Pożegnanie "trumien"

"Akwaria", zwane także "trumnami", profesjonalnie nazywają się Konstal 105 N/Na. Dołączyły do krakowskiego taboru w 1975 roku. Wtedy były szczytem techniki: duża prędkość maksymalna, automatycznie zamykane drzwi, mała awaryjność. Dziś, 40 lat później, po Krakowie wciąż jeździ około 130 "trumien". Mieszkańcy raczej do nich sentymentu nie mają, biorąc pod uwagę, że wszystkie są wysokopodłogowe (wniesienie do nich wózka bez pomocy innych pasażerów jest praktycznie niemożliwe) i - co oczywiste - są nieklimatyzowane.

Spora część "trumien" pożegna się z Krakowem już w połowie tego roku, po tym jak dostarczonych zostanie 36 tramwajów wyprodukowanych przez PESĘ. Mierzące 43 metry pociągi z Bydgoszczy będą najdłuższymi tramwajami w Polsce. Skorzystają z nich przede wszystkim mieszkańcy Nowej Huty, bo znikną wszystkie trzywagonowe składy "akwariów". "Te jeździły do tej pory m.in. na liniach 4 czy 24" - mówi Marek Gancarczyk, rzecznik MPK. Od połowy tego roku "trumny" spotkamy więc tylko na mniej popularnych liniach, m.in. 3, 9 czy 16.
Pociąg "Krakowiak" PESY - mniej więcej takie będą jeździły po Krakowie. źródło: MPK

Pozostałe "akwaria" odejdą na emeryturę wraz z kolejnymi dostawami wagonów. Już teraz MPK przygotowało projekt o dofinansowanie kupna 36 nowych składów a w najbliższym czasie powalczy o pieniądze na 60 kolejnych.
 
Kiedy znikną wszystkie "trumny"? Krakowski przewoźnik wzbrania się przed podaniem konkretnej daty, wiadomo jednak, że ostatnie dni chwały "akwariów" przypadną na Światowe Dni Młodzieży. MPK chce wtedy wypuścić na tory wszystko, co jeździ, żeby podołać w przewożeniu dodatkowych 2 milionów osób. Po zakończeniu ŚDM "trumny" będą pojawiały się sporadycznie, aż w końcu zupełnie znikną. Oczywiście warunkiem pożegnania "akwariów" jest zdobycie przez MPK dofinansowania unijnego. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że sukces w walce przewoźnika o unijne pieniądze jest niemalże pewny. Unia patrzy przychylnie na projekty, które mają usprawnić transport publiczny.

Konstale 105 Na to nie jedyne tramwaje, które opuszczą Kraków. W najbliższym czasie planowane jest też pożegnanie wagonów E1, czyli "Wiedeńczyków'.
źródło: MPK

Wielkość nie ma znaczenia?
 
źródło: MPK

Kolejnym przedmiotem w "koszyku" MPK są autobusy aglomeracyjne. Na ich kupno (w ramach projektu) MPK otrzyma 100 milionów złotych. Kupione zostaną za nie krótsze, 12-metrowe autobusy, które będą dojeżdżały do miejscowości satelitarnych Krakowa. Koszt jednego takiego autobusu to około 1 milion złotych, nie trudno więc obliczyć, ile ostatecznie autobusów uda się kupić (pod warunkiem, że MPK nie zdecyduje się na kupno kilku elektrycznych autobusów, te są kilkukrotnie droższe. Wtedy nowych "12-metrowców" będzie, rzecz jasna, mniej.)

Prąd jest w cenie
W tej chwili po Krakowie jeżdżą trzy autobusy elektryczne (Solaris Urbino Electric, LBUS City Smile i Rampini Carlo) - wszystkie są wypożyczone. MPK planuje w najbliższym czasie kupno około 10 takich pojazdów. Choć są one wielokrotnie droższe od "tradycyjnych" autobusów, to przewoźnik liczy na spore dofinansowanie unijne (bo nie dość, że transport publiczny, to jeszcze ekologia). Testowane autobusy mają od 7 do 12 metrów długości i potrafią przewieźć od 40 do 70 pasażerów.
 
Takie autobusy elektryczne teraz jeżdżą po Krakowie. źródło: MPK
 
 
Największe i ostatnie zakupy
Koszyk zakupów MPK w tej chwili jest wart około miliarda złotych (800 milionów za tramwaje, 100 milionów za autobusy aglomeracyjne, kilkadziesiąt milionów za autobusy elektryczne). Przewoźnik będzie musiał wyłożyć z własnej kieszeni prawdopodobnie około 40% kwoty, reszta zostanie pokryta z pieniędzy unijnych.
 
Zakupy prawdopodobnie będą realizowane stopniowo, w ciągu najbliższych 6 lat. To jedna z największych inwestycji przewoźnika w historii, po zakręceniu kurka z dofinansowaniami unijnymi miasto raczej samo nie udźwignie podobnych wydatków. Marek Gancarczyk, rzecznik MPK zapewnia, że później wymienianych będzie po kilka pojazdów rocznie, tak by najstarszy autobus w Krakowie nie miał więcej niż 8 lat. Tramwaje będą nam służyć dłużej. Gancarczyk przekonuje jednak, że nie na tyle długo, by stały się równie znienawidzone jak "akwaria".
 
 

 
(Karol Surówka/ko)
Obserwuj autora na Twitterze: