Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Ireneuszem Rasiem.

 

Jest pan przekonany, że Trybunał Sprawiedliwości UE zbada sprawę ustawy o Sądzie Najwyższym bez całego kontekstu polityczno-medialnego?

- Ja mam nadzieję, że Trybunał będzie badał do rzeczy sprawę. Dialog Polski, tego rządu z instytucjami UE trwa od wielu miesięcy. Jest przeciąganie liny. Nasi rządzący udowadniają, że kwestie praworządności w Polsce nie są łamane. Przywódcy europejscy uważają, że tak jest. My się musimy zdecydować, gdzie chcemy być. Tam, gdzie wybraliśmy po 1989 roku, we wspólnocie zachodu? Czy we wspólnocie wschodu? To fundamentalne pytanie także w wyborach samorządowych.

 

Można odnieść wrażenie jakby pan był pewien co do wyroku Trybunału.

- Nie jestem pewien. Ja żyję kwestiami lokalnymi. Przygotowujemy PO do wyborów w Krakowie i Małopolsce. Nie chcę się powtarzać. Wielu dziennikarzy pyta mnie o to samo. Co nam grozi, czy UE zdecyduje się na poważne konsekwencje dla Polski? Warto rozmawiać, warto się wycofać z takich pomysłów, które nas wyrzucają ze świata zachodu. My po 1989 roku weszliśmy do świata zachodu. Nawet ci, którzy rządzili przed 1989 rokiem, wpisali się w ten wspólny plan. Dziś rządzący niestety…


Nikt nie mówi, że...

- Właśnie. Oni nie mówią, ale to robią. Oni chcą, żebyśmy weszli w ręce Putina. Ja mówię nie.

 

Nie boi się pan wzrostu nastrojów antyunijnych w wyniku tego sporu i tego, że w końcu ktoś zechce pójść drogą Davida Camerona?

- Wielu Polaków nie wie, o co chodzi. Odpowiedzialność bierze na siebie PiS. Oni mieszają w mediach publicznych. Radio Kraków akurat zachowuje równowagę, ale TVP to tuba mieszająca ludziom w głowach. W wyborach 21 października będziemy decydować o kierunku Polski. Czy będzie korzystać z kolejnej transzy środków unijnych, będziemy współpracować z UE, USA, dalej modernizować Polskę, czy zostaniemy sami i wejdziemy w szpony wschodniego sąsiada?

 

Nikt też nie deklaruje takiego rozwiązania.

- Oni deklarują co innego, ale robią wszystko, żeby zrealizować czarny scenariusz.

 

Jest pan szefem sejmowej komisji sportu. Jak pan ocenia to, co dzieje się w Wiśle Kraków po materiale Szymona Jadczaka, pokazującym powiązania klubu ze środowiskami przestępczymi?

- To była tajemnica poliszynela. Wiedzieliśmy, że w Wiśle dzieje się niedobrze. Od czasu do czasu były aresztowania, informacje o powiązaniu kibiców Wisły, wplątywaniu klubu w działalność niezwiązaną ze sportem. Jestem kibicem Cracovii, ale Wisła to marka Krakowa. Jak z tego wyjść? „Donald matole, twój rząd rozwalą kibole”. Kiedyś Staruch i liderzy pseudokibiców wypowiedzieli wojnę, w uzgodnieniu z kilkoma politykami PiS.

 

Polityki nie musimy mieszać do sprawy Wisły...

- Niestety jest parasol. Jeśli 3 miesiące temu jest akcja CBŚ, aresztowania kibiców związanych ze światem przestępczym… Kilkunastu jest aresztowanych, ale ten najważniejszy chwilę wcześniej leci poza granice to dlaczego?

 

Zna pan odpowiedź na to pytanie?

- Na to pytanie służby kontrolne policji powinny odpowiedzieć same.

 

Co może sejmowa komisja sportu?

- W tej sprawie nic. Służby muszą odpowiedzieć. Takie postępowania pewnie jest prowadzone. To daje do myślenia. Jest przyzwolenie rządzących na te wszystkie działania grup w obszarze stadionu.

