Zapis rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Kuligiem, wiceprezydentem Krakowa ds. kultury i polityki społecznej.

 

Prezydent Majchrowski przekonywał niedawno w Radiu Kraków, że wypłata świadczeń w ramach programu 500+ rozpocznie się raczej później niż wcześniej. Kiedy planuje pan pierwsze wypłaty?

- Staramy się do tego przygotować jak najlepiej. Wszystkie szkoły, przedszkola, żłobki, filie MOPS i Urzędu Miasta będą przyjmowały wnioski. Jak chodzi o wypłaty, to ważne jest dostarczenie systemu informatycznego. Z informacji, które dzisiaj uzyskałem, zachodzi obawa, że to będzie początek kwietnia. Niezwłocznie będziemy weryfikować te wnioski. Będziemy się to starali robić bez zwłoki, żeby pieniądze trafiły do ludzi.

 

Spodziewa się pan kolejek po 1 kwietnia do okienek?

- Właśnie z tego powodu zdecydowaliśmy się na niestandardowe rozwiązanie. Składanie wniosków w szkole czy przedszkolu nie jest normalne. Jednak tam, gdzie są dzieci, zachodzi szansa, że rodzice szybko to złożą.

 

Przelewy internetowe czy kolejki do kasy?

- Ustawa przewiduje różne sposoby - przelewy, przekazy pocztowe i wypłatę w kasie. Nie ukrywam, że najdogodniejszy jest przekaz na konto. O to będziemy apelowali.

 

Ze strony wojewody są sugestie, żeby sprawdzać, jak pieniądze są wykorzystywane w rodzinach dysfunkcyjnych. Jak państwo to zrobicie?

- Będziemy to realizować za pomocą naszych zwykłych systemów. Pracownicy MOPS będą robili wywiad społeczny. To sprawa delikatna.

 

Możemy się spodziewać, że pracownicy MOPS będą pytać sąsiadów, co się dzieje w tych rodzinach?

- Nie ma jednego systemu. Czasami są sygnały od sąsiadów. Wtedy trzeba porozmawiać z sąsiadem i zorientować się, czy przesłanki są prawidłowe. Czasami wynika to z opinii nauczycieli. Oni są z dziećmi najbliżej. Oni widzą różnego rodzaju dysfunkcje, na przykład fakt, iż dziecko jest głodne. To istotny sygnał.

 

Teraz budżet obywatelski. Dzisiaj otwiera pan punkt konsultacyjny. Pan jest zwolennikiem tego narzędzia partycypacji czy podchodzi pan do tego z dystansem?

- Nam brakuje społecznej otwartości mieszkańców na kwestie związane z ich funkcjonowaniem w mieście. Wszyscy wolą się zamknąć w domu. Inicjatywy obywatelskie są po to, żeby zorganizować przestrzeń publiczną dla większej grupy ludzi. Dlatego takie angażowanie się obywateli jest cenne.

 

Jak pokazują doświadczenia, to początkowe zainteresowanie z czasem słabnie. Co chce pan zrobić, żeby większa ilość mieszkańców wzięła w tym udział?

- Mieszkańcy, którzy składają projekty i głosują, mają wrażenie, że to głosowanie to czarodziejska różdżka i od razu coś się wykreuje. Życie jest bardziej bogate. Konieczne są zezwolenia, analizy. Proszę pamiętać, że istnieje wiele instytucji, które uzależniają realizację takiej inicjatywy. To instytucje od nas niezależne. To elektrownia, gazownia czy konserwator zabytków. To jest powód, dla którego niektóre projekty nie są realizowane od razu. Wszystkie projekty z pierwszej edycji zostały zrealizowane. Mamy jeszcze kilka ważnych projektów, które często są przywoływane przez ludzi, jako przykłady niezrealizowanych zadań. Fakt, że to nie dzieje się szybko sprawia, że we wszystkich miastach, w których jest budżet obywatelski, w drugiej edycji spada zainteresowanie mieszkańców. To wynika też z faktu, że inicjowanie takiego projektu to jest nowość. To budzi zainteresowane. Coś co jest powtarzalne, budzi mniejsze zainteresowanie. Tym niemniej, większy udział mieszkańców jest konieczny. Stąd promocja budżetu. W ubiegłym tygodniu promocja była w M1. Teraz jest w Bonarce. Tam będziemy promować budżet obywatelski.

 

Budżet obywatelski ma przed sobą przyszłość w Krakowie? Może trzeba będzie go wygasić? Prezydent Majchrowski mówił, że tym powinny zajmować się dzielnice.

- Niektóre projekty przekraczają granice dzielnic. Wtedy są to projekty miejskie. Wszystko w rękach mieszkańców. Jak nie zatrzymamy spadku i stanie się to niszowe, to nie będzie miało to racji bytu. Jak zwiększymy zainteresowanie, to powinno to trwać. Obywatelskości uczy się przez dłuższy czas.

