Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, kandydatem Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Sejmu, Arkadiuszem Mularczykiem.

 

Dziś 80. rocznica sowieckiej napaści na Polskę. Pana raport koncentruje się na niemieckich zniszczeniach, ale nie da się nie zapytać przy tej okazji, kiedy raport będzie gotowy? Był przygotowywany na 1 września.

- Faktycznie raport jest w dużej mierze przygotowany. Finalizujemy prace. Myślę, że w kolejnej kadencji będzie czas na publikację i działania. Nie chcieliśmy, żeby ta sprawa była elementem kampanii. To polska racja stanu. Ostatnio słyszeliśmy z ust pani Kidawy-Błońskiej, że PO jest przeciwko reparacjom. Nie chcieliśmy, żeby tu była licytacja wyborcza. Spokojnie po kampanii ta sprawa będzie kontynuowana. W mojej ocenie sprawa szacowania strat wojennych zadanych przez Niemcy i Rosję jest fundamentalna. To wymyka się bieżącej polityce. To kluczowa sprawa dla polityki państwowej. To dotyka naszej historii i jej wpływu na obecną sytuację. Konsekwencje II wojny i okupacji sowieckiej do dzisiaj widzimy. W wielu elementach naszego życia widzimy często te wpływy. Do dzisiaj musimy z tym walczyć.

 

Komisja planuje w nieodległej przyszłości rozszerzyć raport o zniszczenia dokonane w Polsce przez Armię Radziecką?

- Na dzisiaj nie ma takich planów. Sprawa strat niemieckich musi być przeforsowana wcześniej. Również problematyka szacowania strat zadanych przez Rosję sowiecką po najeździe i okupacji powinna być podniesiona. W niektórych krajach bałtyckich powstały takie raporty dotyczące strat zadanych przez Rosję sowiecką. Przez 30 lat wolnej Polski nie powstały takie szacunki. Jest to związane pewnie z lękami i obawami, które powinny być zrzucone. Jesteśmy wolnym krajem, jesteśmy w NATO, UE. Każdy taki kraj powinien mieć wiedzę polityczną, historyczną o skutkach okupacji. Trzeba o tym głośno mówić. Polityka historyczna jest niezwykle ważnym elementem budowania polityki państwowej.

 

Przyszła kadencja może być momentem, kiedy rozpoczną się prace związane z raportem o stratach zadanych przez Armię Radziecką?

- To nie jest łatwy proces. W przypadku strat zadanych przez Niemcy opieraliśmy się na raporcie sporządzonym zaraz po wojnie. Nigdy nie było w Polsce klimatu, żeby stworzyć raport związany ze stratami zadanymi przez Rosję. Byliśmy rosyjską satelitą. Podjęcie prac wymagałoby olbrzymiego wysiłku. Trzeba dokumentację zebrać od początku i liczyć. To trudne. RP utraciła niemal 50% terytorium po 17 września. Straciliśmy Kresy Wschodnie, 5 województw, miliony obywateli. Wielu z nas ma tam swoje korzenie. To dziedzictwo zostało stracone. Nie było jednak nigdy klimatu, żeby to badać. To byłoby wielkie wyzwanie. Byłoby to znacznie trudniejsze niż szacowanie strat zadanych przez Niemcy. Byłoby to jednak możliwe. Dla naszej samoświadomości… To byłby ważny argument na forum międzynarodowym. Dzisiaj polityka historyczna jest ważnym elementem polityki publicznej. Widać to w przypadku Izraela i stowarzyszeń żydowskich, które dzisiaj formułują roszczenia finansowe oparte o straty wojenne i uzyskują to. Niemcy do dzisiaj płacą wielkie odszkodowania Izraelowi i Żydom. To jest realne.

 

Rozmawiał pan z sądeckimi przedsiębiorcami o podniesieniu płacy minimalnej do 4000 złotych w 2023 roku? Jeśli tak, to co na ten temat mówią przedsiębiorcy?

- Deklaracje, które padły w czasie kampanii dotyczące minimalnego wynagrodzenia, odnoszą się do procesu rozłożonego w czasie. Część przedsiębiorców się boi, czy dadzą radę podołać obciążeniom. Jednak trzeba podkreślić, że to proces rozłożony w czasie. Podjęto wiele różnych działań ze strony administracji rządowej, żeby zmniejszyć obciążenia podatkowe, wprowadzić ulgi dla przedsiębiorców. Jest cała paleta programów progospodarczych. Pracownicy jednak wszelkich firm, także zagranicznych, powinni korzystać ze wzrostu. Ludzie pracują w marketach na umowach śmieciowych i najniższym wynagrodzeniu. Efekt wzrostu powinni odczuć wszyscy. Myślimy o przedsiębiorcach, szanujemy ich.

 

Małe i średnie przedsiębiorstwa to 2/3 PKB. Dlatego pytam o zdanie sądeckich przedsiębiorców.

- Musiałby pan sondę zrobić. Są ich tysiące. Wiele osób z zaciekawieniem i niepokojem przygląda się kwestii tego, jak sobie z tym poradzą. Według deklaracji prezesa Kaczyńskiego, będzie to rozłożone w czasie. Staramy się, żeby efekty naszej dobrej polityki dotykały wszystkich Polaków, żeby każdy mógł godnie żyć. Nie chcemy szkodzić przedsiębiorcom. Zależy nam na miejscach pracy i ich rozwoju.

 

Jest jeszcze maksymalny, 30-krotny limit składek na ubezpieczenia rentowe i emerytalne. Na ten temat pan rozmawiał z biznesem sądeckim?

- Mamy różne firmy w naszym regionie. Są wielkie, duże, średnie i małe. Każdy analizuje jak to wpłynie na ich działalność. To dotyczy procesu rozłożonego w czasie. Wzrost nie będzie zaraz po wyborach. Ten proces ma doprowadzić do godnych zarobków w Polsce.

 

Po co są proponowane zmiany dotyczące aresztowania posła i zniesienia immunitetu? Miała tutaj znaczenie sprawa senatora Koguta?

- To pewna propozycja programowa, którą składa PiS. Widzimy, że dochodzi do sytuacji, które budzą nasze wątpliwości. Osoby z zarzutami są bronione, bo immunitet uzależnia możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności te osoby. Decydują o tym ciała kolegialne. W pewnych sytuacjach dochodzi do nadużyć. Dlatego proponujemy korekty. Nie chodzi o to, żeby bez sądów i możliwości obrony aresztować takie osoby, ale o ograniczenie możliwości ochrony takich osób przez ciała kolegialne. To budzi wątpliwości. Nie wszyscy są traktowani jednakowo. Z tym chcemy walczyć.