Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.

 

Prezes PiS stawia ultimatum. Doprecyzowania prawa aborcyjnego musi być ponadpartyjne. Czy do prac nad nowelizacją przystąpi Koalicja Obywatelska?

- Jakie pan prezes może stawiać ultimatum? On mógł postawić ultimatum pani Julii Przyłębskiej, swojemu odkryciu towarzyskiemu, i poprosić, żeby w tym czasie się tą sprawą nie zajmowała.

 

Czy Koalicja Obywatelska przystąpi do prac nad nowelizacją ustawy?

- Do jakich prac? Jakimkolwiek warunkiem jest przywrócenie stanu sprzed orzeczenia. Nie wiem jak prezes chce przekonać panią Julię, żeby przywróciła tamten stan. Pewnie to ciężkie. O czym tu rozmawiać? Najpierw wywołali chaos w ciężkich czasach. Nie dało się spodziewać, że taka decyzja spowoduje emocje społeczne? Teraz jest ultimatum.

 

Mówimy oczywiście o propozycji prezydenta Andrzeja Dudy.

- To jest de facto zaostrzenie prawa aborcyjnego. Był kompromis przez lata, z którym wiele osób się zgadzało. Niektórzy z bólem, bo wiele osób chce liberalizacji. Nagle jest taki wyrok i będziemy rozmawiali o nowym kompromisie, który jest zaostrzeniem?

 

Czyli raczej KO nie przystąpi do pracy, mimo że za ten nowy kompromis ma odpowiadać była wicepremier Jadwiga Emilewicz? Tak trudno się porozumieć z Jadwigą Emilewicz?

- Przedsiębiorcy mogą coś na ten temat powiedzieć. Pani premier miała lepsze i gorsze okresy. Nie wszystkim się dobrze z nią rozmawiało.

 

Czyli Koalicja przystąpi do prac nad propozycją prezydenta i Porozumienia?

- To decyzje zarządu partii, ale moim zdaniem absolutnie nie.

 

Czyli niech Rządowe Centrum Legislacji drukuje wyrok, który miał być opublikowany wczoraj?

- Niech wymyślą jak cofnąć to, co się stało. Mają prawników, którzy zawsze pouczali autorytety. Teraz znajdą sposób, żeby to cofnąć.

 

Protesty kobiet wpływają na sondaże. Zjednoczona Prawica wyraźnie traci, rosną słupki Hołowni. Koalicja Obywatelska bez zmian. Dlaczego?

- To tak duże emocje i tak duże nagromadzenie czynników, że sondaże można sprawdzać miesiąc, dwa po zdarzeniach. Rośnie teraz antysystemowy Hołownia. Ludzie są na ulicach. Gdy są takie protesty, partie poza parlamentem zyskują. Czemu Lewica nie rośnie? To najbardziej naturalna sytuacja w dobie takich protestów. Były dwa sondaże. Teraz analizowanie ich na gorąco nie jest najlepszym pomysłem. My też nie jesteśmy twarzą tych protestów. Pomagamy, dajemy pomoc prawną osobom pokrzywdzonym. Wspieramy, ale nie są to protesty przez nas wywoływane i organizowane. Spokojnie. Nie sondaże są najważniejsze. Trzeba przywrócić stan sprzed decyzji TK i uspokoić nastroje społeczne. One powodują ryzyko.

 

O tym, że te protesty nie są inspirowane przez KO może świadczyć to, że Platformę Obywatelską sami protestujący nazywają Plebanią Obywatelską. Mozę nie liczą na PO w tej sprawie?

- Aż tak nie jest. Byłem na wielu protestach. Na niektórych proszono mnie o zabranie głosu. Nie spotkałem się tam ze słowem krytyki w stronę PO. My tego nie organizujemy, ale jesteśmy tam. Parlamentarzyści są na protestach z pomocą prawną. Interweniowaliśmy u policjantów. Sam to robiłem. Chcemy rozmawiać o tym, czy sondaż 2% w tą czy w tą poszedł?

 

Na pewno czytał pan wpis Ilony Łebkowskiej zatytułowany „Wstyd mi, że na was głosowałam”. Łepkowska pyta, gdzie są liderzy KO gdy płoną ulice? Pan mówi, że jest, na zdjęciach widzimy poseł Niedzielę z Małopolski, senatora Klicha. Gdzie reszta?

- Wielu naszych liderów jest na protestach. Widziałem Borysa Budkę.

 

Mówię o Małopolsce.

