Wracałam z psami ze spaceru. Przed przejściem dla pieszych, przepuszczając mnie, zatrzymał się samochód. Kiedy byłam na środku pasów, zza samochodu wyjechał rowerzysta i omijając mnie łukiem popędził ulicą. "No, pieknie ! " - krzyknęłam za nim. Ku mojemu osłupieniu zatrzymał się i powiedział przepraszam. Ale to nie koniec. Zsiadł z roweru, podszedł i zaczął się tłumaczyć.

Mam przykre doświadczenie z rowerzystami i jako pieszy, i jako kierowca, więc opowiedzialam mu kilka historyjek z życia wziętych a on kolejny raz przeprosił  nie tylko za swoje zachowanie, ale i zachowanie tamtych rowerzystów.

Przyznam, że po tej rozmowie postawiłam grubą kreskę między przeszłością a przyszłością.

Zapomniałam o naćpanym osobniku w markowym kombinezonie i na rowerze za kilkanaście tysięcy, który - z sobie tylko znanych powodów - zaczął walić pompką w dach mojego samochodu. Zapomniałam o innym rowerzyście, który jadąc pod prąd, wjechał we mnie, kiedy stałam, przepuszczając prawidłowo poruszające się samochody. Na moim nowym autku, które poprzedniego dnia wyjechało z salonu samochodowego, została pamiątka: wgnieciona maska i długa rysa. Zarówno ten, jak i poprzednio opisywany rowerzysta, oczywiście błyskawicznie się oddalili i pozostali absolutnie bezkarni, bo przecież ich pojazdy nie mają numerów identyfikacyjnych a oni ubezpieczenia.

Zapomniałam o panience, która na wiślanych bulwarach, jadąc ścieżką dla pieszych zamiast ścieżką dla rowerzystów, wjechała mi w plecy (swoją drogą mistrzostwo świata!). Zapomniałam o człowieku, który o zmroku, w ulewnym deszczu, osłonięty długą, czarną peleryną, na rowerze bez oświetlenia i bez odblasków, wyłonił się nagle przed maską mojego samochodu jak tajemniczy Don Pedro. To, że nie został - nomen omen - mokrą plamą, zawdzięcza mojemu refleksowi.

Zapomniałam o tych i wielu innych przypadkach za sprawą jednej rozmowy i dlatego, że wreszcie usłyszałam magiczne słowo: "przepraszam".
Miłego Pana Rowerzystę, którego w ostatni piątek sierpnia spotkałam w pobliżu pomnika na al. Daszyńskiego, serdecznie pozdrawiam a do wszystkich apeluję. Zakończmy krakowską, niezbyt świętą wojnę pomiędzy kierowcami, rowerzystami i pieszymi.