- To niestety nie jest koniec. Ta cykliczność rozpoczęła się od zmiany nastawienia USA do porozumienia atomowego z Iranem. To skutkuje podwyżką cen na rynkach światowych. Dziś rano cena zbliżała się do 80 dolarów za baryłkę brand. Dodatkowo mamy osłabienie wartości polskiej waluty - mówi Wojciech Żurawski, dziennikarz ekonomiczny agencji Reuters.

Na cenę paliwa wpływa też sytuacja w Polsce. "Obecnie dyskutowana jest opłata emisyjna, która ma zostać wprowadzona przez obecny rząd. Ta opłata ma służyć wsparciu rynku odnawialnych źródeł energii, ale zostanie nałożona na te produkty, które zanieczyszczają środowisko, czyli ropę naftową i benzynę" - komentuje Michał Możdżeń ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i jak dodaje dużo też zależy od wzrostu gospodarczego. "Oczywiście zwiększa to presję na zakup paliw do transportu dóbr. Więcej kupujemy, więcej producenci muszą przewozić. Konsekwencją jest wzrost cen paliw" - mówi ekonomista.

Mieszkańcy Krakowa są oburzeni wzrostem cen, bo faktycznie tak drastycznych podwyżek dawno nie było. Ale są też tacy, którzy szukają plusów takiej sytuacji. "Poza Krakowem ceny są niższe. Jak ceny sięgną 6, 7 złotych, to będzie znaczyło, że trzeba wreszcie zacząć produkować auta na baterie. A przy cenach 4, 5 złotych, to będziemy marudzić i dalej jeździ. Dopiero konkretny wzrost cen być może zmusi nas do przesiadki do komunikacji miejskiej" - ocenia jeden z kierowców zapytany przez reporterkę Radia Kraków. 

Jeśli popatrzymy na prognozy ekonomistów, to przesiadka na autobus staje się coraz bardziej realna. Ceny paliw w niektórych rejonach w wakacje mogą przekroczyć nawet sześć złotych. 

 

 

 

(Dominika Baraniec/ko)