Domagają się oni wdrożenia w życie postanowień Konwencji Praw Osób Niepełnosprawnych.
    Wśród postulatów są między innymi wprowadzenie dodatku do renty socjalnej w wysokości 500 złotych, czy powrót nauczania indywidualnego dla osób z niepełnosprawnosciami do szkół.

W kwietniu osoby niepełnosprawne oraz ich opiekunowie rozpoczęli protest w sejmie. W maju - po czterdziestu dniach - został on zawieszony.

Ponad 40 tys. osób podpisało petycję do MEN z żądaniem natychmiastowej zmiany przepisów tak, by uczniowie z orzeczeniem o kształceniu specjalnym mogli mieć nauczanie indywidualne w szkole. MEN wyjaśnia, że przepisy umożliwiają organizację takiego nauczania.

Petycję wraz z podpisami złożono w środę w ministerstwie edukacji.

Inicjatorzy akcji zbierania podpisów mówili dziennikarzom, że nie zgadzają się na likwidację edukacji integracyjnej. Według nich wprowadzenie nowych przepisów o edukacji dzieci ze specjalnymi potrzebami spowodowało, że uczniowie z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego i nauczania indywidualnego będą się uczyć od 1 września w domu, a nie jak dotąd, gdy część zajęć odbywali w szkołach. Pod petycją podpisało się ponad 40 tys. osób.

Inicjatorka akcji Monika Mamulska, mama Tomka, ucznia III klasy liceum w Łodzi, podkreśliła, że z tej sytuacji "nie są zadowoleni ani uczniowie, ani rodzice, ani nauczyciele, ani lekarze, ani terapeuci". Według niej problem dotyczy ponad 30 tys. dzieci w całej Polsce, z czego w samej Warszawie 9 tys. Zwróciła też uwagę, że dla uczniów z niepełnosprawnościami nauka w szkole jest przede wszystkim terapią i socjalizacją.

"Prawie rok temu obiecałam Tomkowi, że niezależnie od nowych przepisów wprowadzanych przez MEN na pewno będzie mógł dokończyć klasę maturalną na terenie szkoły, razem ze swoimi rówieśnikami" - powiedziała Mamulska. Dodała, że szkoła poinformowała ją, że "nowe przepisy oświatowe niestety obowiązują i szkoła zmuszona jest je respektować". Dlatego przygotowała petycję do resortu edukacji.

"Żądamy natychmiastowego doprecyzowania zapisów rozporządzeń Ministra Edukacji Narodowej z 9 i 28 sierpnia 2017 roku, które pozwoliłyby na zagwarantowanie uczniom z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego realizacji nauczania indywidualnego na terenie szkoły. Obecne przepisy, choć w teorii dopuszczają taką możliwość w ramach Indywidualnego Programu Edukacyjno-Terapeutycznego, w praktyce powodują, że uczeń ma do wyboru indywidualne nauczanie jedynie w domu, bądź brak zajęć indywidualnych i konieczność uczęszczania na wszystkie zajęcia lekcyjne z całym oddziałem na terenie szkoły, co jest niezgodne z jego specjalnymi potrzebami edukacyjnymi" - czytamy w petycji.

W informacji zamieszczonej na portalu internetowym, na którym zbierano podpisy napisano: "Wbrew zapewnieniom MEN i stanowisku wypracowanemu podczas konsultacji społecznych obecnie obowiązujące rozporządzenie skutkuje w praktyce wykluczeniem uczniów niepełnosprawnych z nauczania indywidualnego na terenie szkoły. Proponowana przez MEN możliwość objęcia ucznia zajęciami edukacyjnymi na terenie szkoły, indywidualnie lub w grupie liczącej do 5 uczniów, w praktyce nie jest realizowana zgodnie z potrzebami ucznia. Brak precyzyjnych wytycznych co do zakresu liczby godzin, które uczeń może mieć sfinansowane przez organ prowadzący, powoduje, że sytuacja uczniów jest zdecydowanie gorsza i niepewna".