 

Teraz kultura i plany związane z Biblioteką Kraków. Ten docelowy projekt to Skład Solny i jednocześnie połączenie katalogów bibliotek dzielnicowych?

- Tak. To jest taki szkielet pomysłu. Tu jest istotne, żeby wykorzystywać cenne inicjatywy poszczególnych bibliotek, żeby to były pomysły w całym obszarze. Jest ciekawy projekt realizowany w Śródmieściu – „patroni naszych ulic”. Ten projekt był realizowany w szkołach podstawowych i gimnazjach. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to był projekt ogólnomiejski, żeby dzieci zainteresować tą najbliższą historią. To jeden z przykładów. Jest potrzeba, żeby taka Biblioteka Kraków stała się dodatkowym bodźcem rozwoju czytelnictwa, zainteresowania książkami i uczestnictwem w pozyskiwaniu różnych informacji o dobrach kultury. Dzisiejsza biblioteka to także mediateka, możliwość korzystania z zasobów internetowych, zasoby internetowe muzeów i galerii sztuki. Tam można pozyskać wiele informacji, jak dotrzeć do tych zbiorów. Cieszy mnie to, że bibliotekarze są tak otwarci na współpracę ze starszymi. Powinniśmy rozwijać dostawę książki do domu do osób starszych. Dla ich książka to otwarcie na świat.

 

Słyszymy także, że ta Biblioteka Kraków w Składzie Solnym miałaby pełnić funkcję Muzeum Krakowskich Noblistów.

- Jest dla nas istotne, że do tej pory nie stworzyliśmy miejsca, gdzie można by udostępniać dorobek wybitnych pisarzy, którzy mieszkali w Krakowie. Tworzył tutaj Lem, Śliwiak, ważny etap życiowy rozpoczął tu Conrad. Dobrze by było, żeby ta biblioteka zadbała o ten ich dorobek i pokazała innym, że umiemy nim zaciekawić innych. Stąd pomysł, żeby powstały w tym miejscu miejsca dla pobytów literackich dla literatów z Polski i z zagranicy.

 

Kiedy?

- Jak wszystko dobrze pójdzie, to połączenie nastąpi w tym roku. Jeśli chodzi o główną siedzibę w Składzie Solnym, to zależy nam, żeby to było na rocznicę odzyskania niepodległości.

 

Pracownicy bibliotek dzielnicowych boją się zwolnień.

- Jestem zatroskany tym. Wielokrotnie kierowaliśmy do nich komunikat, że nie ma obawy o zwolnienia. Na ostatnim zespole ds. połączenia bibliotek dostarczyliśmy informacje dla związków zawodowych, że żadnych zwolnień nie będzie. Wszyscy będą potrzebni. Będą nowe wyzwania. Nawet będzie wymagane większe zatrudnienie.

 

Na koniec pytanie o obóz Płaszów. Kiedy nastąpi formalne przejęcie tego terenu przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa i uporządkowanie tego terenu?

- To ogromne wyzwanie. Dzisiaj będę o tym rozmawiał z dyrektorem Niezabitowskim. Chcemy, żeby ten obszar był przedmiotem gospodarki przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. Na przełomie ubiegłego i tego roku, udało nam się złożyć dwa projekty w ministerstwie kultury, które zawierają środki na prace koncepcyjne. Projekt mamy. On musi być dostosowany do oczekiwań różnych środowisk, w tym żydowskich. To oni tracili tam życie. Dialog z nimi musi być częścią składową pracy nad koncepcją tego muzeum. To jest nasz obowiązek. Trzeba to zrobić.

 

Kiedy?

- Wejście w skład Muzeum to kwestia tego roku. Uporządkowanie jest uzależnione od tego dialogu z zainteresowanymi. Dla mnie to rzecz niezwykle ważna. Byłbym szczęśliwy, jakby w tym roku była ostateczna koncepcja, która zadowoli wszystkich.

 

Mówił pan o tym, że Kraków będzie chciał dostać wsparcie z budżetu centralnego. Nie niepokoją pana ostatnie decyzje? Nie ma pieniędzy dla Mangghi, MOCAK-u.

- Zawsze by się chciało, żeby te instytucje otrzymały środki. To nie zdecyduje jednak o ich funkcjonowaniu. Oczywiście każde pieniądze są potrzebne, każde zostaną wykorzystane, ale te decyzje nie są dla nas dramatyczne. Niektóre nasze przedsięwzięcia, jak Sacrum Profanum, uzyskały duże wsparcie. Trudno mówić o jednoznacznie negatywnym stanowisku ministerstwa w stosunku do miasta.