Fascynujące jest to, że Lidia Grychtołówna nie stroni od portali społecznościowych: FB i YT. To właśnie za ich pośrednictwem można podziwiać jej recitale. Cykl koncertów domowych „Lidia Grychtołówna live from home”, choć jest transmisją „na żywo” to jednak pozostaje w Internecie i a przez to można do nich wracać w każdej chwili. Bardzo to cenne dla wszystkich słuchaczy.

Parę dni temu przeglądałam Internet i trafiłam właśnie na jeden z takich recitali Lidii Grychtołówny. Jego transmisja odbyła się 24 maja, ale materiał nadal był dostępny.  Było to 40 minut muzyki, ale jakiej muzyki i jak zagranej! Jej interpretacje zawsze wzruszały i nie pozostawiały obojętnym,  lecz ten recital po prostu wcisnął mnie w fotel. Zatraciłam się w tej muzyce, zapomniałam o codzienności, tylko liczyły się dźwięki. Dawno nic mnie tak nie pochłonęło. I nawet nie wiem jak minęło te 40 minut.

Na program złożyły się utwory: Franciszka Schuberta 3 Impromptus, op. 90, nr. 2, 3, 4, Fryderyka Chopina: Nocturn cis-moll, op. pośmiertne; Claude’a Debussy’ego, „Valse” oraz preludium „Clair de lune” , Roberta Schumanna (w aranżacji na fortepian Franciszka Liszta) „Widmung”.

Utwory powszechnie znane, ale jednak zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego? I chyba wiem, chodzi o tempo. Pani Lidia Grychtołówna nie pędzi, nie biegnie w wyścigu pianistycznym, nie bije rekordów szybkości, tylko cyzeluje, delektuje się dźwiękiem, frazą, harmonią. Prowadzi melodię z ogromnym wyczuciem i w tempie, w którym pozwala nam posmakować tej muzyki. Pewnie dlatego te interpretacje tak wciągają, wręcz zniewalają.

Oczywiście rodzi się pytanie, co można znaleźć w utworach, które się gra, 50, 60, 70, 80 a nawet blisko 90 lat (bo przecież Lidia Grychtołówna zaczęła grać na fortepianie w wieku lat trzech a mając 4 lata wystąpiła pierwszy raz publicznie w sali na 600 miejsc ). A jednak słuchając  na przestrzeni wielu lat interpretacji pianistki okazuje się, że można odkryć wiele. I przez to ciągle odkrywanie zawsze jej interpretacje są świeże, prawdziwe.

Lidia Grychtołówna urodziła się w Rybniku, 18 lipca  1928 roku. W jej muzycznym życiu na początku ważna była mama. To w jej wykonaniu usłyszała po raz pierwszy Chopina i zakochała się w tej muzyce. A potem sama ze słuchu jako dziecko prezentowała utwory tego twórcy. Miała wielkie szczęście do pedagogów: pierwszym była Wanda Chmielowska (absolwentka klasy Anny Jesipowej w konserwatorium w Petersburgu), u której się uczyła od 6 roku życia do dyplomu w PWSM w Katowicach. Później był Zbigniew Drzewiecki, legenda (jego uczniowie to chopiniści m.in. Halina Czerny-Stefańska, Jan Ekier, Adam Harasiewicz; to wszystko laureaci Konkursów Chopinowskich) i wreszcie trzeci pedagog: Arturo Benedetti Michelangeli, u którego studiowała w latach 50. To właśnie on jej powiedział: „Jeśli chcesz być artystką, ucz się u siebie”. Miał rację, bo w życiu artystycznym, oprócz sprawności i zwinności technicznej najważniejsza jest osobowość. Trzeba wiedzieć o czym mówić publiczności swoimi interpretacjami.

Jej życie idealnie nadaje się na scenariusz filmowy. Było w nim miejsce na wielką miłość i małżeństwo ze słynnym muzykologiem Januszem Ekiertem oraz na wielkie sukcesy zawodowe.  Jest laureatką czterech bardzo istotnych konkursów: w 1955 zdobyła VII nagrodę na V Konkursie Chopinowskim  w Warszawie; w 1956 - III nagrodę na I Konkursie Schumanna w Berlinie; w 1958 - nagrodę specjalną na Konkursie Busoniego w Bolzano, w 1959 - nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Rio de Janeiro.

Po tych konkursach wciągnęło ją koło kariery: koncertowała prawie we wszystkich krajach Europy i Ameryki Południowej oraz w USA, Meksyku, na Kubie, w Australii, Tajlandii, Chinach i Japonii; koncertowała z najsłynniejszymi dyrygentami. Nie ograniczała się jedynie do Chopina, grała muzykę od baroku po klasyków XX wieku. Np. była pierwszą wykonawczynią IV Koncertu fortepianowego B-dur op. 53 na lewą rękę i orkiestrę Sergiusza Prokofiewa w Wielkiej Brytanii (1967) i Belgii (1988). Zarejestrowała liczne nagrania (dla wytwórni takich jak Polskie Nagrania, Philips, Deutsche Grammophon, CD Accord).

Od lat jest doskonałym pedagogiem.  Zawsze mówiła i mówi swoim uczniom, że w nutach jest wszystko zapisane, trzeba je tylko dobrze odczytać. Doceniono jej wiedzę i stała się etatowym jurorem wielu konkursów, w tym i Chopinowskiego. Pierwszy raz brała udział w pracach Konkursu Chopinowskiego w roku 1980. Była to ta skandaliczna edycja,  podczas której Ivo Pogolelić odpadł po III etapie. Wtedy ujęła się za nim Martha Argerich, która na znak protestu opuściła jury. Za chorwackim pianistą ujęła się też Lidia Grychtołówna, ale w jury pozostała.

Poznałam Lidię Grychtołównę właśnie na Konkursie Chopinowskim, lecz już 15 lat później. Też skandalicznym, gdzie w 1995 roku Aleksiej Sułtanow – charyzmatyczny pianista -  nie otrzymał pierwszego miejsca, tylko II, którym musiał się jeszcze podzielić z Philippem Giusiano. Pamiętam emocje tych rozmów o pianistyce, o młodych którzy grają dla popisu, jakby wbrew muzyce.

Lidia Grychtołówna wydała w 2013 roku autobiografię „W metropoliach świata”.  Jest to książka pełna anegdot.  Pianistka jest obecna w mediach społecznościowych nie tylko poprzez muzykę, ale także wypowiada się pięknie na wiele tematów. Ale, gdy posłuchamy jej recitali, możemy być pewni, że gra sercem. Jej fortepian śpiewa. Realizuje to, co mówił Chopin do swoich uczniów: śpiewaj na fortepianie.

Warto posłuchać!