Słowo klucz to niepewność. Do tej pory wielu klientów otrzymywało zbiorczą półroczną fakturę, która uwzględniała średnie zużycie prądu i rozkładała rachunek na miesięczne raty. Pani Jadwiga ostatni paragon zapłaciła z końcem czerwca. Do tej pory nie otrzymała informacji, ile powinna płacić w kolejnych miesiącach, ani kiedy konkretnie taki rachunek (prognozowany) zostanie jej wystawiony. 
"Dla mnie jest na pewno wygodniejsze płacenie co miesiąc, ale ja potrzebuję rzetelności ja potrzebuję, żeby mnie ktoś poinformował rzetelnie, że to będzie za miesiąc czy za dwa" - mówi pani Jadwiga.
Kobieta obawia się kumulacji opłat za kilka miesięcy. 
Daniel Iwan, rzecznik prasowy spółki Tauron Sprzedaż, wyjaśnia, że nie jest ona w stanie wysłać rachunków prognozowanych z wyższymi limitami zużycia, bo rozwiązanie nie zaczęło jeszcze obowiązywać. Co ciekawe, na wniosek klienta spółka może wystawić półroczną fakturę na podstawie limitów, które wkrótce ulegną przedawnieniu. Ewentualne różnice w opłatach będą wyrównywane później.
"Tutaj raczej nie ma możliwości skumulowanych płatności za faktury, ponieważ można tak jak do tej pory cyklicznie opłacać je w oparciu o wartości, do których jesteśmy przyzwyczajeni" - uspokaja rzecznik.
Piłeczka jest jednak po stronie klienta. To on musi złożyć taki wniosek telefonicznie, za pośrednictwem internetowego formularza lub podczas spotkania w punkcie obsługi. 
Problem w tym, że część osób nie dostała maila lub listu, który informowałby ich o takiej możliwości. Jeśli nie zadziała poczta pantoflowa - kumulacja opłat może być nieunikniona. 
Spółka przekonuje, że każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. W razie trudnej sytuacji finansowej opłatę za zaległe i do tej pory  niewycenione miesiące będzie można podzielić.
"W każdym trudnym przypadku jeżeli dochodzi do jakiejś sytuacji, że klient nie może opłacić rachunku, prosimy o kontakt z nami. Mamy rozwiązania dostosowane do klientów, również te w oparciu o płatności ratalne"
- zapewnia Daniel Iwan.
Opłaty za prąd bez państwowego mrożenia cen byłyby o wiele wyższe. Obok Włoch, Grecji i Irlandii Północnej mamy najdroższy prąd w Europie. Profesor Łukasz Mamica z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie jako punkt odniesienia podaje ceny hurtowe: 
"W przypadku Polski to jest około 130 euro za megawatogodzinę. Dla porównania są kraje, takie jak kraje skandynawskie, gdzie ten poziom cen waha się w przedziale od 50 do 60, czyli ponad dwa razy mniej.".
Nawet w Niemczech prąd jest tańszy o 20 euro.
Jeśli ceny energii przestaną być mrożone rachunki poszybują do góry. To, co można obecnie zrobić, to ograniczyć indywidualne zużycie energii, zwłaszcza w godzinach szczytu.