Historia opery sięga XVI wieku, wyrosła z doświadczeń starogreckiego dramatu, średniowiecznego moralitetu i renesansowego ducha.  Zrodziła się we Florencji, gdzie w 1597 roku wystawiono „Dafne” Jacopo Periego, co dziś uznawane jest za pokaz pierwszej opery. Kompozycja ta nie zachowała się do naszych czasów, ale już druga opera tego samego twórcy „Euridice” przetrwała. Po raz pierwszy została pokazana w 1600 roku podczas zaślubin Marii de Medici z królem francuskim Henrykiem IV. Początkowo dostępna możnym tego świata z biegiem lat stała się rozrywką szerszej publiczności, głównie jednak dobrze urodzonej.

Forma opery, taka w której jest uwertura a następnie trzy akty, na które składają się arie poprzedzone recytatywami, czy duety albo sceny zespołowe ukształtowała się już za czasów Alessandra Scarlattiego. Przez lata kompozytorzy, ulepszali ten gatunek, reformowali, zmieniali. Wiele wniósł Christoph Wilibald Gluck czy później Richard Wagner, który z opery stworzył dramat muzyczny.  Początkowo językiem opery był włoski, francuski, angielski czy niemiecki.  W XIX wieku, gdy powstały tzw. szkoły narodowe, pojawiła się opera w różnych językach. Zresztą ten XIX wiek, można nazwać złotym wiekiem opery, w którym tworzyli najwspanialsi twórcy m.in. Bizet, Verdi, Puccini. To właśnie wtedy opera otworzyła się też na szerszą publiczność. I choć w XX wieku operze wróżono koniec, jednak przetrwała dzięki kompozytorom takim jak w Polsce np. Krzysztof Penderecki a ostatnio Paweł Mykietyn, dla których ten gatunek ciągle jest interesujący i dzięki publiczności, która chce brać udział w przedstawieniach, nawet jeśli, tak jak to bywa w Krakowie, o bilet trzeba zawalczyć, a jego zdobycie wcale nie jest łatwe.

Operetka, to młodsza siostra opery. Już sama jej nazwa wywodzi się od słowa „operetta”, co znaczy mała opera. Wyrosła w XIX wieku we Francji z teatrzyków bulwarowych, była więc rozrywką masową. Choć formę ma zbliżoną do opery, to jednak jest lekką komedią, a fragmenty śpiewane, sąsiadują z tańcem czy scenami mówionymi. Gdyby nie było we Francji Jakuba Offenbacha którego dzieła takie jak „Orfeusz w piekle” (1858), „Piękna Helena” (1864),  czy „Wielka księżna Gérolstein” (1867), uznawane za arcydzieła muzyki operetkowej, to pewnie nie pojawiła by się operetka w Wiedniu. Bo to właśnie tam, w tej  formie powstały arcydzieła tego gatunku, takich kompozytorów jak Franz von Suppé, Johan Strsuss (syn), a później m.in. Franz Lehár, Imre Kálmán. Co prawda wiedeńczycy francuski kankan zastąpili walcem, to jednak doprowadzili operetkę do mistrzostwa.

Specyfika operetki wykształciła specjalny rodzaj artystów, którzy muszą być wszechstronni: świetnie śpiewać i tańczyć być dobrymi aktorami, umieć podawać tekst słowny, a także być jeszcze atrakcyjnymi wizualnie. Na tej scenie aparycja liczyła się na równi z innymi talentami. Ci którzy spełniali te wszystkie cechy i byli utalentowani muzyczne stawali się gwiazdami. W tym gatunku taką gwiazda był m.in. Jan Kiepura, także aktor filmowy i śpiewak operowy, który wraz ze swoją żoną Martą Eggerth, artystką typowo operetkową przez lata na Boadway’u występował w „Wesołej wdówce” Lehara, co cieszyło się ogromnym powodzeniem, a później ruszył z tym tytułem w objazd po Amerykach.

Zresztą operetki były przez publiczność uwielbiane. Pamiętam, gdy byłam dzieckiem, to widziałam, że wieczorami do Operetki w Krakowie, która mieściła się przy ul. Lubicz, w dawnej ujeżdżalni (tam gdzie dziś jest foyer Opery), ciągnęły tłumy. Operetka wystawiana była prawie codziennie, a takie jej gwiazdy jak Iwona Borowicka, czy Janusz Żełobowski, albo Wanda Polańska, Jan Wilga, Krystyna Tyburowska, wzbudzały zachwyt publiczności.

Dziś Operetka zniknęła z nazwy Opery Krakowskiej (dawniej: Opera i Operetka w Krakowie) a operetka jako gatunek, także zniknęła ze sceny. Przez najbliższe trzy miesiące – co sprawdziłam na stronie Opery Krakowskiej – nie pojawi się ani jeden tytuł tego gatunku., Trudno to zrozumieć, tym bardziej, że ciągle to właśnie operetka cieszy się miłością widzów. Widać to najlepiej podczas Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju. To właśnie na koncerty operetkowe przychodzi największa publiczność i to właśnie na operetkę bilety sprzedają się najlepiej.

Dlaczego więc operetka w Operze Krakowskiej nie jest wykonywana? Nie wiem, trudno to zrozumieć. Miłośnicy operetki nie dają jednak za wygraną. W Krakowie nawet pojawiły się propozycje, by reaktywować teatr operetkowy. Skoro tym gatunkiem nie jest zainteresowana Opera Krakowska, to może trzeba stworzyć coś nowego? Może to jest dobra droga?  

Bardzo mnie ucieszyło, że w Alei Róż, w sobotę 8 września odbędzie się „Gala operetkowa” organizowana przez KBF z udziałem Opery Krakowskiej. Ale gdy przeczytałam program, tej gali, to zauważyłam, że prawie nie ma tam operetki. Poza jednym wyjątkiem i piosenkami neapolitańskimi, w programie króluje opera. Oczywiście warto się wybrać, bo zabrzmią największe przeboje, ale żal, że operetka pozostała jedynie w nazwie wieczoru. Wystąpią: Katarzyna Oleś-Blacha, Monika Korybalska, Andrzej Lampert i Tomasz Kuk z towarzyszeniem Orkiestry Opery Krakowskiej pod batutą Tomasza Tokarczyka. Początek godz. 20. Wstęp wolny!

A operetka? No cóż, jako gatunek potrzebuje reanimacji, zainteresowania decydentów, kompozytorów, artystów. Bo zainteresowanie widzów ciągle jest wielkie.