Zapis rozmowy Jacka Bańki z księdzem Jackiem Prusakiem, jezuitą z Akademii Ignatianum.

 

Wczoraj podczas mszy świętej w Katedrze Gnieźnieńskiej Prymas Polski przeczytał list ofiary wykorzystanej seksualnie. Jak polscy duchowni odebrali ten gest arcybiskupa Wojciecha Polaka?

- Mam nadzieję, że pozytywnie. Na razie nie wiemy o szerszych reperkusjach tego gestu, ale on był znaczący i potrzebny. To pokazuje jak Kościół powinien się zachować. Mam nadzieję, że większość duchownych pozytywnie odebrało ten gest.

 

Te słowa padły podczas mszy krzyżma, kiedy duchowni odnawiają swoje przyrzeczenia kapłańskie. To ma być rodzaj ponownej refleksji dotyczącej powołania?

- Tak, ale nie tylko powołania rozumianego osobiście. Jestem księdzem we wspólnocie wiernych. Bez nich mnie nie ma. Kapłaństwo to my. Taki jest sens bycia księdzem. Głębiej chodziło wczoraj o ustanowienie eucharystii, czyli fundamentu Kościoła. Ksiądz nie jest w centrum. Gest umycia nóg jest istotny. To służenie sobie nawzajem. Trzeba dobrze rozumieć gest, który wykonał Prymas Polski. Przypomniał księżom, że oni są po to, żeby służyć.

 

W Krakowie arcybiskup Jędraszewski mówił o diabelskiej wizji Kościoła sączonej światu. Mamy do czynienia ze zorganizowanym procesem tworzenia fałszywego obrazu Kościoła?

- On był zawsze. Gdyby Kościół zawsze był wizerunkowo perfekcyjny, przestałby być Kościołem. Dzisiaj mamy jednak media, dostęp do wielkiej ilości informacji i to może być wywoływane przez małe segmenty, że jest atak na Kościół. To niewiele mówi. Tam jest część prawdy, ale to nie jest cała prawda. Co to znaczy skomasowany atak na Kościół? W Polsce? Nie widzę tego.


Jednocześnie metropolita mówił, że „są powody, dla których musimy się wstydzić za postępki swoich współbraci”. Jak ksiądz odebrał te słowa?

- To żadna nowość. Wiadomo, że musimy się wstydzić za występki innych księży. To nic nowego. To przyznanie faktu. Ten system to jakoś usprawiedliwiał, nie reagował. To ważne słowa, ale nie nowatorskie.

 

Wróćmy do pożaru katedry Notre Dame. W odbudowę katedry włącza się cały świat. W Polsce jest to Caritas. Miasto Kraków też deklaruje pomoc. Tymczasem przez lata słyszeliśmy, że Europa odeszła od swoich korzeni. Może to był sączony ten fałszywy obraz Europy? Widzimy akcje solidarności z Paryżem i wiernymi z Paryża, którzy tak przeżywali to, co się stało.

- Byłbym ostrożny z tym entuzjazmem. To entuzjazm. To jest potrzebne, ale badania pokazują, że Europa się zsekularyzowała. Jedna katedra tego nie zmieni. Ciągle w Europie są katolicy. Katedra to symbol chrześcijaństwa w Europie. To ważne. Chrześcijaństwo zresztą nie stoi na jednej budowli. To ważne i to rozumiem. Na ile to ożywi Kościół francuski, który nie jest tak słaby, jak niektórzy publicyści sobie wyobrażają? Ten Kościół jest silniejszy od naszego Kościoła. Jest mniejszy, ale przeszedł przez procesy, kóre my dopiero zaczynamy. W Polsce mamy najbardziej religijną grupę powyżej 40. roku życia w Europie i najbardziej sekularyzującą się poniżej 21. roku życia. Na świecie jesteśmy wśród młodzieży przodownikiem w sekularyzacji. Katedra tego nie zmieni. Mogą to zmienić ludzie. To ważne, bo to symbol chrześcijaństwa. Czują się za niego odpowiedzialne różne kościoły lokalne.

 

Gdzie dostrzega ksiądz powód sekularyzacji tej najmłodszej grupy w Polsce?