- W Małopolsce. No tak. Z tego co wiem, pani poseł Augustyn jest chora. Może nie każdy poseł chce. Nie chcę odpowiadać za każdego. W skali kraju nasi parlamentarzyści są na protestach. Oni dają pomoc prawną, udostępniają numery telefonów. Duchem jesteśmy z protestującymi, ciałem często też.

 

Jaka jest dzisiaj propozycja KO oprócz tej, którą pan już wypowiedział – nawarzyli piwa, niech teraz je wypiją?

- Dokładnie taka. Czekamy. Łatwo jest dojść do ognia i pytać opozycję jak to zgasić. Mamy rząd, pseudo Trybunał, panią Julię. Niech myślą co z tym zrobić.

 

KO nie wzięła także udziału w rozmowach poświęconych pandemii. Chodzi o wczorajsze spotkanie z premierem Morawieckim. Wcześniej KO domagała się nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu ws. pandemii. Wczoraj na spotkaniu byli przedstawiciele PSL, Konfederacji. Dlaczego Koalicja nie przyszła na spotkanie?

- Pan premier stosuje dziwne triki. W Sejmie nie będziemy rozmawiać o pandemii, wszystko jest pod kontrolą, jest stabilnie. Słyszymy takie stwierdzenia, że opozycja tylko przeszkadza. Potem są spotkania, które są tajne, czy oficjalnie? Nie wiemy. Nie są publiczne. To tak ważne kwestie, że nie wciągniemy się w sprawy, w których przekaz premiera jest taki, że przyszli, ale tylko się czepiali. My stawiamy postulaty publicznie. Trzeba więcej testować. Kiedyś wykrywalność była na poziomie 10%, teraz 30%. Testujemy za mało. Nie ma respiratorów, szczepionek, środków, lekarzy. Zgłaszamy poprawki, które są odrzucane. Potem się nas zaprasza na tajne spotkania, na których nie wiemy, o czym będzie rozmowa. Premier mówił, że być może porozmawiamy o aborcji. Po to jesteśmy parlamentarzystami, żeby nasze spotkania były publiczne.

 

Nie obawia się pan, że ktoś postawi zarzut, że KO abdykowała? Przy prawie aborcyjnym słyszymy, żeby PiS pił piwo, które wypił. Spotkanie ws. pandemii też było kontestowane. Gdzie dzisiaj jest Koalicja Obywatelska?

- W Sejmie. Dochodzą mnie plotki, że Sejm się nie odbędzie w tym tygodniu. Od tego jest Sejm, żeby dyskutować, zajmować się projektami ustaw. My zgłosiliśmy od początku pandemii kilkanaście projektów. O żadnym nie rozmawialiśmy w Sejmie. Leżą w zamrażarce. Mamy rozmawiać tajnie? Jest wola rządu, żeby nas słuchać? Byliśmy miesiąc temu na kontroli w Urzędzie Wojewódzkim. Sanepid od początku pandemii nikogo nie zatrudnił, za nadgodziny mieli płacone czerwca i finansowanie Sanepidu wzrosło o 2%. To słuszna skala? Mówimy o tym, że trzeba coś z tym robić, zwiększyć finansowanie. Słyszymy tylko pusty śmiech. Jak rozmawiać poważnie? Pytamy premiera w Sejmie, czy będą lockdowny, czy są branże zagrożone. On mówi, że nic się nie dzieje. Potem z dnia na dzień zamyka gastronomię. Ludzie mieli zatowarowanie, przyjęcia. Zostali z tym. Jak my mamy poważnie rozmawiać, jak jesteśmy okłamywani?

 

Jest pan przedsiębiorcą. Co teraz? Punktowe lockdowny jak do tej pory, czy raz a dobrze na twardo? Wiele krajów Europy decyduje się na całkowity lockdown.

- Nie jestem wirusologiem. Powinni mówić specjaliści od epidemii. Oni widzą jak działania przekładają się na wzrost zakażeń. To da się zaplanować. Jak trzeba zamknąć jakąś branże, ona powinna wiedzieć wcześniej, żeby nie zaopatrywać się w towar i nie móc go sprzedać. Potem państwo nie kupuje respiratorów, bo kupuje chryzantemy. Tak się nie działa. Planowanie do przodu. Jak branża jest zamknięta, powinna dostać nowy PFR, umorzenie starego, zwolnienie z ZUS, wzięcie na siebie kosztów części pracowników. Nasza firma działa też w Austrii. Tam tak to działa. Jak jest zamykana branża hotelarska, wszyscy dostają tanie kredyty nieoprocentowane. W Polsce idzie się po niego, ale mówią, że pan ma stratę w ostatnich miesiącach i nie ma kredytu. Tak mają gastronomicy. BGŻ tak gwarantuje kredyty. To absurd.