Akcję wsparli m.in. politycy opozycji. Kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział, że jeśli wygra wybory prezydenckie w stolicy - gdzie żyje 9 tysięcy dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego i nauczania indywidualnego - "znajdzie pieniądze na dodatkowych nauczycieli, specjalistów i rehabilitantów". My w samorządzie zrobimy wszystko co w naszej mocy. Tam, gdzie się da, samorząd po prostu musi pomóc, kiedy rząd PiS odwraca oczy od prawdziwych problemów nas wszystkich" - oświadczył. "Ten temat dotyczy nas wszystkich. Mówię to jako ojciec, moje dzieci chodziły do klas, w których były dzieci z niepełnosprawnościami i to uczyło ich tolerancji i empatii" - ocenił Trzaskowski.

Liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer zapowiedziała, że jako wiceszefowa sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży zwróci się z wnioskiem do przewodniczącego komisji o ponowne podjęcie tematu rozporządzenia. "Jako mieszkanka Łodzi postaram się wpłynąć na obecnie kandydującą panią prezydent Hannę Zdanowską, żebyśmy też w tej sprawie zaopiekowali się tymi dziećmi" - dodała Lubnauer. W ocenie szefowej klubu Nowoczesnej Kamili Gasiuk-Pihowicz rząd stworzył atmosferę "wypychania z polskiego społeczeństwa wszystkich osób wymagających wsparcia. Państwo zamiast pomagać dzieciom, skazuje je na wykluczenie".

Prezeska Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej, współtwórczyni i dyrektorka Zespołu Społecznych Szkół Ogólnokształcących "Bednarska" Krystyna Starczewska, która wzięła udział w konferencji prasowej przed MEN, powiedziała, że jej doświadczenie "wskazuje na to, że najważniejszą rzeczą dla dzieci tego typu jest obecność w szkole, tzn. obecność z innymi, rozwijanie różnych społecznych umiejętności, ale przede wszystkim brak poczucia wykluczenia". Dodała, że obecność takich dzieci w szkole jest korzystana dla całej szkolnej społeczności. "Jeżeli chcemy wychować ludzi wrażliwych, otwartych i pomocnych, to w żadnym wypadku nie powinniśmy dawać przykładu wykluczenia ze szkół dzieci, które potrzebują pomocy" - dodała.

Rzeczniczka prasowa MEN Anna Ostrowska, odnosząc się do złożonej w środę petycji, podkreśliła, że edukacja włączająca to priorytet działań Ministerstwa Edukacji Narodowej. "Niepełnosprawność nie jest wskazaniem do kierowania ucznia na indywidualne nauczanie. Uczeń z niepełnosprawnością ma się uczyć w szkole ze swoimi rówieśnikami, a nie tak jak dotychczas w odrębnym, wyizolowanym pomieszczeniu w szkole. Szkoła ma to zapewnić. To obowiązek dyrektora. Co jest istotne, rodzice mają wpływ na ustalenie procesu edukacyjnego swojego dziecka. Gwarantujemy im to prawem" - napisała w komentarzu przesłanym PAP.

Zapewniła, że resort edukacji zna sytuację dziecka pani Moniki Mamulskiej, autorki petycji. "Podjęliśmy stosowne działania, by wyjaśnić sprawę. W szkole doszło do nieporozumienia między dyrekcją szkoły a rodzicem ucznia. Wynikło ono z nieznajomości prawa oświatowego. W drugiej połowie czerwca pani Monika Mamulska otrzymała na spotkaniu z przedstawicielem kuratora oświaty w Łodzi i dyrekcją szkoły pełną informację dotyczącą rozwiązań w zakresie kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami. Mama ucznia zadeklarowała, że podejmuje współpracę ze szkołą tak, aby kształcenie jej syna było zorganizowane optymalnie, zgodnie z jego potrzebami i w sposób zindywidualizowany" - poinformowała Ostrowska.

