O tym, jak bonusowe pieniądze będą podzielone decydują kwoty, jakie na budżet przeznaczyły same dzielnice i procentowy udział ich mieszkańców w ubiegłorocznym głosowaniu. To nie podoba się Dominikowi Jaśkowcowi, radnemu z Prądnika Czerwonego. Jak mówi, dzielnica III przeznaczyła na projekty obywatelskie 200 tysięcy złotych, a w ubiegłorocznej edycji budżetu obywatelskiego była jednym z liderów pod względem liczby zadań. A przez to, że mieszkańcy Prądnika mniej licznie uczestniczyli w głosowaniu, tym samym dotacja jest proporcjonalnie niższa.

"Niestety rada budżetowa przyjęła algorytm, który wprowadził duże dysproporcje w dodatkowych środkach. Dzielnice dotychczas aktywne w budżecie, a co za tym idzie - ich mieszkańcy - zostali poszkodowani" - twierdzi Jaśkowiec. W sukurs radnemu idzie Natalia Nazim, miejska aktywistka i była członkini rady budżetu obywatelskiego. I jako przykład podaje Grzegórzki, które, pomimo swojej bierności, od miasta otrzymają niemal trzykrotność zadeklarowanej przez siebie kwoty.

"Od kilku lat obserwujemy w tej dzielnicy wycofywanie się rady tej dzielnicy z budżetu obywatelskiego. Co roku deklarowana jest symboliczna kwota 25 tysięcy złotych. To dzielnica, która deklaruje najniższą możliwą kwotę. I to nie wynika z braku środków w budżecie dzielnicy, tylko z punktu widzenia radnych, którzy uważają, że nie ma sensu inwestować dużych kwot w budżet obywatelski. I teraz ta dzielnica dostała kilkukrotnie większą kwotę, niż sama zadeklarowała. To nie jest w porządku w stosunku do dzielnic, które w budżet obywatelski mocno się angażują" - komentuje Natalia Nazim.

Z głosami Jaśkowca i Nazim zgadza się Krzysztof Gacek, zastępca przewodniczącego dzielnicy VIII Dębniki i proponuje łatwiejsze rozwiązanie. "Dzielnica daje sto tysięcy? Dostaje drugie sto tysięcy. Proporcjonalnie" - proponuje Krzysztof Gacek.

Miasto nie przyjmuje argumentacji radnych i aktywistów. Mateusz Płoskonka, dyrektor Miejskiego Ośrodka Wspierania Inicjatyw Społecznych, jest przeciwnego zdania. Uważa, że zaproponowany przez Gacka sposób pogłębiałby dysproporcje pomiędzy zamożniejszymi a biedniejszymi dzielnicami. "To rozwiązanie wydaje się najbardziej sprawiedliwe z możliwych. Nie pogłębiamy dysproporcji między środkami, jakimi dzielnice dysponują. Nie stwarzamy sytuacji, że dzielnice o dużo większych możliwościach finansowych, dostałyby więcej, a te dzielnice, których możliwości są mniejsze, środków otrzymałyby również mniej" - wyjaśnia Mateusz Płoskonka. Podkreśla też, że istotą budżetu obywatelskiego jest aktywność mieszkańców, na którą składa się także bezpośredni udział w głosowaniu.

Dodajmy, że urzędnicy zapowiadają, że jest szansa, by w przyszłym roku, a także w następnych edycjach przydział pieniędzy na dzielnicowe projekty budżetu obywatelskiego odbywał się na odmiennych zasadach. Od stycznia 2019 roku wchodzi bowiem w życie ustawa, która obliguje miasta do realizowania budżetów obywatelskich, a także odgórnie ustala, jakie kwoty miasta muszą przekazać na ten cel dzielnicom.

 

 

(Jakub Kusy/ew)