Kometa Swan przyleciała w okolice Słońca prawdopodobnie po raz pierwszy. Pochodzi z Obłoku Oorta - czyli z rubieży Układu Słonecznego. Sam obłok składa się głównie z lodu, skał i gazów. Przyciąganie Słońca jest tam słabe, więc czasem pod wpływem zaburzeń grawitacji właśnie stamtąd przylatują do nas niespodziewani goście.

Do tej pory kometa widoczna była wyłącznie na południowej półkuli. Zdjęcia wykonane przez fotografów kosmosu rozbudziły wyobraźnie miłośników obserwacji niezwykłych zjawisk, jednak wbrew oczekiwaniom kometa zaczęła tracić na jasności - mówi Piotr Guzik z obserwatorium astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Być może za jakiś tydzień będzie ją widać trochę lepiej, ale szanse na to, że ktokolwiek z Polski zobaczy ją gołym okiem, są znikome, chyba że szykuje nam jakąś niespodziankę.

To jednak nie oznacza, że nie warto próbować jej znaleźć. Gdzie jej szukać, podpowiada Janusz Nicewicz z Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach. - Przed wschodem słońca nad północno-wschodnim horyzontem będzie nisko nad horyzontem. W miarę upływu czasu będzie się przesuwała w kierunku północno-zachodnim. Będzie trochę w takim łuku szła po północnej stronie nieba. Teraz znajduje się na tle gwiazdozbioru Ryb, potem przejdzie przez gwiazdozbiór Trójkąta, przez Perseusza i jeszcze dojdzie do gwiazdozbioru Woźnicy, więc to będzie ten czas najlepszy do obserwacji na niebie w Polsce.

Niedawno równie duże nadzieje wiązano z kometą Atlas - Zdjęcia z dużych teleskopów pokazały, że się rozpadła - mówi Piotr Guzik i dodaje, że w lipcu jest szansa na kolejne obserwacje... o ile nieprzewidywalna w swej naturze kometa nie spłata astronomom żadnego figla. - Ta ma oznaczenie C/2020 F3 (NEOWISE. Obecnie znów ją widać tylko na południowej półkuli. Jest dość dobrze widoczna w teleskopach, nadal jako taka chmurka, jeżeli ktoś wie, gdzie patrzeć. Na razie sobie systematycznie jaśnieje.

Janusz Nicewicz przypomina, że zjawiskowe komety pojawiają się na niebie co kilka lat, więc należy się spodziewać, że wkrótce przyleci do nas kolejny ciekawy obiekt. - Dość znaną kometą była kometa Hale’a-Boppa widziana w 1997 r. Ona byłą naprawdę przepiękna. Później mieliśmy w 2007 r. kometę McNaughta. Ona była o tyle interesująca, że była tak jasna, że była widoczna nawet w dzień. Później mieliśmy kometę Lovejoy w 2011, potem w 2012 kometę ISON.

Może to i lepiej, że kometa Swan nie będzie zbyt widowiskowa - Jak opowiada Krystyna Reinfuss-Janusz z Muzeum etnograficznego w Krakowie dawniej gdy wiedza o zjawiskach na niebie była znikoma wierzono, że pojawienie się komety zwiastuje samo zło. - Pojawienie się jej było znakiem, że będzie wojna, nieszczęścia, zarazy. Zwiastowało też suszę i nieurodzaj.

No cóż. Mamy pandemię, wojny, spodziewamy się suszy i kryzysu gospodarczego - dziś o kometach wiemy o wiele więcej i nie należy ich wiązać z nieszczęściami. Jednak... - z drugiej strony jedna z komet w historii zwiastowała pozytywne wydarzenie - narodziny Zbawiciela. Więc może i ta - choć niewyraźna przynosi ze sobą dobre wieści.

 

Katarzyna Jabłońska/jgk