Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PiS, Włodzimierzem Bernackim.

 

Po pięciogodzinnej operacji ciągle bardzo ciężki jest stan prezydenta Pawła Adamowicza. Przypomnijmy, wczoraj został on raniony nożem na scenie podczas trójmiejskiego finału WOŚP przez 27-letniego napastnika. Od razu usłyszeliśmy zgodne głosy polityków, które potępiały ten akt. Zaraz potem w mediach społecznościowych były wzajemne oskarżenia, na ile do tego przyczynił się narastający konflikt polityczny. Przyczynił się?

- W mojej opinii na to, co wydarzyło się wczoraj, powinniśmy patrzeć z punktu widzenia bezpośrednio tych tłumów, które zgromadziły się, żeby włączyć się w akcję mającą na celu pomoc szpitalom dziecięcym. Z drugiej strony to przypadek człowieka, który zaistniał wcześniej jako gangster, który dokonał kilku napadów na banki. Teraz, dzięki mediom społecznościowym, stał się czarnym charakterem, który jest pokazywany, o którym się wiele mówi. On zaistniał. Niestety włączają się w to media. Z jednej strony jest to działanie dobre, bo dokonuje się analiz tego, jak to było możliwe. Jak to się stało, że na scenę otoczoną metalowymi barierkami, która chroniona jest przez firmę ochroniarską, wchodzi osoba z 30-centymetrowym sztyletem, którym zadaje prezydentowi Adamowiczowi kilka ran. Potem z podniesionymi rękoma szaleje po scenie i mówi do mikrofonu słowa, odnoszące się do przyczyn tego czynu. To kompromitacja organizatorów i tych, którzy mieli gwarantować bezpieczeństwo. To jest wielki skandal. Szkoda, że ta słabość osób gwarantujących bezpieczeństwo, przełożyła się na tak potworną zbrodnię.

 

To będzie wyjaśniane, ale przyzna pan, że na takiej imprezie jak finał WOŚP, akt takiej przemocy jest ostatnią rzeczą, której człowiek się spodziewa.

- Oczywiście. To akt barbarzyński. Tych epitetów można dać wiele. Jednak jako polityk i człowiek, który uczestniczy w takich imprezach, powiem, że w swoim życiu publicznym wiele razy musiałem wyjmować legitymację poselską i pokazywać, że posiadam tytuł do bycia w centrum. Nie wiem, jak mogło dojść do takiej sytuacji, mimo euforii i odliczania. Jak ochrona i organizatorzy dopuścili do tej strefy osobę przypadkową?

 

Bardzo emocjonalny jest komentarz Jerzego Owsiaka. „Nie róbmy tak, że są dwa kraje pod nazwą Polska. Nie dzielmy się. Tak się zakręciliśmy nawzajem, tak się wzięliśmy za łby, mając żale i swoje pretensje, targamy się z nożem na drugą osobę”.

- Tak. Jerzy Owsiak powinien przemyśleć te słowa i pomyśleć nad swoim postępowaniem i wykonać wyroki, do których został zobowiązany wobec osób publicznych, które zniesławił. Jerzy Owsiak powinien zastanowić się nad swoimi słowami w czasie Przystanku Woodstock wobec polityków.

 

Politycy powinni? Oni coraz brutalniej obrzucają się inwektywami.

- Oczywiście. Jestem przewodniczącym poselskiej komisji etyki. Codziennie są sytuacje, w których dochodzi do zaczepek słownych i fizycznych. W czwartek zajmiemy się sprawą posła Nitrasa, który kopnął posłankę Arent. Takich wydarzeń jest za dużo.

 

Wczoraj w Krakowie odbyła się konwencja Porozumienia, partii wicepremiera Gowina. On powiedział: „potrzebujemy nowej wizji programowej, to będzie wspólna wizja Zjednoczonej Prawicy”. Była mowa o rozwoju energii prosumenckiej, deglomeracji i programie dla małych i średnich miast. Jesienne wybory będą się toczyły o serca wyborców z małych i średnich miast?

- W mojej opinii tak. Zwrócę uwagę na to, że PiS i prawica ma konkretny program działania. Będziemy się starali go realizować do końca ósmej kadencji.

