Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PO, Józefem Lassotą.

 

Można powoli już podsumowywać rok w polskiej polityce. Dla pana ten rok będzie rokiem, który zaczął się nowelizacją o IPN, kończy się nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym?

- To jest rok kolejny, kiedy niszczono struktury państwa. Pozycja Polski była cały czas podważana przez decyzje rządzących. Ustawa o IPN zrobiła wiele złego. Trzeba się było z tego wycofywać.

 

Udało się zrobić jednak nowelizację szybko.

- Taki jest efekt jak się nie słucha i nie konsultuje. Wtedy robi się bzdury, potem jest sukces, bo się wycofało. Ustawa o IPN i Sądzie Najwyższym to kompromitacja. Dzisiaj słuchałem rozmowy z profesorem Zybertowiczem. Żenada. Niestety.

 

Sztuką też jest przyznać się do błędu i wycofać z decyzji. To politykom często z trudem przychodzi.

- Gdyby tak było to byśmy powiedzieli, że jest element szacunku. Oni się nie przyznali do błędu. Oni mówią, że zrobili świetnie, ale są zmuszeni przez Trybunał Europejski do zatrzymania się. Oni się jednak nie wycofują. Mówią, że będą kontynuowali swój proces. Oni się nie przyznają do błędów. Błąd to rzecz ludzka. Wszyscy je popełniają. Jak potrafimy się wycofać i nie brniemy w kłamstwie, jest to pozytywne. Tak jednak nie jest. To groźne. To zamieszanie, które czyni propaganda rządowa, jest ogromne. Jeśli ktoś ogląda tylko telewizję PiS-owską, jest przekonany, że tak jest. Propaganda jest destrukcyjna. To złe. Podział społeczeństwa przez pokolenia będzie zasypywany.

 

Wybory samorządowe za nami. W dużych miastach Koalicja Obywatelska i niezależni kandydaci chwalą się, że wygrali. Jednak 4 lata temu PiS miało tylko jeden Sejmik. Teraz obejmują władzę samodzielnie lub w koalicjach w ośmiu.

- Tak. Jest jeden pocieszający element. Miasta są w tych zmianach wiodące zawsze. Jeśli w miastach wybór był jednoznaczny, oznacza to, że zaczął się proces odwrotu PiS. PiS rządzi w 8 województwach. To niedobrze. Jednak ten proces i tak się zaczął.


W przyszłym roku wybory do Europarlamentu i do naszego parlamentu. PSL ustami Władysława Kosiniaka-Kamysza mówi, że nie wejdzie do Koalicji Obywatelskiej, ale nie wykluczają współpracy przy wyborach do Europarlamentu. Będzie tak, że PSL pójdzie razem z PO i Nowoczesną do Europarlamentu, ale samodzielnie pójdą jesienią do parlamentu?

- Byłoby dobrze, żeby była wspólna lista. Byłoby dobrze, żeby wspólna lista była też do parlamentu jesienią. PSL ma swoje patrzenie. To ponad 120-letnia partia. Dzisiaj jednak odpowiedzialność liderów politycznych powinna decydować. Pokonanie PiS jest znacznie pewniejsze w przypadku wspólnych list. Czy tak będzie? Obawiam się, że PSL pójdzie swoją drogą. Mam nadzieję, że pozostałe ugrupowania pójdą razem. To dobre.

 

Nie ma pan chyba wątpliwości, że razem z Koalicją Obywatelską pójdzie Robert Biedroń? On mówi, że chce tworzyć nową jakość, tworzy ugrupowanie w kontrze do PiS, ale mówi też, że tworzy alternatywę dla Koalicji Obywatelskiej.

- Trudno mówić o alternatywie. To nowy byt. Element nowości zawsze budzi zainteresowanie. Oczywiście dobrze by było, żeby połączyć siły, ale pewnie tak się nie stanie. Tym samym pomaga się PiS. Trudno się też obrażać. W polityce ciągle są nowe byty. Robili to Palikot, Petru.

 

Nie mamy wrażenia, że sprzyjali PiS-owi.

- Ambicje osobiste powodowały, że w efekcie… Nie mówię, że w programie i hasłach, ale jest to pomoc. Rozdrobnienie zawsze jest negatywne, jeśli po drugiej strony jest zwarty przeciwnik.

 

Ambicje radnych Krakowa nie stają się poważnym problemem? Obserwujemy pat przy wyborze przewodniczącego Rady Miasta. W prywatnych rozmowach z radnymi Przyjaznego Krakowa i Koalicji Obywatelskiej słyszymy, że sesja 5 grudnia nie musi przynieść rozwiązania problemu. Bogusław Kośmider mówi, że nie pamięta takiej sytuacji od 1994 roku, od kiedy w Radzie Miasta zasiada. Wtedy był pan prezydentem.

- Tak. Były trudne sytuacje w Radzie Miasta, ale nie było tak, że nie można wybrać przewodniczącego. W tej chwili takie przeciąganie liny trwa. Jestem spokojny. To się rozwiąże. Rada Miasta będzie działała sprawnie. Opóźnienie tygodnia czy dwóch nie jest groźne.

 

Nie wygląda to źle w oczach wyborców? Radni startowali z jednej listy, dostają się do Rady Miasta, tworzą dwa kluby i zaczynają od konfliktu.

- Zaczynają od przeciągania liny, ale jestem spokojny, że współpraca będzie. Ta sprawa powinna się rozwiązać w ciągu kilku dni. Będzie to szło do przodu. Jest prezydent, którego wszyscy popierali. Prezydent się włączy i uspokoi sytuację. Nie jestem zaniepokojony, ale bym wolał, żeby było gładko. Dla wyborców jest ważne, że głosują na koalicję, która potem sprawnie współpracuje. Nie zawsze się to udaje. Nie oceniam kto jest uparty, ale apeluję o koniec. Pokażmy, że Kraków potrafi iść razem do przodu.

 

Wybory do rad dzielnic w niedzielę. O 372 miejsca w radach ubiega się około 1300 osób. Pan się zgadza, że to radni od remontów dziur w chodnikach w dzielnicy?

- To przysłowiowy remont dziur. Radni podejmują wiele inicjatyw ważnych dla mieszkańców. Nie są oni tylko od dziur, ale od problemów mieszkańców małej społeczności. Jest to bliskie mieszkańcom. Te problemy zgłaszane są ważne dla mieszkańców. Nie zawsze to widać z magistratu.

 

Czyli warto w niedzielę między 7:00 i 21:00 pójść, zobaczyć kto jest na liście i zagłosować?

- Listy można już zobaczyć. Zachęcam do głosowania. Frekwencja powinna pokazać, że zależy nam na samorządności rozumianej jako najniższe ogniwo. Proszę o udział w głosowaniu.

 

Szopkarstwo krakowskie zostało wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO. To kolejny powód dla turystów, żeby Kraków odwiedzić? Niektórzy podążają szlakiem UNESCO.

- Już po tej informacji zaczyna się zainteresowanie. Gratuluję i dziękuję tym, którzy się przyczynili. Cieszę się z kolejnego symbolu Krakowa. To miłe i sympatyczne. Jest wysiłek ludzi, którzy przygotowują szopki. To trwa nieraz miesiącami i latami.