„Wszyscy albo nikt”

Reż. Kheiron

Prod. Francja 2015

Akcja filmu rozpoczyna się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Młody chłopak Hibat Tabib właśnie skończył prawo i zamiast na zawodową praktykę trafia – przyłapany na opozycyjnej działalności – za kraty. Tam jego sytuację ogromnie pogarsza odmowa… zjedzenia ciastka. Ale to urodzinowe ciastko, prezent od Rezy Pahlawiego, znienawidzonego szacha Iranu. Niebawem w wyniku islamskiej rewolucji tytan zostaje obalony. Władzę objął ajatollah Ruhollah Chomeini i jego zwolennicy, szybko przekształcając państwo w republikę islamską, w której nie konstytucja, a religia stała się dobrem najwyższym. Inaczej myślący – jak Hibat i jego żona, która właśnie powiła mu potomka – musieli salwować się ucieczką. Po roku tureckiej tułaczki trafili do Francji, gdzie otrzymali azyl i do ojczyzny już nie wrócili. Hibat szybko znalazł wspólny język z miejscowymi, a za swą działalność integrującą miejscowych z „obcymi” otrzymał nawet Legię Honorową.

I to właśnie historię swego ojca opowiada Kheiron, który w swym debiutanckim filmie staje po obu stronach kamery, wcielając się także w jego postać. Towarzyszy mu urodziwa Leïla Bekhti, znana z efektownej roli Djamili w głośnym „Proroku” (2009) Jacques’a Audiarda. Film wart obejrzenia, zwłaszcza teraz, gdy słowo „obcy” znów brzmi coraz bardziej obco.

 

 

 

 

Jerzy Armata