Urszula Wolak poleca: „Żółta łódź podwodna”

Reżyseria: George Dunning

Produkcja: Wielka Brytania, USA, 1968

 

Pepperland, znajdującą się pod wodą, atakują nienawidzące muzyki istoty zwane Sinymi Smutasami. Z pomocą mieszkańcom fantastycznej krainy przybywają członkowie legendarnego zespołu... The Beatles. Nie tylko fani Brytyjczyków wiedzą, jakiego filmu dotyczy przytoczony opis. „Żółta łódź podwodna” doczekała się bowiem statusu dzieła kultowego i na stałe zapisała się na kartach historii kina. W Krakowie będziemy mieli okazję zobaczyć film na wielkim ekranie Kina Kijów.Centrum. Wszystko z okazji inauguracji 25. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Etiuda & Anima w najbliższy wtorek o godz. 20. Jak zachęcają organizatorzy: „To film sztandarowy dla kultury psychodelicznej; skrzący się kolorami pokaz inwencji wizualnej, złudzeń optycznych, gier słownych, a wreszcie doskonałej muzyki, zdolny oczarować obrazem i muzyką Beatlesów widzów w każdym wieku”. Tego nie można przegapić.

W tym roku mija dokładnie 50 lat od premiery „Żółtej łodzi podwodnej”, który uważany jest również za jeden z najważniejszych symboli lat sześćdziesiątych, a pojawienie się na wielkim ekranie tej odjazdowej animacji uznać należy za prawdziwą rewolucję.
Ważnym elementem, który się do tego przyczynił jest kontekst społeczno-polityczny, czyli zmierzch epoki kontrkultury. Datę premiery „Żółtej łodzi podwodnej” uznać bowiem można za domknięcie ery, którą media nazwały „latem miłości”, a którą, jak twierdzą znawcy, charakteryzowały utopijne projekty społeczne i idealistyczna wiara w możliwość zbudowania lepszego świata dzięki zmianom w świadomości. Dzieło to podobnie wyrasta z przekonania, że sztuka budowana na fundamentach niczym nieskrępowanej wyobraźni zdolna jest dokonywać znaczących zmian w rzeczywistości i kształtować na nowo – lepiej – świat.

Obraz zebrał doskonałe recenzje – i jako kamień milowym w historii animacji – udowodnił, ze kolorowe, pełne metraże nie muszą być zaadresowane wyłącznie dla dzieci. Przekonajcie się o tym na własne oczy.

 

Urszula Wolak