Zapis rozmowy Jacka Bańki z Marcinem Kędzierskim z Katedry Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego oraz Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

 

Europosłanka Róża Thun mówiła dzisiaj w Polskim Radiu o takim scenariuszu: oto powstaje silne unijne jądro, „małe Schengen” i cała reszta, czyli Europa drugiej prędkości. Taki scenariusz jest możliwy?

- Taki scenariusz jest możliwy, ale na stole jest wiele wariantów. Analiza Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego o możliwych scenariuszach reformy UE pokazuje, że ciężko powiedzieć, w którą stronę UE pójdzie. Podstawowe pytanie jest o politykę Wielkiej Brytanii. To Cameron w obliczu referendum stawia warunki w UE. On będzie pokazywał, w którym kierunku pójdzie Unia. Tutaj zmiany mogą dotyczyć strefy Schengen, strefy euro lub w ogóle obowiązywania kwestii pogłębionej integracji politycznej.

 

Ten scenariusz europosłanka Thun uzupełniła jednym elementem. Do Europy drugiej prędkości dołączana jest w jakiejś perspektywie Turcja.

- Dzisiaj Europa potrzebuje Turcji. UE prowadzi negocjacje z Turcją od kilkunastu lat. Proces integracji Turcji z Unią rozpoczął się w roku 1963. Ma 52 lata. Dzisiaj, w krótkim okresie, Unia potrzebuje Turcji. Mamy przyspieszenie, ale perspektywa członkostwa Turcji w UE wydaje się bardzo odległa, zwłaszcza jak Unia musi przejść przeobrażenie wewnątrz. Jak Unia pójdzie ścieżką Camerona, czyli ograniczenia tempa integracji politycznej i koncentracji Unii na wymiarze współpracy gospodarczej i promocji rynku wewnętrznego, co może przynieść kilka bilionów euro, to ciężko powiedzieć czy będziemy mieć taką Unię jak dziś. Unię, która miała unię monetarną, w przyszłości miała mieć unię fiskalną. Ta wizja jest coraz mniej prawdopodobna. Przyłączenie Turcji na takich warunkach wydaje się również mało prawdopodobne.

 

Za „małe Schengen” byśmy zapłacili w Polsce?

- Zapłacilibyśmy wysoką cenę. Każde ograniczenie rynku wewnętrznego, czyli swobody przepływu osób, kapitału, towarów i usług między krajami UE, niesie za sobą duże koszty dla gospodarek krajów. Jak weźmiemy pod uwagę, że w tej małej strefie Schengen mają być Niemcy i Austria to uniemożliwia to skutecznie transport osób i towarów z Polski do Europy zachodniej. To dla nas proces bardzo negatywny. Czy faktycznie taka mała strefa Schengen z udziałem Holandii, Belgii, Niemiec, Luksemburga i Austrii powstanie? To pytanie otwarte. Polska powinna protestować.

 

Jak się patrzy na to co się dzieje na niemieckich autostradach to można odnieść wrażenie, że przejeżdża nimi więcej TIR-ów z Polski niż z Niemiec.

- O to toczył się spór wiosną tego roku, dotyczący dyrektywy usługowej. Na jakich zasadach mają być opłacani polscy kierowcy, którzy świadczą usługi na terenie Niemiec? Udział usług transportowych w polskim PKB systematycznie rośnie. Wprowadzenie ograniczeń na granicach uderzy w ten sektor i inne. Część towarów z sektora rolno-spożywczego jest zdatna do użycia w krótkim czasie. Wydłużenie procesu transportu, na przykład przez wprowadzenie kontroli na granicach, może uderzyć mocno nie tylko w transport, ale także w inne gałęzie gospodarki.

 

Jakie może mieć konsekwencje kurczowe trzymanie się gospodarki opartej na węglu? Mamy dziś szczyt w Paryżu. Jest też głośne „nie” wobec automatyzmu związanego z uchodźcami. To może mieć skutki negatywne?

