Uczestnicy wyprawy zabłądzili na głównym szczytowym szlaku Babiej Góry prawdopodobnie już po zapadnięciu zmroku. W śniegu i przy silnym wietrze nie mogli znaleźć drogi. Wezwali pomoc. Kiedy dotarli do nich ratownicy GOPR, mężczyźni byli skrajnie wychłodzeni. Jeden był nieprzytomny. Ratownicy późno w nocy znieśli ich do przełęczy Krowiarki i przekazali załogom pogotowia.

Mężczyzna w najpoważniejszym stanie był reanimowany. Trafił do centrum leczenia hipotermii w Krakowie. Temperatura jego ciała wynosi 22 stopnie Celsjusza. Lekarze walczą o życie i zdrowie pacjenta. Mówią, że jest nadzieja, ale nie chcą podawać szczegółowych informacji. Pozostali dwaj turyści są w szpitalu w Suchej Beskidzkiej.

To już czwarta w ostatnich dniach poważna akcja ratunkowa na Babiej Górze.

"Babia góra jest nazywana matką "niepogód". Pogoda może się tam zmienić w ciągu kilku minut. Szczyt nie przypomina innych beskidzkich wzniesień, ma wysokogórski charakter" - mówi w rozmowie z reporterem Radia Kraków Maciej Moskwa, ratownik Babiogórskiej Sekcji GOPR. - "Jeżeli już wybieramy się w góry w takich zimowych warunkach, warto pójść z osobą doświadczoną, z przewodnikiem. Przed wyprawą należy sprawdzić stan pogody: GOPR podaje i aktualizuje na bieżąco prognozy pogody. Jeśli chodzi o sprzęt, to nie należy zapomnieć o rakach, czekanie, standardem jest lawinowe ABC. Przed wyprawą trzeba też dobrze naładować swój telefon i nie zapomnieć o wpisaniu numerów alarmowych".

 

Na najwyższej górze Beskidów obowiązuje lawinowa "jedynka". Przy schronisku na Markowych Szczawinach leży około 30 centymetrów śniegu. Termometry wskazują minus 12 stopni. Na szczycie temperatura odczuwalna może być nawet o kilkanaście stopni niższa.

 

 

(Marek Mędela/Teresa Gut/ko)