 

Nikt nie daje chyba przyzwolenia na to, co pokazał Szymon Jadczak, o ile to się potwierdzi.

- Oni się czują bezkarnie. Nawet premier po skandalu na meczu Lech Poznań – Legia mówił, że trzeba z tym skończyć, ale dziękował kibicom za patriotyczne oprawy. On mówił do tych samych grup. Oprawy dają alibi. To prawdziwe pytania i prawdziwe tezy, o których mówię. Żeby skończyć z tymi gangami, trzeba konsekwentnej polityki. PO ją prowadziła.

 

Pamiętamy „Idziemy po was” ministra Sienkiewicza. Ówczesny minister jednak nigdzie nie doszedł.

- Doszedł, ale potem rządzący bronili Starucha, nie wyciągali konsekwencji, którzy publicznie bili piłkarzy Legii. To było za rządów PiS. Na to jest przyzwolenie. Z tego są potem takie fakty. Zasłużony klub Wisła Kraków ma takie kłopoty.

 

Jakie stanowisko w tej sprawie – podobnie jak sponsorzy, którzy deklarują, że jeśli nie zostanie sprawa wyjaśniona, oni się wycofają – powinno zająć miasto? Przypomnijmy, że stadion przy Reymonta jest obiektem miejskim.

- Prezydent Majchrowski chce, żeby Wisła była marką nadal. Zapewne prezydent chciałby też, żeby środowisko dobrych kibiców Wisły wzięło sprawy w swoje ręce, odbudowali atmosferę. To pytanie do nich, czy są na tyle silni. To tysiące dobrych kibiców Wisły. Oni muszą wziąć sprawy w swoje ręce.

 

Władze miasta coś powinny zrobić?

- Władze miasta czekają, aż kibice Wisły wezmą się do roboty. Kiedy w Cracovii wzięli się do roboty, znaleźli inwestora ze spółki giełdowej. Dlatego Cracovia nie ma wizerunkowych problemów. Ma sportowe, ale to jest przejściowe.

 

Teraz wybory samorządowe. Każde wybory to pakiet obietnic dla Nowej Huty. Potem różnie jest z realizacją tych obietnic. Czego dzisiaj potrzebują mieszkańcy Nowej Huty?

- Komfortu życia, podniesienia terenów zielonych do poziomu odpoczynku. W Nowej Hucie było dobrze...

 

Mówi pan hasłami prezydenta Majchrowskiego.

- Pan pyta, czego chcę jako nowohucianin. Tego oczekuję od prezydenta Majchrowskiego. On to spełni. Jest fantastyczna sprawa przy ścieżkach rowerowych. Jest ich coraz więcej. One muszą być zintegrowane. Spotykamy się wiele razy i ludzie są zadowoleni z komfortu życia, ale chcą więcej. To dobry czas, żeby z nimi porozmawiać. Jak widzę, jak prezydent Majchrowski z nimi rozmawia, to jestem spokojny, że trafi w punkt.

 

A startuje z Nowej Huty prezydent Majchrowski.

- Tak. Po raz pierwszy, gdy został prezydentem, ten wybór zawdzięczał mieszkańcom Nowej Huty. Teraz się weryfikuje.

 

Nic nie mówi pan o miejscach pracy, zapobieganiu znikania punktów, gdzie działali drobni przedsiębiorcy, rekultywacji przestrzeni publicznej w Nowej Hucie...

- Rewitalizujemy przestrzenie zielone, przestrzenie komunikacyjne. To się dzieje od lat. Nowa Huta jest wyzwaniem. Powinna być spokojnym miejscem, sypialnią, czy powinna mieć swoje ambicje? Według mnie powinna mieć ambicje. Pewne miejsca, jak forty, zalew muszą być na nowo zdefiniowane pewnymi inwestycjami. Tego oczekujemy od prezydenta Majchrowskiego w następnej kadencji.