolwiek innych przyczyn.

Mariusz Makowski, psycholog społeczny, który wielokrotnie angażował się w kampanie mające na celu zwiększenie asertywności osób starszych (m.in. "Nie znasz, nie otwieraj") przekonuje, że właśnie bezpośredni kontakt jest najbardziej skutecznym środkiem prewencji przed fałszywymi wnuczkami. "Poprawa relacji rodzinnych, zbliżenie, możliwość zobaczenia tego prawdziwego wnuczka, jaką ma żonę, jak wyglądają jego własne dzieci to jest nie do przecenienia, przede wszystkim dlatego, że czynnikiem, który czyni starsze osoby podatne na takie oszustwa to jest ich czasem przerażająca samotność. Innymi słowy, im mniej będą się czuli samotnie, tym bardziej będą odporni na tego typu perswazję" - mówi Makowski.

 

 

(Karol Surówka/ko)

Obserwuj autora na Twitterze: