Końcem lata 1983 roku przebywałam w Szwecji. Byłam niemal świeżo upieczoną absolwentką filologii szwedzkiej UJ w K-owie, kiedy wreszcie udało mi się, po usilnych staraniach paszportowych, wydostać z Polski - smutnej, szarej, prawie beznadziejnej, chyba w miesiąc po zawieszeniu stanu wojennego.

Jubileusz "Kontrabasisty" w Radiu Kraków

Jesiennym wieczorem, spacerując trochę bezcelowo główną ulicą Uppsali - Drottninggatan, zauważyłam w witrynie mijanego Centrum Kultury afisz teatralny zapowiadający spektakl pt. “Kontrabas” Patricka Suskinda, autora zupełnie wówczas nieznanego, za to w wykonaniu aktora dobrze mi znanego. Peter Holm był członkiem grupy teatralno-muzycznej “Oktober” - jednej z najbardziej popularnych w Szwecji w latach siedemdziesiątych-osiemdziesiątych tzw. wolnych grup teatralnych, których działalność artystyczną śledziłam przez prawie dwa lata, przygotowując na ten temat pracę magisterską. Podziwiałam go wcześniej w zespołowych projektach, a tu, proszę, monodram - spektakl jednego aktora. Byłam zaskoczona i zaciekawiona zarazem. Do początku przedstawienia pozostało raptem pół godziny…

Miałam czas, było zimno, postanowiłam zobaczyć.

Po niespełna dwóch godzinach byłam tak zachwycona, że natychmiast po zakończeniu spektaklu pobiegałam za kulisy, aby pogratulować mu wspaniałej roli. A po cichutku przez głowę przemknęła szybka myśl: a może by tak spróbować przetłumaczyć tę sztukę, abyrównież Polacy mogli się wreszcie trochę niebanalnie pośmiać, jak ja przed chwilą. Taki impuls, może nazbyt górnolotny, lecz tak właśnie poczułam. Wszyscy (lub prawie wszyscy) byliśmy w tamtym okresie smutni, zmartwieni, niespokojni - już od dłuższego czasu.

Napisałam list do redakcji czasopisma “Theater Heute” (odpowiednik polskiego “Dialogu”) z prośbą o pomoc w dotarciu do oryginalnego niemieckiego tekstu monodramu. Dwa-trzy tygodnie później (uwaga, w czasach przed-komputerowych!) kopia maszynopisu sztuki “Der Kontrabass” leżała na moim uppsalskim biurku.

Tłumaczenie poszło jak z płatka! Tekst sztuki interesował mnie pod każdym względem - merytorycznym, językowym, stylistycznym, humorystycznym. Temat leżał mi, mogłabym krótko podsumować. Tak się zdarzyło, że w latach studenckich i zaraz-po-studenckich obracałam się

w środowisku artystycznym Krakowa, poznając wielu muzyków, głównie jazzowych (przez krotki czas pracowałam w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym), lecz także klasycznych, kształconych w akademiach. Uczestnicząc w ich dysputach w kwestiach zbliżonych do problemów poruszanych przez “Kontrabasistę”, nasłuchałam się wystarczająco żargonu tej grupy środowiskowo-zawodowej… Jednak w niektórych miejscach przekładu, np. przy nazwach strun, strojów tercowych, kwartowych itp. wolałam zwrócić się o konsultację do fachowca, czyli kontrabasisty z prawdziwego zdarzenia! Znajomy saksofonista skierował mnie do chyba jedynego w środkowej Szwecji kontrabasisty znającego język polski - Bronisława Suchanka, znanego z legendarnego składu Kwintetu Tomasza Stańki (Zbigniew Seifert, Janusz Muniak, Bronisław Suchanek, Janusz Stefański), a w latach 80. mieszkającego w Sztokholmie. W ten sposób Bronek Suchanek został pierwszym czytelnikiem polskiego przekładu “Kontrabasu”, bo wtedy jeszcze tak brzmiał tytuł monodramu, zgodnie z niemieckim oryginałem. Bronek nie miał wielu uwag, lecz kilka poprawek zasugerował. Tym samym tekst przekładu był gotowy.

Od samego początku, kiedy tylko postanowiłam wziąć się za tłumaczenie sztuki z języka niemieckiego, oczami wyobraźni widziałam - z polskich aktorów - tylko Jerzego Stuhra w tej roli!

 

Barbara Woźniak-Śliwińska