Ostatnio przemieszczam się po mieście w godzinach, w których korzystanie z samochodu jest utrudnione. Żeby więc nie przyczyniać się do  większego zakorkowania Krakowa, przesiadłam się do komunikacji miejskiej. I w ten sposób stałam się mimowolną słuchaczką setek rozmów. Często niestety takich, które wzbudzają zażenowanie.

Myślałam, ze po wysłuchaniu relacji z  upojnej nocy / młoda dziewczyna nie oszczędziła pasażerom opisu technicznych szczegółów/ nic mnie nie zdziwi. Myliłam się.

Pani w średnim wieku krzyczy do - mającego chyba kłopoty ze słuchem - rozmówcy: " Konał w szpitalu przez trzy dni." W tramwaju zapada cisza, niektórzy dyskretnie rzucają okiem na osobę, przekazującą te hiobowe wieści. " Wyobraź sobie - charczał, straszliwie charczał i skonał."...
Sytuacja jest tak absurdalna, że młodzi ludzie zaczynają nerwowo chichotać, reszta pasażerów pilnie wygląda przez okna pojazdu.

Te dwie historie są oczywiście ekstremalne. Zazwyczaj jesteśmy świadkami rozmów o pracy, zakupach, albo  mniej  lub bardziej irytujących plotek.

Niedawno wysłuchałam fragmentu / nie dotrwałam do końca/ wywiadu z czołową polską feministką. Usiłowała udowodnić wyższość kobiet nad mężczyznami, posługując się najbardziej prostackimi stereotypami. Powiedziała m.inn, że kobiety oskarżane są o skłonność do plotkowania,  a to przecież nic innego, jak - właściwa tej płci - umiejętność pogłębionej analizy psychologicznej. Tak naprawdę przecież  plotkują mężczyźni.

No proszę, a ja byłam przekonana, że plotkowanie, to obrzydliwa cecha, wynikająca nie z przynależności do płci, ale z braku wychowania.
Mam więc prośbę do użytkowników telefonów komórkowych. Zlitujcie się nad innymi pasażerami i oszczędźcie im pogłębionej analizy psychologicznej.