O słynnej roślinie, zwanej często "zemstą Stalina" rozmawiamy w "Ekospotkaniach". Audycja w poniedziałki i środy o 14:50. 

Program był realizowany na powierzchni 134 ha w 31 gminach woj. małopolskiego. „W kwietniu 2016 r. zrealizowano założenia projektu jakim było zniszczenie barszczu Sosnowskiego na 80 proc. powierzchni woj. małopolskiego. Na obszarach, gdzie była możliwość zastosowania sprzętu mechanicznego skuteczność była wyższa – są enklawy, gdzie osiągnięto 100 proc. zniszczonego barszczu” - zaznaczył kierujący projektem "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego" Jerzy Jaskiernia z Uniwersytetu Rolniczego.

By zniszczyć barszcz Sosnowskiego stosowane były metody mechaniczne i chemiczne: rośliny były wycinane i trzykrotnie w ciągu roku opryskiwane środkami chemicznymi przy użyciu sprzętu zmechanizowanego. Barszcz bardzo często rośnie nad rzekami i potokami – tam nie można stosować oprysków herbicydami. Preparaty chemiczne były więc wstrzykiwane ręcznie bezpośrednio do szyjki korzeniowej roślin. Stosowano także ręczne wycinanie roślin poniżej szyjki korzeniowej.

Prof. Kazimierz Klima, który jest koordynatorem naukowym projektu podkreślił, że zasadniczą trudnością w zwalczaniu barszczu jest żywotność nasion i duży współczynnik rozmnażania. Pojedyncza roślina może wykształcić nawet do 40 tys. nasion, które zachowują zdolność kiełkowania do pięciu lat po osypaniu się na powierzchnię gleby. „Zapas nasion w glebie jest olbrzymi, dlatego konieczne jest dalsze zwalczanie, aby nie zaprzepaścić osiągniętego efektu” - zaznaczył naukowiec.

Zdaniem krakowskich naukowców o sukcesie w zwalczaniu tej niebezpiecznej rośliny decyduje niedopuszczenie na danym obszarze przez pięć lat do kwitnienia i wydania nasion. Dlatego gminy uczestniczące w projekcie zobowiązały się do jego utrzymania do 2019 r. Prace zapobiegające ponownemu namnażaniu się rośliny współfinansuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie.

Projekt "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego” dysponował budżetem wynoszącym blisko 3,8 mln zł. 85 proc. tych środków pochodziło z tzw. funduszy norweskich.

"Historia barszczu wywodzi się z lat 50. Józef Stalin wydał rozporządzenie, by wybrać 50 gatunków roślin, które produkują dużo biomasy. Największą produkcyjność uzyskał właśnie barszcz. W naszym kraju znalazł się w latach 70. - opowiada w rozmowie z Radiem Kraków Kazimierz Klima z Uniwersytetu Rolniczego, koordynator projektu.

Ponieważ roślina jest źródłem białka i daje bardzo wydajne plony, próbowano wykorzystać ją  jako paszę. Jednak uprawy wymknęły się spod kontroli. Barszcz zaczął z pól wypierać rodzime gatunki roślin, okazał się też niebezpieczny i dla zwierząt, i dla ludzi. Ma właściwości parzące i alergizujące, co stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Kontakt z rośliną wywołuje reakcje skórne: zaczerwienienia, obrzęki, pęcherze porównywalne z oparzeniami.

Jak dodaje Kazimierz Klima, w Małopolsce są rolnicy, którzy świadomie uprawiają tę roślinę. Po około 6 godzinach od ścięcia barszcz traci swoje właściwości parzące i może być paszą dla zwierząt, problemem jest jednak jego wysoka inwazyjność i sam zbiór, niebezpieczny dla zdrowia.

Szacuje się, że w Polsce barszcz Sosnowskiego porasta ok. 3 tys. ha a przybliżony koszt zwalczania tej rośliny na terenie całego kraju wynosi ok. 60 mln zł.

Przedstawiciele UR poinformowali, że do uczelni zgłaszają się już inne województwa zainteresowanie zastosowaniem nowatorskiej metody na swoim terenie. Ofertę zgłosiło woj. śląskie, a zapytania nadesłały pomorskie, zachodniopomorskie, podlaskie, warmińsko-mazurskie, lubuskie. 

 

 

 

(Katarzyna Maciejczyk, Katarzyna Pelc, PAP/ew)