"Proponuję dwa bloki tematyczne. Pierwszy o tym, jaka będzie pozycja Polski w UE za lat pięć. Drugi temat to konkretnie, co każda z nas zrobi przez te pięć lat dla obywateli w Parlamencie Europejskim, co zrobi i jak to osiągnie" - powiedziała w niedzielę Thun. Poinformowała, że w tej sprawie wysłała list do wicepremier.

Zaznaczyła, że chce, by debata miała charakter otwarty, z udziałem obywateli i zainteresowanych mediów oraz internautów, a kandydatki do PE powinny mieć możliwość zadawania sobie pytań. Miejscem jednej debaty mógłby być Kraków lub Brzeszcze, a drugiej jak zaproponowała Róża Thun – Kielce.

Posłanka do PE powiedziała dziennikarzom, że nie zaproponowała konkretnych dat tych debat i jest otwarta na propozycje. "Ja mam tylko bardzo wyraźne informacje, że pani premier unika spotkania ze mną" – mówiła.

Róża Thun dodała, że nie chce debatować z kimś innym. "Proszę panią premier, żeby nie przysyłała zastępstwa tylko, żeby przyszła na debatę: liderka listy z liderką listy. Każdy z nas może wysłać zastępców. Chodzi o to, żeby spotkała się liderka z liderką” - podkreśliła Róża Thun.

Poseł do PE Róża Thun mówiła w niedzielę w Krakowie, że Rada UE, w której zasiadają przedstawiciele rządów, w tym PiS zepsuła bardzo dobrą propozycję prawną Parlamentu Europejskiego dotyczącą zakazu stosowania podwójnej jakości produktów sprzedawanych pod tą samą marką i nazwą w różnych krajach Unii.

"Mój apel do premiera jest taki, żeby postarał się to cofnąć" - mówiła Róża Thun.

"Wczoraj słuchałam wystąpienia w Kadzidle pana premiera Morawieckiego i niezwykle jestem zaniepokojona tym, że mam wrażenie, że nie orientuje się w tym, co dzieje się w Komisji Europejskiej, w Parlamencie Europejskim, w Radzie. Albo mu to ucieka spod kontroli albo mówi nieprawdę. Wolałabym wierzyć w to, że po prostu jest źle poinformowany, co również jest niepokojące" – powiedziała Thun.

Europosłanka sprecyzowała, że chodzi o wypowiedź Mateusza Morawieckiego dotycząca podwójnej jakości produktów sprzedawanych w krajach UE. "Premier powiedział takie zdanie: już za kilka dni w komisji ds. rynku wewnętrznego PE będzie głosowanie nad regulacjami, nad dyrektywą, która ma zapewnić, że żywność i inne produkty, które są sprzedawane w krajach UE, musi być oparta o takie same parametry, o takie same składniki" – relacjonowała Thun.

"Panie premierze takie głosowanie już się odbyło w ostatni wtorek w komisji rynku wewnętrznego i ochrony konsumenta. Pan premier o tym w ogóle nie wie, jak również nie wie, że nikogo z PiS-u na tym głosowaniu nie było. Nie wiem, jak chce bronić tych samych parametrów, skoro jego posłowie nie pracują nad tym tematem. Nie przychodzą na głosowania, a pan premier nawet nie wie, że one się odbyły" – powiedziała Thun.Dodała, że dzięki jej pracy w PE udało się przyjąć bardzo dobre rozwiązanie prawne. "Rada, gdzie zasiadają przedstawiciele rządów, zaproponowała bardzo złe rozwiązanie i nikt z przedstawicieli PiS-u obecnych na posiedzeniach Rady się temu nie sprzeciwił" – powiedziała poseł do PE.

Jak wyjaśniła, PE zaproponował, by zakazać stosowania tych samych opakowań do różnych jakościowo produktów. Rada takie praktyki dopuściła. Jak dodała Thun, Rada całą odpowiedzialność zrzuca na kupującego – to konsument musi udowodnić, że został oszukany, przejść skomplikowaną procedurę, m.in. udowodnić, że produkt istotnie różni się składem od sprzedawanych pod tą samą nazwą i marką w innych krajach i że nie był wystarczająco poinformowany o tym, a gdyby był, nie dokonałby zakupu.

"My zaproponowaliśmy, że umieszczanie produktu jakościowo gorszego w takim samym opakowaniu, co lepszy produkt jest zawsze nieuczciwą praktyką handlową i konsument nie musi udowadniać, że został wprowadzony w błąd" – powiedziała Thun.

"Pan premier nie podjął żadnych działań w tej materii i rząd PiS przyjął niestety rozwiązanie bardzo złe. Ciekawa jestem jak zachowa się w głosowaniu na sesji plenarnej, która będzie ostatnią sesją w tej kadencji PE?" – mówiła europosłanka.

Kwestia likwidacji podwójnych standardów jakości żywności na terenie Wspólnoty - od wielu lat budzi sporo emocji. To dlatego, że produkty określonych firm sprzedawane pod tą samą nazwą w różnych krajach zawierają różne składniki. Producenci tłumaczą to specyfiką poszczególnych rynków, na których klienci przyzwyczajeni są np. do konkretnego smaku. Krytycy jednak wskazują, że gorsze składniki znajdują się często w produktach kierowanych na rynki Europy Środkowej i Wschodniej, a lepsze - na rynki Zachodu.

Wieloletnia batalia o to, by zakazać takich praktyk, zbliża się ku końcowi. Rumuńska prezydencja prowadząca negocjacje w imieniu państw członkowskich i Parlament Europejski osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie reformy, która ma zlikwidować takie podwójne standardy. Po głosowaniu w komisji rynku wewnętrznego i ochrony konsumentów PE projekt trafi pod głosowanie na sesję plenarną parlamentu.

 

 

Joanna Orszulak/PAP/bp