Jak mówią rowerzyści, problem nie jest wielki, ale irytujący. "Nie wiem dlaczego tak jest. Zapomnieli? Jak się jedzie z zakupami to nie jest przyjemnie. Jest to irytujące, bo trzeba skręcać na chodnik. Może asfalt się skończył?" - komentują miłośnicy dwóch kółek.

Asfaltu nie zabrakło, a sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Poszło o... własność terenu, na którym znajduje się niedokończony fragment. "Żeby wybudować ścieżkę, musieliśmy wykupić teren. Jeden z właścicieli nie chciał się na to zgodzić i zaproponował dzierżawę. Na to z kolei nie zgodził się prezydent, bo uznał, że byłoby to niekorzystne dla miasta" - mówi Piotr Hamarnik z ZIKiT-u.

Pozostało skorzystać z tak zwanej specustawy drogowej, czyli zabrać teren w zamian za odszkodowanie. Władze miasta zrobiły to z rygorem natychmiastowej wykonalności. Prace ruszyły, ale... właściciel odwołał się do wojewody a ten przyznał mu rację. "Wojewoda uchylił rygor natychmiastowej wykonalności" - mówi Monika Frenkiel z urzędu wojewódzkiego. Jak dodaje, może być on stosowany tylko przy okazji najważniejszych inwestycji a to nie jest inwestycja aż tak znacząca dla społeczeństwa czy dla rozwoju gospodarczego miasta, aby decyzji nadawać rygor natychmiastowej wykonalności.

Prace trzeba więc było przerwać do momentu rozwiązania konfliktu. "Rozmawiamy z właścicielem i staramy się dostosować projekt do jego oczekiwań. Jeśli się to uda, prace z powrotem ruszą i ścieżkę dokończymy w ciągu miesiąca" - mówi Piotr Hamarnik.

Prawdopodobnie ten fragment ścieżki będzie musiał być nieco inaczej poprowadzony. Jeśli jednak okaże się, że nie ma takiej możliwości, władze miasta zapowiadają walkę o sporny teren. Wtedy wszystko potrwa znacznie dłużej.

 

 

 

(Maciej Skowronek/ko)

Obserwuj autora na Twitterze: