- Nie chodzi tylko o zakaz używania koni w czasie panujących upałów. Mamy dość kompromisów i udawania, że nie ma problemu. Kosmetyczne zmiany go nie załatwiły - mówi Agnieszka Wypych, prezes stowarzyszenia.

Stowarzyszenie uważa, że praca koni na ulicy zagraża ich zdrowiu i bezpieczeństwu niezależnie od pogody. W czasie upałów problem szczególnie jest widoczny gdy konie pracują w słońcu po kilkanaście godzin dziennie. Obrońcy zwierząt zwracają też uwagę na przeładowane dorożki, które nie służą mieszkańcom, a jedynie turystom.

- Ludziom wydaje się, że konie pracują codziennie, ale to mit. Koń, jako zwierzę stepowe, ma ma dość duże możliwości przystosowania się do warunków atmosferycznych, w których pracuje. Każdy dorożkarz ma więcej niż jedną parę koni. Dorożkarze są uprawnieni do wjazdu do Rynku Głównego co dwa dni. Jedna para koni pracuje raz, albo dwa razy w tygodniu - mówi Sara Partyka, prezes Stowarzyszenia "Dorożki Krakowskie".

Partyka zaznacza, że przez zakaz, którego domagają się autorzy petycji, pracę straciłyby setki osób. Niepewny byłby też los około trzystu zarejestrowanych na krakowskim Rynku koni. Ich właścicieli nie byłoby już stać na ich dalsze utrzymanie.

Autorzy petycji do prezydenta Krakowa twierdzą, że konie służą tylko turystom. Dlatego właśnie zwiedzających krakowski Rynek Główny zapytaliśmy co sądzą o takiej atrakcji. "Dla mnie to nie jest to fajna atrakcja. Szkoda mi zwierząt. One są zmęczone, ale jednak dają urok. To znęcanie się nad zwierzętami. One wyglądają na zdrowe. Klimat Krakowa nie byłby taki sam bez koni. My przyjechałyśmy z Bydgoszczy. Dla nas to jest atrakcja" - mówią turyści.

 

 

 

Katarzyna Maciejczyk, jgk,ko