Obecnie toczy się jeszcze kilka procesów przeciw byłemu dyrektorowi, między innymi w związku z mobbingiem. Jan T. został już skazany w innej sprawie - w 2015 roku za sporządzenie przetargu na wykonanie prac już po ich zakończeniu - jednak wtedy nałożono na niego tylko grzywnę w wysokości 5 tysięcy złotych, co było zdecydowanie łagodniejszą karą niż ta poniedziałkowa.

"To była kluczowa postać w tym mieście. To był człowiek - co mu się chwali - który potrafił o 3 w nocy pojechać na plac budowy, pilnował wszystkiego i wszystkich, rządził mocną ręką. Czy wtedy było gorzej na krakowskich drogach, czy lepiej? Ciężko to oceniać. Ci, którzy Jana T. nie lubią, mówią, że to było straszne. Może wtedy przesadzał i niektórym się to nie podobało" - mówi Piotr Rąpalski z Gazety Krakowskiej. 

O tym jak Jan T. traktował pracowników, krążyły w Krakowie legendy. "Najsłynniejszą z nich jest przypinanie kajdankami do kaloryfera. Sąd to wyjaśni. Pan Jan T. się wypiera wszystkiego i walczy w sądzie. Z tego co słyszałem, ta walka go trochę pogrąża. W uzasadnieniu wyroku ws. płyty Rynku Głównego sąd powiedział, że on nie wyraża skruchy. Jan T. i skrucha to dwa różne bieguny" - zauważa Rąpalski. 

- Ja Jana T. poznałem, jak zacząłem być radnym. Wtedy był dyrektorem Zarządu Dróg i Komuniakcji. Nie ukrywam, że połączyliśmy dwie instytucje, żeby dyrektor nie był dalej dyrektorem. Powołaliśmy ZIKiT, który miał być tak zorganizowany w ramach wytycznych dotyczących wykształcenia dyrektora, żeby Jan T. nie mógł nim być. W wyniku konkursu prezydent jednak go powołał" - mówi Grzegorz Stawowy, radny Miasta Krakowa.

Jak dodaje Stawowy, Jan T. nie miał tylko cech negatywnych. "Jak on dostawał zadanie, to je realizował. Utkwiła mi w pamięci taka historia, kiedy w poniedziałek wieczorem radni z komisji planowania przestrzennego doszli do wniosku, że chcą złożyć poprawkę do planu miejscowego. Chodziło o przesunięcie projektowanej linii tramwajowej. Nie da się takiej poprawki zrobić od razu. Trzeba to uzgodnić z ZIKiT-em. Dzisiaj ZIKiT by uzgadniał taką poprawkę dwa miesiące. Wtedy urzędnicy przekazali dyrektorowi informację, zadzwonił do mnie we wtorek, że w środę będzie to gotowe. Faktycznie w środę na Radę Miasta dyrektor Jan T. przyniósł dokumenty uzgadniające nowy przebieg linii tramwajowej. Oni to zrobili w niecałe 48 godzin" - mówi. 

Co ciekawe, był też wielki powrót Jana T. Mimo kilkunastu zarzutów, które na nim ciążyły, prezydent Majchrowski powołał go znowu na dyrektora ZIKiT-u w roku 2015. "Jacek Majchrowski stwierdził, że to człowiek, który potrafi chwycić byka za rogi. Nadchodził wtedy ŚDM. Wszyscy byli przerażeni, że to nie wyjdzie bez Jana T. On sam mówił w mediach, że sobie nie poradzimy. My też mieliśmy takie obawy. On wrócił, zrobiło się wielkie oburzenie. Prezydent mówił, że nie jest prawomocnie skazany. Dalej nie jest prawomocnie skazany, ale ciężko mieć zaufanie do urzędu, który osobę oskarżaną przez prokuraturę stawia na tak ważnym stanowisku przed ŚDM. Opinia publiczna zagotowała i prezydent się z tego wycofał" - wspomina Piotr Rąpalski.


Zobacz też: Konkurs na dyrektora ZIKiT pod lupą tarnowskiej prokuratury

Były dyrektor krakowskiego ZDiT już z dwoma wyrokami


Dziennikarz Gazety Krakowskiej rozmawiał z "niezatapialnym" dyrektorem wiele razy twarzą w twarz. "To jest człowiek kompetentny. On wie, o czym mówi. On się zna na drogach, asfalcie, przetargach. To jednak osoba, która jest wampirem energetycznym. Przerwać mu to wielki wyczyn. To ciężkie rozmowy, w których panem jest Jan T. On ma wiedzę. Tu jest fachowcem. W swojej karierze trochę przedobrzył i ta rzeczywistość go przerosła. Z tego wynikają jego problemy. Na razie, jak pancernik Bismarck był długo zatapiany i walczył dzielnie, tak Jan T. ciągle płynie. Ma kilka dziur w kadłubie. Jeśli zostanie zatopiony to dopiero za kilka lat" - uważa Rąpalski. 

Nie jest to wykluczone, bo poniedziałkowy wyrok skazujący Jana T. na ponad 2 lata więzienia nie jest prawomocny i można spodziewać się odwołania. To jednak tylko jedna z batalii, które w przyszłości będzie musiał stoczyć Jan T. Przypomnijmy, w tej chwili toczy się w jego sprawie pięć procesów.

 

 

 

(Grzegorz Krzywak/ko)