- Tu jest wiele powodów. Żaden proces społeczny nie ma jednej przyczyny. Co oni o tym mówią? Zrobiono badania na próbie 7000 Polaków. 2000 z nich powiedziało, że nie zadałoby Bogu żadnego pytania gdyby mogli. 2000 młodych ludzi nie interesowałoby to, co by się stało jakby mogli zadać Bogu pytanie. Oni nie mają pojęcia o Bogu. Dla nich przekaz Ewangelii w Polsce jest sprowadzony do walki Kościoła w przestrzeni publicznej, najczęściej o swoje prerogatywy. Katecheza szkolna nie przynosi spodziewanych efektów. Nie ma katechezy dorosłych. Rodzice im wpajają swoje tradycje, ale oni żyli w innym świecie. Ten przekaz kulturowy w Polsce słabnie i będzie słabł. Możemy się przygotować na to, żeby polski Kościół był mniejszy, ale za to jakościowo bardziej wartościowy. Żebyśmy nie mówili „Polska katolicka”, gdy to są liczby bez pokrycia. Mówmy, że w Polsce jest silna wspólnota katolików, ale to nie oznacza, że Polak to katolik. Tak to już nie wygląda. Może na papierze tak, ale nie w życiu.

 

Wspomniał ksiądz rolę katechezy. Wczoraj rozpoczęło się Triduum Paschalne. Wierni do Wielkanocnego stołu zasiądą z tlącym się w tle konfliktem wokół strajku nauczycieli. Głos Kościoła ws. nauczycieli nie był zbyt powściągliwy? Powinien być bardziej znaczący?

- Od początku Kościół chciał uniknąć tego konfliktu. Sam wezwał księży i katechetów, żeby w konflikt się nie zaangażowali. Już się jakoś opowiedział. Jeśli miałby być mediatorem to do tego stołu musi zostać zaproszony przez obie strony konfliktu. Do dzisiaj nie ma takiej propozycji. Nie słyszałem o tym. Być może. Ten konflikt odbija się na szerszej grupie niż na nauczycielach. Jest sytuacja patowa. Może mediator byłby wskazany. Czy Kościół jest gotów do podjęcia się tego? Czas pokaże.

 

Pytam o to Jezuitę. Kto jak nie Jezuici zna wagę wykształcenia i nauki...

- Jakby zaproszono jezuitów do okrągłego stołu, nie miałbym nic przeciwko.

 

Jaka refleksja dotycząca spraw duchowych i publicznych powinna nam towarzyszyć w czasie świąt?

- To święta. Dobrze by było rozmawiać o wierze, nie polityce. Odpocznijmy od polityki, bo inaczej przestaniemy świętować. Obojętnie czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, ludzie przestają świętować jak zaczynają mówić o bieżących sprawach. Podział w Polsce jest tak wielki, że trudno o cywilizowaną dyskusję. Chce się wciągnąć Kościół we własne racje. Proponuję słuchaczom, żeby w ramach pokuty spróbowali przeżyć święta bez dyskusji o polityce.

 

Nie oznacza to ucieczki do spraw publicznych?

- Nie można od nich uciec. To sprawy wszystkich nas. Może jednak warto najpierw się do siebie zbliżyć, nie zaczynać od kłótni przy świętach. Ani się nie rozwiąże problemu, ani nie przeżyje się dobrze świąt. Sprawy publiczne są. Święta ich nie zmienią. Przynajmniej te dwa dni. Nikomu nic się nie stanie jak przestanie mówić o polityce. Można zająć się sobą i potem wrócić do wielkiej polityki.

 

Jeszcze kwestia spowiedzi. W Krakowie mamy Noc Konfesjonałów. Włączyło się w nią około 250 kościołów. Jaka może być moc terapeutyczna wielkanocnej spowiedzi? Nie pytam o wymiar sakramentalny, ale terapeutyczny. Pytam o to także psychologa i psychoterapeutę.

- Może być znacząca, ale to zależy od samej osoby, która się spowiada, czy znajdzie warunki, żeby być wysłuchaną. Jest ryzyko, że spowiedź przed świętami potrwa szybko i krótko, bo czeka wiele osób. Ona może być terapeutyczna, ale nie musi. Noc Konfesjonałów daje szansę. Nie wszyscy się wtedy spowiadają. Symbolika nocy też daje szanse. Jak ktoś skorzysta i będzie dobrze przygotowany do spowiedzi, może mieć to także skutki terapeutyczne.

 

I skorzystają też na tym najbliżsi.

- Takie jest założenie, że jak ja jestem pojednany z sobą i Bogiem, będę pojednany także z najbliższymi.