Zmysłowość, pasja i elegancja, ale też nieoczekiwane zwroty ciała, pełne dramatycznych napięć między tańczącymi. Prostota, ale i finezja. Takie jest tango, to rodem z Argentyny czy Urugwaju. Plebejski taniec, który zrewolucjonizował w XX wieku mieszczańskie salony Europy. Tę rewolucyjność wykorzysta Sławomir Mrożek w swoim „Tangu” w którym, jak pisał – znakomity krytyk Jan Błoński „Podejmuje kwestię niemalże... planetarną: kryzys i prawdopodobny kres cywilizacji prącej zabobonnie naprzód”.
Młody intelektualista Artur chce, wykorzystując do tego tradycyjny ślub z kuzynką Alą, przywrócić ład w świecie bez norm ”gdzie …wszystko jest dozwolone, gdzie nie ma ani zasad ani wykroczeń”, w świecie stworzonym przez zrewoltowane pokolenie jego rodziców. Ów groteskowy bunt kończy się jego śmiercią z rąk chamskiego Edka, dotychczasowego kompana do gry w karty czy kochanka imponującego „prostotą … jak samo życie”.  To, nie wolne od manipulacji, dążenie Artura do zbudowania nowego świata doprowadza w końcu do realnego i groźnego w konsekwencjach działania. Brutalny Edek, którego wdzięk tak pociąga matkę Artura, Eleonorę przejmie władzę i pociągnie do finałowej La Cumparsity sprzymierzeńca Artura ,wuja Eugeniusza. Zatańczą „klasycznie z wszystkimi figurami i przejściami tanga popisowego” konformistyczny choć tęskniący do świata wartości  Eugeniusz i zwycięski Edek w lokajskim uniformie i przyciasnej marynarce zdartej z Artura.


Jednak tarnowskie „Tango” w reżyserii Edwarda Wojtaszka nie przynosi ani tego dramatycznego napięcia miedzy partnerami rodem z argentyńsko urugwajskiego tańca ani zanurzonej w groteskowym obrazie tragikomedii Mrożka walki przeciw obecnym w naszym „tu i teraz” cywilizacyjnym czy ideologicznym zagrożeniom świata.

Tarnowskie „Tango” pozostaje zagubione pomiędzy świetnym, uniwersalnym tekstem Mrożka a zupełnie nie wykorzystaną próbą jego współczesnej interpretacji. 

W to zagubienie wpisuje się też scenografia Weroniki Karwowskiej. W gigantyczną biblioteką z poprzewracanymi książkami i ich stertami porozrzucanymi po scenie dołączone zostają elementy salonowego (?) bałaganu z Mrożka, katafalk czy staroświecki wózek dziecinny. Gdy porządek zostanie przywrócony książki znikną. Zostaną puste półki. Czy były więc one jedynie elementem owego bałaganu?  


Nie do końca odnajdują się w przypisanych im rolach także aktorzy. Ulotni się gdzieś, przypominająca bardziej kloszardkę, ekstrawagancka babka Eugenia - Ewy Sąsiadek. Wuja Eugeniusza - Mariusza Szaforza uratuje trzymający się wersji Mrożka, kostium. Stomil, ojciec Artura awangardowy artysta, burzyciel starego porządku - Ireneusza Pastuszaka okaże się infantylnym eksperymentatorem. Scena purnonsensowej nowej wersji początku świata, przez Mrożka zgrabnie ukrócona słowami „Węża mamy w domyśle. Wszyscy znamy te historię.”  - tu zostaje rozbudowana o dopisany fragment z Księgi Rodzaju i odegrana na dodatek w stylu kabaretowego skeczu. Postać Ali, kuzynki i narzeczonej Artura zawieszonej między rewolucją obyczajową pokolenia rodziców a powrotem do wartości, w wykonaniu Matyldy Baczyńskiej sprowadzona została głównie do złości, krzyku i epatowania wdziękami, co ułatwia jej kostium, porozpinana nadmiernie bardziej podomka niż koszulka i eksponowane czerwone majteczki. A Mrożek pisał wyraźnie: "Ala w długiej do ziemi, nieprzezroczystej - uwaga dla reżyserów o zbyt łatwych skojarzeniach -  koszuli, pełnej zakładek, falbanek, aż wyglądającej raczej na strój niż koszulkę nocną ". Czasem warto posłuchać sugestii autora, który wie co i po co pisze. Eleonora, matka Artura - Dominiki Markuszewskiej, odzyska swoją niejednoznaczność, gdy porzuci nadmierną egzaltację i mało związany z rewolucją obyczajową peniuar. Edek – Tomasza Wiśniewskiego, wbijając się w strój lokaja, pokazał wreszcie, tak ważną w tej sztuce, wyrazistość postaci zbudowaną na aktorskiej sztuce a nie tylko aktorskich grepsach.

Postacią numer jeden i sztuki, i spektaklu okazał się odtwarzający postać Artura -  Filip Kowalczyk. To niewątpliwie najlepiej i najbardziej przekonująco zagrana postać. Artur- Kowalczyka jest przemyślany. Bywa wyciszony i subtelny, ironiczny i bezwględny, umiejętnie operuje emocjami  aż do iście hamletowskiej szarży w końcowych partiach tej groteskowej tragikomedii.

 

S. Mrożek "Tango". reżyseria Edward Wojtaszek. Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie. Premiera 11 maja 2019 

 

 

J.Drużyńska