Danuta B. mówiła też o zasłyszanej informacji o półmilionowej łapówce dla Ryszarda Ścigały. Ale zapytana przez sąd, czy jej zdaniem firma Strabag była faworyzowana w Tarnowie, powiedziała, że tego nie odczuła.

Była tarnowska urzędniczka odpowiedzialna m.in. za przetargi, jest jedną z głównych podejrzanych w sprawie zmowy przetargowej przy budowie tarnowskiego łącznika z autostradą, na której miasto mogło stracić nawet ponad 25 milionów złotych. Za pomoc Danuta B. miała dostać co najmniej 30 tysięcy złotych łapówki od Strabaga. Co ciekawe sama przyznała się też do brania łapówek od innych firm, mimo że nie było na to dowodów.

Podczas wyjaśnień przed sądem w Brzesku, Danuta B. podtrzymała swoje wcześniejsze zeznania dotyczące faworyzowania w magistracie firmy Wiesława F. który zdaniem Danuty B. w przypadku gdy coś nie szło po jego myśli mówił, że idzie to załatwić do Ryśka.

 

Tymczasem podczas wcześniejszej rozprawy, z 17 czerwca, wróciła sprawy banderoli, która jest jednym z głównych dowodów prokuratury przeciwko byłemu prezydentowi. Została znaleziona razem z niewielką kwotą gotówki w domu Ryszarda Ścigały. Zdaniem prokuratury pochodzi z wypłaty z konta krakowskiego przedsiębiorcy Jacka S., którego Strabag wykorzystywał do wyprowadzania pieniędzy z firmy.  W tym przypadku na łapówkę dla byłego prezydenta.

Obrona Ryszarda Ścigały zaprzecza, wyjaśniając, że była to zaległa wypłata córki. Przekonuje tez, że w takich samych banderolach pieniądze przychodzą także do Tarnowa. Mecenas Bogusław Filar zapowiedział, że udowodni to w jednoznaczny sposób. Śledczy oraz jeden ze świadków (pracownica banku), przekonują jednak, że banderola mogła pochodzić jedynie z krakowskiego oddziału banku, w którym konto ma Jacek S.

Tymczasem podczas rozprawy z 17 czerwca, Jacek S. zeznał, że nie jest tego pewny, ale raczej zdjął banderole z pieniędzy, które przekazywał przedstawicielom Strabaga. Sądzi tak dlatego, że nie wiedział na co miały być przeznaczone i nie chciał aby ktoś dowiedział się, że pochodzą z banku, w którym ma konto.

Jacek S. przekonywał także, że nie zna Pawła P. Jednak z zeznań byłego wiceprezesa Żużlowej Sportowej Spółki Akcyjnej wynika, że to właśnie Jacek S. przekazał mu 50 tysięcy złotych. Prokurator Seweryn Borek przypomniał, że z bilingów telefonicznych wynika, że obaj mężczyźni kontaktowali się ze sobą. Także w dniu rzekomego przekazania pieniędzy na parkingu centrum handlowego M1 w Krakowie. Krakowski przedsiębiorca nie umiał tego wytłumaczyć odpowiadając jedynie, że codziennie odbiera mnóstwo telefonów.

Ryszard Ścigała jest m.in. podejrzany o przyjęcie 70 tysięcy złotych łapówki od przedstawicieli firmy Strabag, w zamian za co miał im pomagać wygrywać miejskie przetargi. Nie przynaje się do winy. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Bartek Maziarz, jgk