Prezes sądu zwołuje posiedzenie organizacyjne, jeśli zakres postępowania dowodowego w sprawie uzasadnia przypuszczenie, iż niezbędne będzie wyznaczenie co najmniej pięciu terminów rozpraw. Może je zwołać także ze względu na zawiłość sprawy lub z innych powodów, gdy uzna, że przyczyni się to do usprawnienia postępowania.

Według kodeksu postępowania karnego prezes sądu wyznaczając posiedzenie „wzywa oskarżyciela publicznego, pełnomocników i obrońców do przedstawienia pisemnego stanowiska dotyczącego planowania przebiegu rozprawy głównej oraz jej organizacji, w tym dowodów, które powinny być przeprowadzone jako pierwsze na tych rozprawach”. Tak głosi art. 349 Kpk. Mają oni na to 7 dni od doręczenia wezwania.

Na posiedzeniu sąd rozstrzyga m.in., co do kolejności przeprowadzenia dowodów, przebiegu i organizacji rozprawy głównej, wyznacza jej terminy, a także podejmuje inne niezbędne rozstrzygnięcia.

Do wypadku doszło na jednym ze skrzyżowań w Oświęcimiu. Policja podała wówczas, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd znajdował się w środku kolumny - PAP) wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo.

W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż siedem dni, odnieśli Beata Szydło i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony premier. Ówczesna szefowa rządu do 17 lutego ub.r. przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia.

14 lutego ub.r. prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał Sebastian K. Zagrożony jest ona karą do 3 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

28 lutego br. prokuratura poinformowała o zakończeniu śledztwa. Jak podawała, w jego toku przyjęto dwie wersje przebiegu wypadku. Jedna zakłada używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych przez pojazdy poruszające się w kolumnie uprzywilejowanej, a druga - używanie wyłącznie sygnałów świetlnych.

Śledczy powoływali się na ustalenia biegłych, którzy stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych przez pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca Fiata Seicento. Według nich nie rozeznał on prawidłowo sytuacji na jezdni.

Po zamknięciu śledztwa prokuratura wyłączyła sprawę ewentualnych wykroczeń funkcjonariuszy BOR podczas wypadku i przekazała policji do prowadzenia. Chodziło o podejrzenie przekroczenia dozwolonej prędkości i przekraczania linii ciągłej na jezdni przez funkcjonariuszy BOR, którzy prowadzili pojazdy wchodzące w skład kolumny uprzywilejowanej. 11 lutego br. sprawa ewentualnych wykroczeń uległa przedawnieniu.

W połowie marca br. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego 1 rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki. Kierowca Seicento nie przystał na to. Pod koniec lipca jego adwokat Władysław Pociej mówił: „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wykazać, że winę za to zdarzenie ponosi ktoś inny. Nie wiem kto; nie mówię kto. W szczególności nie ponosi jej mój klient”.

27 lipca sąd w Oświęcimiu zadecydował, że sprawa trafi na rozprawę główną.

 

 

 

(PAP/ko)