Prokuratorzy nie mają najmniejszych wątpliwości, że sprawca tego wypadku celowo wjechał w grupę osób, które znajdowały się przy krawędzi drogi w Rzezawie. Świadczą o tym nagrania z monitoringu, ustalenia biegłych z zakresu ruchu drogowego i zeznania samego Roberta R., który po wypadku przyznał, że zrobiłby to jeszcze raz.

- Kluczowe dla sprawy są opinie biegłych z zakresu psychiarii. Mężczyzna cierpi na przewlekłe, psychotyczne zaburzenia o obrazie psychozy schizoafektywnej. W chwili zarzucanego mu czynu był całkowicie niepoczytalny - przyznaje Mieczysław Sienicki, rzecznik tarnowskiej prokuratury okręgowej. 

To oznacza, że mężczyzna po przeprowadzeniu całego procesu sądowego, zamiast do więzienia trafi do szpitala psychiatrycznego. Tam co pół roku przechodził będzie badania, które będą stanowić podstawę do wydłużenia lub skrócenia pobytu w tym miejscu. 

Do wypadku drogowego doszło 15 kwietnia tego roku po południu na drodze powiatowej w Rzezawie (między Bochnią a Brzeskiem). Poruszający się samochodem Fiat Panda 52-letni mieszkaniec Katowic Robert R. wjechał w grupę trojga rowerzystów i dwóch pieszych. Potem próbował odjechać, ale został ujęty przez świadków po około 200 metrach, gdy potrącił kolejnego pieszego. Świadkowie wezwali policję i przekazali kierowcę funkcjonariuszom.

W wyniku doznanych obrażeń jedna osoba zmarła, a cztery zostały ranne, w tym jedna ciężko.

Po przesłuchaniu świadków i zebraniu materiału dowodowego prokuratura uznała, że właściwe jest przedstawienie sprawcy zarzutu zabójstwa i usiłowania zabójstwa czterech osób, nie zaś – nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Świadkowie zeznali m.in., że kierowca celowo wjechał w grupę rowerzystów i pieszych, a nawet dodał gazu. Także po zatrzymaniu nie okazywał skruchy. Według niektórych świadków Robert R. miał mówić, że "uwolnił potrąconych od zła" i inne nielogiczne rzeczy. Podejrzany podczas przesłuchania nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień i oświadczył, że nic złego nie zrobił.

 


(Marcin Golec/PAP/ko)