Jednym z przykładów są okolice mostu Kotlarskiego, gdzie zaparkowane samochody można zobaczyć nawet na Bulwarze Wiślanym! Jak żartobliwie stwierdza Maciej Ochałek, krakowski aktywista - to parking za darmo i do tego z zadaszeniem. "Mieliśmy ograniczać liczbę samochodów w mieście a pozwalamy na to, żeby kierowcy tworzyli nielegalne parkingi. Można uniknąć opłat i jednocześnie konsekwencji za niewłaściwe parkowanie. Status takich miejsc jest niejasny, straż miejska stara się ich unikać ze względu na jakieś sprawy własnościowe"  - dodaje Ochałek.

Marek Anioł z krakowskiej Straży Miejskiej nie ma wątpliwości, że pod mostem Kotlarskim auta parkują nielegalnie: na trawniku lub na całej szerokości chodnika. Ponadto parkowania zakazuje znak B36 ustawiony od strony Zabłocia. Marek Anioł dodaje, że w ostatnim czasie nikt nie zgłaszał interwencji w tej sprawie.

Kierowcy szukają darmowych, wygodnych miejsc parkingowych, ale parkowanie na Bulwarze Wiślanym to spore zagrożenie - komentuje Adam Łaczek krakowski aktywista – bo gdy auta przejeżdżają przez wał, to naruszają jego konstrukcję, a to naraża na ryzyko powodzi całe Zabłocie.

Kierowcy parkują też pod wiaduktem na ulicy Prądnickiej czy pod estakadą na alei 29 listopada. Marek Anioł tłumaczy, że wszystko zależy od oznakowania: Jeśli nie ma znaków zakazu, a auto nie zastawia całego chodnika, straz miejska nie ma podstaw do interwencji.

Do ograniczenia parkowania w centrum miasta miały posłużyć tak zwane parkingi "parkuj i jedź". Niestety - w Krakowie jest ich jak na lekarstwo. Działają zaledwie dwa: na Ruczaju i w Bronowicach.

(Dominika Baraniec/jp)