Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Lewicy, Maciejem Gdulą.

 

Jest pan posłem krakowskim z Warszawy. Jak teraz będzie z pana krakowską aktywnością?

- Nie zamierzam zniknąć z Krakowa. W przyszłym tygodniu będę w Krakowie. Zajmujemy się organizacją biura poselskiego. Zbudowałem związki z osobami z lokalnej polityce w Krakowie. To się przełoży na krakowską aktywność. Nie ograniczę się do Wiejskiej.

 

Pytam, ponieważ był kiedyś taki poseł, który podkreślał swoje związki z Krakowem, a potem tyle go widziano pod Wawelem. Teraz jest prezydentem Warszawy.

- Rozumiem te wątpliwości. Ja chcę być aktywny w Krakowie. Wiele spraw krakowskich jest istotnych dla ogólnej polityki. Choćby ostatnie demonstracje przed Kurią w Krakowie, problem wymiany pieców w obwarzanku. To ogólnopolski problem smogu. To się łączy.

 

Lewica wymyśliła pakt senacki. Teraz on jest testowany. Jest pan pewny senatorów Lewicy? Jest ich dwójka.

- Jestem pewny senatorów Lewicy. To osoby zaufane. My wymyśliliśmy to. Nie był to zły pomysł. Udało się odzyskać Senat z rąk PiS. Ten sam pomysł w Sejmie nie byłby tak dobry. Suma głosów na opozycję w Sejmie była większa niż w Senacie.

 

Jest pan pewny senatorów PSL, KO i niezależnych?

- Nie wszystkich znam. Ciężko mi dawać głowę za te osoby. Sądzę jednak, że wszyscy senatorowie mają poczucie odpowiedzialności, wiedzą jak to może zmienić politykę w Polsce. Mam nadzieję, że zachowają się rozsądnie, nie będą się kierować swoim interesem. Pójście do PiS teraz to byłby osobisty interes. Opinia publiczna byłaby oburzona, to byłoby oszustwo wobec wyborców.

 

Jeśli uda się utrzymać większość, jak powinien pracować Senat nad ustawami przyjętymi wcześniej przez Sejm?

- Dokładnie. Powinien się przyglądać. Do tego Senat jest przeznaczony. To izba, w której się przygląda pracy posłów, usuwa się błędy, wytyka niedoskonałości. Przez ostatnie 4 lata Senat nie spełniał tej roli. Była to maszynka do głosowania. Trzeba z tym skończyć. Nie po to utrzymujemy tę izbę, żeby to była ozdoba. Ta izba musi działać.

 

Pytanie dotyczyło wątpliwości, czy teraz Senat z izby zadumy nie stanie się izbą zadymy? Słyszymy takie wątpliwości.

- W rozmowach między parlamentarzystami mówi się, że większość opozycyjna w Senacie może uspokoić prace legislacyjne. To troska. Wszystko musi być dłuższe, nie w nocy, musi być więcej czasu. Wątpliwości, czy to nie będzie izba zadymy, są nieuzasadnione. Ewentualne weta Senatu oddala się zwykłą większością. Senat nie zablokuje Sejmu, ale Sejm może dzięki temu pracować rozważniej.

 

Wyobraża pan sobie podobne porozumienie przed II turą wyborów prezydenckich? Jeśli do drugiej tury by weszła Małgorzata Kidawa-Błońska, byłaby to kandydatka do przyjęcia dla Lewicy po głosowaniu ws. uchwały o pogardzie antykatolickiej?

- Za wcześnie na rozmowę o tym. PO ma masę problemów. Zaczynają się rozliczenia wyborcze, nie wiemy kto będzie przewodniczącym, w jakim układzie będzie wybierany kandydat na prezydenta. O Małgorzacie Kidawie-Błońskiej nie chce mówić przy kandydowaniu. To co zrobiła w Sejmie jest oburzające. PO przekonywała, że jest partią otwartości, tolerancji, zachowała się dziwnie wyciągając karty do głosowania przy uchwale dotyczącej tej domniemanej dyskryminacji katolików w Polsce. Małgorzata Kidawa-Błońska zagłosowała za. Po krytyce się wycofała i mówiła, że się pomyliła. Wolałbym mieć kandydata stabilniejszego z opozycji, który nie zmienia zdania w zależności, skąd wieje wiatr.