Podała, że jak wynika z informacji przekazanych MEN przez dyrekcję szkoły, do której uczęszcza syn pani Moniki Mamulskiej, uzyskał on promocję do klasy III LO. "Na nowy rok szkolny został dla niego opracowany w szkole, przez zespół nauczycieli i specjalistów, indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny, w którym zaplanowano dla chłopca 10 godzin zajęć realizowanych indywidualnie, pozostałe zajęcia będzie realizował z klasą. Uczeń objęty będzie też zajęciami z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej i rewalidacją dostosowaną do jego potrzeb. Po raz kolejny dementujemy informacje wprowadzające opinię publiczną w błąd" - napisała rzeczniczka MEN.

"Stanowczo podkreślamy, że niepełnosprawność nie jest wskazaniem do kierowania ucznia na indywidualne nauczanie. Uczeń z niepełnosprawnością ma się uczyć w szkole. Zajęcia edukacyjne przeprowadzane są w domu ucznia tylko w sytuacji, gdy jest on chory i nie może uczęszczać z tego powodu do szkoły. Kiedy stan zdrowia ucznia ulegnie poprawie, wraca on na zajęcia do szkoły. Dodatkowo przepisy dopuszczają organizację zajęć edukacyjnych z klasą oraz udział w innych formach życia szkoły, kiedy stan zdrowia ucznia na to pozwala. Te zapisy dotyczą ucznia chorego, a nie ucznia z niepełnosprawnością" - czytamy w komentarzu.

Wyjaśniono w nim, że w przypadku dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi przepisy prawa zostały skonstruowane tak, aby umożliwić uczniom jak najczęstszy i najlepszy kontakt z rówieśnikami. "Kiedy jest to jednak niezbędne, uczeń z niepełnosprawnością powinien mieć zorganizowane zajęcia indywidualnie z nauczycielem na terenie szkoły. Za sprawną organizację procesu dydaktycznego odpowiada dyrektor szkoły. Zaznaczamy, że Ministerstwo Edukacji Narodowej zadbało o edukację dzieci z różnymi potrzebami, a zasadniczym celem wprowadzanych zmian jest włączenie ucznia niepełnosprawnego do grupy rówieśniczej" - zaznaczyła Ostrowska.

Według niej, jeżeli rodzic ma zastrzeżenia bądź wątpliwości, co do rozwiązań dyrektora, powinien zwrócić się o pomoc lub wsparcie do kuratora oświaty. "Aby oddziaływania edukacyjne były skuteczne i uwzględniały możliwość realizacji zajęć indywidualnie z uczniem z niepełnosprawnością zapewniliśmy odpowiednie finansowanie, zmuszając w zapisach prawa samorządy do wydatkowania subwencji na specjalne potrzeby, wyłącznie na organizację pracy z tymi uczniami" - zapewniła rzeczniczka.

"W kwestii roli rodziców w procesie decydowania o formie wsparcia ze strony szkoły podkreślamy, że dyrektor ma obowiązek skutecznego zawiadomienia rodzica o spotkaniu zespołu nauczycieli i specjalistów w szkole. Zespół ten decyduje o sposobie realizacji procesu edukacyjnego, w tym, jakie zajęcia powinny być realizowane indywidualnie. Uczestniczenie rodziców w takim zespole jest konieczne. Umożliwiliśmy to w prawie. To rodzice najlepiej znają swoje dziecko i wiedzą, jakie są jego potrzeby. Istotne jest również to, że rodzice nie muszą zabiegać o wydanie podwójnych orzeczeń, aby ich dziecko mogło uczyć się w szkole, a proces edukacyjny był dostosowany do jego możliwości" - napisała.

Ostrowska podkreśliła, że MEN bacznie przygląda się każdemu opisanemu przez media czy zgłoszonemu bezpośrednio do ministerstwa przypadkowi nieprawidłowości w szkołach i placówkach oświatowych. "Zawsze prosimy również dziennikarzy o pomoc w dotarciu do osób przedstawionych w relacjach prasowych, aby u źródła sprawdzić sytuację" - dodała.

 

Teresa Gut/PAP/bp