Wszystko zaczęło się od haczyka w toalecie, który zaintrygował pracownicę jednego z urzędów. Chciała pochwalić pomysł, ale okazało się, że o haczyku nikt nic nie wie. Sprawa została więc zgłoszona policjantom, którzy doszli do wniosku, że może to być zakamuflowana kamera. Podobne urządzenia odkryto m.in. w ośrodku zdrowia i w przymierzalniach sklepów odzieżowych.

Funkcjonariusze przejrzeli monitoring w urzędzie i wytypowali mężczyznę, którego zachowanie było odmienne niż pozostałych petentów. W jego mieszkaniu znaleziono komputer, nośniki danych oraz dwie mikrokamery.

Policjanci ustalają obecnie czy nagrania z tych kamer nie trafiły do internetu. Zatrzymanemu grozi do pięciu lat więzienia. Ale czy pójdzie za kraty zależy od tego, czy nagrane osoby złożą odpowiednie wnioski, o co apelują teraz mundurowi. 

 

 

(Dominika Panek/ew)