 

Uśmiecha się pan. To będzie terminowa kadencja, czy będą wcześniejsze wybory?

- Nie przewiduję wcześniejszych wyborów. Byłoby to nierozważne działanie. Tak mówię dzisiaj. Sytuacja w Polsce nie prowokuje wcześniejszych wyborów. Wrócę do kwestii. Program mamy. Rzeczywiście należy w perspektywie wyborów do Europarlamentu dokonać istotnych korekt. To jest faktem. Cieszę się, że koalicjanci pracują nad prezentacją i przygotowali propozycje, które mieszczą się w programie PiS z 2015 roku. To jest związane z działaniami w sferze ekologii. To zasługuje na wielką uwagę. Żyjemy w takim miejscu, które wymaga zdecydowanych działań, nie tylko w ramach działań samorządu, ale też działań państwa.

 

Na ile chwytliwym hasłem, na ile realnym postulatem jest przenoszenie siedzib niektórych instytucji z Warszawy do mniejszych ośrodków?

- Sam proponowałem na początku kadencji pomysł, żeby siedziba Trybunału Konstytucyjnego nie była w stolicy państwa. Wskazywaliśmy bardzo dobre miejsce dla TK. Samorząd wyraził zgodę.

 

Dlaczego państwo tej decyzji nie podjęli?

- Jak pan wie, te problemy i kłody rzucane pod nogi reformatorów były tak duże, że uznaliśmy, iż trzeba dokonać korekty formalnej. Co do siedziby, nie jest to aż tak istotne i ważne. Jeśli chodzi o program przenoszenia siedzib ważnych instytucji to jest to propozycja dla takich miast jak Tarnów i Nowy Sącz. To bardzo atrakcyjne.

 

Choć kiedy na stole była propozycja, żeby część organów samorządu wojewódzkiego przenieść do Tarnowa i Nowego Sącza, nagle po wygranych przez prawicę wyborach entuzjazm się zmniejszył.

- Nie do końca. Przypomnę, że w Nowym Sączu i Tarnowie mamy agendy właściwe dla Urzędu Marszałkowskiego. Ich oddziały są. Jest siedziba pana wojewody. Tam ma to miejsce. Nie jest tak, że tych pozytywnych relacji nie ma.

 

Mamy też mocny początek roku w polityce międzynarodowej. „Iran uratował tysiące Polaków w czasie wojny, w zamian Polska jest teraz gospodarzem desperackiego antyirańskiego cyrku” - pisze na Twitterze szef irańskiej dyplomacji. Mówi, że postawa Warszawy to hańba. W lutym w Warszawie ma się odbyć wspólna polsko-amerykańska konferencja dotycząca sytuacji na Bliskim Wschodzie.

- Tak. Ten przykład pomocy jest trafny, ale teraz mamy rok 2019. Rząd Iranu nie jest rządem dynastii, ale jest sprawowany przez system odbiegający od standardów świata zachodniego. Cieszę się na konferencję w Warszawie. Będzie szansa, żeby po raz kolejny wybrzmiały wszystkie te czynniki, które są dysfunkcjonalne dla działania porządku na Dalekim Wschodzie i na zachodzie. O tym mówi się od lat na zachodzie Europy. Po pierwsze, bez wsparcia ze strony Teheranu i innych państw tamtego regionu dla stron konfliktu na Bliskim Wschodzie, ten konflikt dawno by się zakończył. Mówię nie tylko o pomocy zbornej, ale wsparciu finansowym. Chodzi o Iran, Arabię Saudyjską i inne państwa. Muszą wybrzmieć głosy, że pieniądze z narkotyków, z handlu ludźmi, te pieniądze trafiają w miejsce zapalne, które determinują wiele działań z naszej strony.

 

Jeśli tak mocno wspieramy politykę amerykańską, nawet za cenę irytacji i dystansu państw Bliskiego Wschodu, to możemy liczyć, że w zamian Amerykanie zacieśnią współpracę i legendarny Fort Trump stanie się faktem?

- Wydaje się, że taka decyzja o tym, żeby szczyt był w Warszawie jest decyzją nie tylko USA. Ta decyzja współgra z polityką NATO i UE. To działanie zmierza do wzmocnienia pozycji Polski i NATO.