- Wrócę do Camerona. On w swoich propozycjach pokazuje, że UE powinna być Unią dobrowolną., która daje krajom możliwości wycofywania się z konkretnych polityk wspólnotowych. Jedną z takich polityk jest polityka klimatyczna. To korzystne dla Polski. Dzisiejsza polityka klimatyczna Unii jest dla polskiej gospodarki zabójcza. Musimy dbać o klimat, ale Polska od roku 1988 zredukowała emisję CO2 o ponad 30%. To więcej niż kraje zachodu, gdzie spadek jest poniżej 10%. Jak bierzemy jako rok referencyjny rok 1990 to nam to utrudnia doszusowanie do wymogów UE. Polska powinna walczyć o wyrównanie szans oceny tego jak powinniśmy redukować swoją emisję. Na ten problem trzeba patrzeć też z drugiej strony. Polityka klimatyczna UE i ta dyskusja mogłyby być dla nas szansą na technologiczną zmianę. Możemy dokonać takiego przewrotu jak gospodarka niemiecka przed 10 laty. Chodzi o zwrot energetyczny, który sprawił, że Niemcy z kraju opartego o tradycyjne surowce, stał się gospodarką opartą o źródła odnawialne. Natomiast to jest bardzo kosztowne. To może dać impuls, ale musi być zgoda wszystkich sił politycznych. Takiej zgody teraz nie ma. W 2004 roku, jak Niemcy zaczynali ten proces, sytuacja globalna była lepsza niż dziś. Rozpoczynanie takich zmian w przededniu trzeciej fali kryzysu jest ryzykowne.

 

Polityka imigracyjna?

- Tutaj zobowiązania Polski, które już są, czyli 7000 uchodźców jest w dużej mierze nieadekwatne. Dziś mówi się, że w zamian za wsparcie dla Turcji, Unia ma przyjąć 300 tysięcy uchodźców. Kraje członkowskie mają deklarować dobrowolnie ich przyjęcie. To mało prawdopodobne. Już widzimy, że Szwecja, Dania zamykają granice. Brakuje już krajów. Podczas pierwszego szczytu, gdzie Polska otrzymała 7000 uchodźców, rozlokowano jedynie 70 tysięcy osób. Przy 300 tysiącach skala jest nie do porównania. Jak weźmiemy pod uwagę algorytm, który był wykorzystany wcześniej to musielibyśmy dzisiaj przyjąć 20-30 tysięcy osób. Nikt nie mówi, że tego nie będzie więcej. Zgody polskiego rządu i innych państw na automatyczny algorytm nie będzie. Jak przyjmiemy te 300 tysięcy uchodźców, co zadeklarowaliśmy wczoraj, trzeba się spodziewać, że Niemcy będą to forsować. Będzie bój. Niemcy nie są na wygranej pozycji. Zwłaszcza w obliczu rosnącej opozycji ze strony Wielkiej Brytanii.

 

Nie powinno nas niepokoić, że premier Szydło spotyka się z przedstawicielami Grupy Wyszehradzkiej a osobno rozmawia to jądro europejskie?

- Sam fakt konsultacji wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej jest cenny. To jeden z najważniejszych wymiarów współpracy, że negocjujemy swoje stanowisko przed szczytami w Brukseli. To nie zawsze wychodziło, były rozbieżności, ale współpraca jest silna i cenna. To nie wyklucza jednak, żeby silna Grupa Wyszehradzka, w porozumieniu z innymi państwami, wpływała na decyzje Europy. Wiadomo, że tamte kraje też się konsultują. Zagrożeniem dla nas byłoby ograniczenie Unii do tego silnego rdzenia. To co powinno Polskę martwić to ograniczenia rynku wewnętrznego wewnątrz UE. To nie tylko strefa Schengen, ale także prawodawstwo. Dzisiejsze prawodawstwo Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, w sposób zakamuflowany, już ten rynek ogranicza. W naszym interesie jest walka o zachowanie rynku wewnętrznego. To podstawa.