 

Jak byłby to Władysław Kosiniak-Kamysz to byłby on do przyjęcia dla Lewicy w II turze? To na pewno kandydat stabilny.

- Ten kandydat się wypowiada zdecydowanie w kategoriach konserwatywnych jeśli chodzi o światopogląd. Byłby trudny do zaakceptowania. Pytanie, jak zareagowaliby na niego mieszkańcy wielkich miast. To kandydat bardzo małej partii. Ostrożnie. Pytanie, czy nie trzeba, żeby opozycję reprezentowała kobieta. Kobieta w starciu z Andrzejem Dudą miałaby większe szanse na sukces.

 

Jak teraz będzie w Sejmie? Będzie jeden klub, czy Lewica rozdrobniona?

- W Wiośnie mamy nadzieję na jeden klub. To była oferta dla wyborców, że współpracujemy dla silnej Lewicy. Stawiamy na dyskusję, jesteśmy otwarci na budowę jednego klubu, być może jednej formacji. Nic jednak na szybko. Mamy nadzieję, że wszystkie strony Lewicy usiądą do stołu i razem będziemy występowali w parlamencie.

 

Nie okaże się problemem podział subwencji, która formalnie przypadnie SLD?

- To było wiadomo przed wyborami. Nie sądzę, żeby ktoś miał wątpliwości. Takie jest prawo. To jest przedstawiane jako skok SLD na kasę. Komitet SLD dostanie subwencję. Nie ma niedopowiedzeń. To było wiadome.

 

Jak państwo to rozwiążecie? Nie można przelać środków na konta dwóch pozostałych partii.

- Nie można. Od dawna mówiliśmy o tym. To część projektu. Potrzeba nam zbudowania w dłuższej perspektywie wspólnej formacji. Ona będzie miała środki z subwencji. To było uczciwie postawione. Powinniśmy zbudować silną Lewicę z podmiotów, które tworzyły ten projekt w wyborach.

 

Wywołał pan temat protestu przed Kurią. Uważa pan, że urządzanie przed papieskim oknem dyskoteki w rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża to trafny pomysł? Wielu krakowian czuje się urażonych. Granice dobrego smaku nie zostały przekroczone?

- Nie zostały. Nie było to w rocznicę wyboru papieża, ale w związku z głosowaniem w Sejmie. To oburzenie nie jest uzasadnione. To uderzanie w demonstrację, nie dotarcie do meritum. Meritum to wyrażenie mocnego sprzeciwu, ale radosnego, wobec tego, co działo się w Sejmie. Była głosowana ustawa, której konsekwencją jest penalizacja edukacji seksualnej. To niewiarygodne, że Sejm nie wyrzucił tej ustawy do kosza. Można reagować gniewem, lub pokazać, że młodzież chce edukacji, chce żyć i się cieszyć. Jedyną odpowiedzią nie jest wściekłość, ale radość. To zmiana płaszczyzny dyskusji. Mnie się ten pomysł podobał.

 

Pytam o miejsce i czas. Nie o sam protest. Protestować można.

- Ustawę trzeba widzieć w szerszym kontekście. Proces był przed Kurią. Jest to związane z wypowiedziami arcybiskupa Jędraszewskiego. Mamy ofensywę przeciwko osobom LGBT, przeciwko seksualności. Ta ofensywa ma zepchnąć seksualność na margines, w ciemne miejsca. To niepokojące. Temu się trzeba przeciwstawić. Młodzież powinna rozmawiać o tym w szkole, powinna być dobra edukacja seksualna. Nie powinniśmy się dowiadywać o tym z internetu, z pornografii. To wszystkim zaszkodzi.