Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr. Marcinem Kędzierskim z Katedry Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

 

Wśród 5 scenariuszy zaproponowanych przez Junckera jest realna odpowiedź na kryzys migracyjny, kryzys strefy euro i kryzys tożsamościowy?

- Na ten problem trzeba patrzeć z dwóch perspektyw. Katalog kryzysów jest szerszy. On dotyczy wielu wymiarów. Te scenariusze są tak rozległe, że obejmują opcje od rozpadu Unii, po ściślejszą integrację. Każdy znajdzie tam odpowiedź na swoje pytania.

 

Który scenariusz byłby najlepszy, który najgorszy dla Polski?

- Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz 3, czyli scenariusz koalicji chętnych, o czym mówiła kanclerz Merkel podczas szczytu na Malcie 3 lutego. W nim państwa wybierają sobie obszary współpracy. To ryzykowne dla Polski. To może oznaczać Unię wielu prędkości. To może oznaczać dla nas marginalizację w zakresie wolności przepływu osób. To jest dla Polski korzystne. Podobnie jest ze scenariuszem 2, który zakłada powrót do współpracy gospodarczej, natomiast zakłada zmniejszenie wszystkich uwarunkowań dotyczących polityki społecznej, harmonizacyjnej. To może być dla nas niekorzystne. Opcja 3 jest prawdopodobna, ale dla Polski niekorzystna. Najciekawiej wygląda dla Polski opcja 4, czyli ograniczenie kompetencji Unii do tych kompetencji, w których UE wnosi coś pozytywnego i potrafi być efektywna w działaniu. Ten scenariusz jest sporny. Są spory czego ma dotyczyć. Czy polityki obronnej, fiskalnej, środowiskowej, klimatycznej i tak dalej.

 

Jak może zareagować polski rząd, który mówił o zmianie traktatów? O tym w propozycjach mowy nie ma.

- Formalnie nie ma, ale skala tych zmian jest tak duża, że trudno je przeprowadzić bez zmian traktatów. To sięga roku 2025. To jeszcze 8 lat. Dzisiaj nie ma woli politycznej do zmiany traktatów. PiS zapowiadało chęć takich zmian tuż po referendum brytyjskim. Dzisiaj Polska jest gotowa odpuścić kwestie nowego traktatu w zamian za ustalenia współpracy ze strefą euro i wspólnej polityki obronnej.

 

To nie jest tak, że tak czy inaczej jesteśmy skazani na Unie kilku prędkości?

- Unia już staje się taką Unią wielu prędkości. Gdzie Polska się znajdzie, jakie mamy cele do realizacji? To zbliżenie polsko-niemieckie, które bardziej wynika z woli Niemiec pokazuje, że Polska ma szanse być w pierwszej prędkości, ale to będzie wymagało dużej inicjatywy i elastyczności polskiej dyplomacji. Pamiętajmy, że 5 propozycji Komisji Europejskiej wpisuje się w obchody 60-lecia podpisania traktatów rzymskich, które ustanawiały Europejską Wspólnotę Gospodarczą, czyli tego przodka UE. Mówi się, że na szczycie w Rzymie państwa członkowie mają opublikować odezwę. Jaki ona przyjmie kształt? To co zobaczyliśmy wczoraj to propozycje Komisji Europejskiej. Teraz pytanie co zrobi Rada Europejska i pytanie na ile Polska będzie miała wpływ na kształt tej odezwy. Mówi się, że Polska i Niemcy chcą przygotować spólny tekst. Czy tak jest? Tego nie wiemy. To jest ta kuchnia dyplomatyczna.

 

Jak na tym tle wypada awantura o Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej?

- Patrząc z perspektywy międzynarodowej to jest niekorzystne i niepotrzebne. Powinniśmy się skupić na tej odezwie i pracach w Komisji. Pamiętajmy, ze Komisja dała perspektywę rozwoju Unii do 2025 roku, ale odpowiada także za zarządzanie Unią tu i teraz. To zamieszanie wokół Donalda Tuska z perspektywy międzynarodowej jest niekorzystne. Przed dwoma dniami odbyła się rada Unii dotycząca spraw środowiskowych. Polsce nie udało się przekonać partnerów z UE do swoich propozycji dotyczących ochrony kopalni. Polska energetyka dostanie łupnia w najbliższych latach. Nie chodzi o przypodobanie się państwom członkowskim, ale takie gry skazane na niepowodzenie nie są potrzebne. To nie wspiera naszych celów.

 

Czyli chodzi tylko o politykę wewnętrzną i rozbijanie PO Jackiem Saryusz-Wolskim? To też pokazanie, że mamy alternatywę, czyli Polaka, który mógłby zastąpić Donalda Tuska.

- Wiemy, że to stanowisko nie jest przypisane do Polski. Saryusz-Wolski ma ogromne doświadczenie, ale nigdy nie był premierem rządu. Do tej pory to takie osoby były wybierane na szefa Rady Europejskiej. Jeśli Donald Tusk przewodniczącym nie będzie to trudno sobie wyobrazić kogoś z naszego regionu. De facto wybór Tuska jest przesądzony. Jeżeli 26 krajów UE jest za Donaldem Tuskiem i tylko Polska się sprzeciwia to nie ma to znaczenia. Mówi się, że Orban ma przyjechać z misją do Warszawy, żeby przekonać PiS do poparcia Tuska, ale z perspektywy wyniku głosowania nie ma to znaczenia. Nawet mimo sprzeciwu Polski, Donald Tusk może zostać wybrany na kolejną kadencję.