Przed przyjazdem śmieciarek, z przepełnionych kubłów wysypują się śmieci "sortowane" przez poszukiwaczy skarbów. Cóż z tego, że lokatorzy pieczołowicie rozdzielają je, kiedy kilka razy dziennie zostają one przegrzebane, wyrzucane z kubłów i dokładnie wymieszane. Część zostaje w koszach, część leży dookoła. W upalne dni dochodzi nieznośmy fetor, nie tylko samych odpadów, ale i efektów przemiany materii, bo poszukiwacze traktują otwarte śmietniki jako toalety, ale też altanki, w których można się przespać, usmażyć kiełbaskę w ognisku, lub na gazowej maszynce...

Wydawać się może, że rozwiązanie jest proste, stosowane w wielu okolicznych domach - śmietnik zabudowany i zamknięty. Kończy to problem gościnnych występów, a także dyscyplinuje samych lokatorów, którzy już nie będą mogli powiedzieć, że "ktoś coś wrzucił", choć wiele razy widziałam, jak przywożą samochodem z działki kilka worów chwastów i pociętych gałęzi i buch do wspólnego kosza. Można też pod osłoną nocy pozbyć się starej kanapy, krzeseł, dywanów, muszli klozetowych, lodówek i wanien - choć akurat metalowe przedmioty znikają natychmiast.

Przez 20 lat prosiłam administrację o zajęcie się sprawą śmietnika - bezskutecznie. A to słyszałam, że sprawa jest w toku, a to, że się nie da, bo śmietnik jest wspólny dla kilku domów, a to, że pan Zenek z MPO już to załatwia. Kiedy wytłumaczyłam, że mityczny Zenek, ani MPO nie ma nic wspólnego ze śmietnikiem, a nawet dowiedziałam się co trzeba zrobić, żeby wydzielić zamykany śmietnik tylko dla naszego domu /choć nie ja brałam za to pieniądze/, zapadła cisza. Administracja została wreszcie zmieniona i mam nadzieję, że uda się załatwić tak niezykle skomplikowaną sprawę :-)

Nie zmienia to faktu, że większość ludzi traktuje przestrzeń wspólną, jako niczyją. Osoby, które całymi dniami biegają ze ścierką po swoim mieszkaniu, bez mrugnięcia okiem potrafią zostawić na schodach śmieci, które się im rozsypały, wyrzucić przez okno pety i resztki jedzenia, a koło śmietnika zostawić stare meble.

Mentalność zmienić trudno, łatwiej wymyślić co zrobić z butelkami. Łatwiej? Na pewno?

Jak widać, w PRL nie dało się sprawy rozwiązać przez 40 lat, a zajmowała się tym także radiowa Trójka...

Minęło kolejnych 30 lat i nadal butelki - i szklane i plastikowe - lądują w śmieciach.