Kinową salę wypełniła tłumnie publiczność ciekawa wrażeń i wyposażona w okulary 3D. Bo rzeczywiście, tak jak reklamowali ten koncert organizatorzy, jeszcze czegoś takiego nie było: aby słuchać muzyki w okularach na nosie. Wizualizacje (za które odpowiadał  Fly Film i Kopaniszyn Studio) przyciągały, robiły wrażenie, zwłaszcza gdy przetworzony wizualnie dyrygent pojawiał się w filmowej przestrzeni. Nie jestem miłośnikiem gier komputerowych, nie fascynuje mnie świat awatarów, a jednak podobało mi się, bo ta przedziwna przestrzeń stworzona projekcją, od której może się zakręcić w głowie, pasowała do muzyki.

Choć wizualizacje wysuwały się na plan pierwszy jednak najważniejsza była muzyka. Krótko można powiedzieć, że dla mnie za mało Beethovena było w tym Beethovenie Electric 3D. Mikołaj Blajda autor scenariusza, reżyser tego widowiska i przede wszystkim aranżer zapowiadał, że Beethoven stanie się punktem wyjścia dla muzyków, do ich improwizacji, do stworzenia nowych utworów, których materią będą motywy i tematy z Beethovenowskich dzieł. I rzeczywiście słuchacze na pewno rozpoznali fragmenty z III Symfonii , a także z dwóch najsłynniejszych V i IX. Pojawiła się też Sonata Księżycowa a także Patetyczna oraz słynny motyw miniatury fortepianowej Dla Elizy. W koncercie tym jednak nie chodziło o to by odczytać Beethovena na nowo, lecz aby ten klasyk stał się inspiracją dla kompletnie innej muzyki, kompletnie innego brzmienia. Już skład zespołu daje pewien posmak tego, co można było usłyszeć : Dominik Wania - piano, Łukasz Adamczyk - bas, Sylwia Lorens - wokal, Maciej Recha - beatbox, Tarek Tafesh - gitara, Stanisław Słowiński - skrzypce elektryczne oraz  Zespół Smyczkowy Filharmonii Futura.  Beethoven posłużył tu zatem za melodystę, którego tak zwane „prymki” przetwarzali na swój sposób muzycy. A robili to bardzo sprawnie i ciekawie, nie raz zaskakując pomysłami. Dobrze się tego słuchało, choć było czasami bardzo głośno.

Filharmonia Futura zaskoczyła i zaciekawiła. Sprawiła też, że rozpoczęła się dyskusja na temat słowa filharmonia. Niektórzy uważają, że nazwa ta powinna być zastrzeżona dla instytucji muzycznych preferujących klasykę. Czy mają rację? Przecież słowo filharmonia pochodzi z greki, gdzie „phileo” znaczy miłuję, a „harmonia” ład. W muzyce, którą zaprezentowała Filharmonia Futura była, i miłość do muzyki i ład. Choć ten ład na pewno był innym porządkiem niż ten preferowany na co dzień w Filharmonii Krakowskiej, to przecież trudno odmówić mu piękna.

Piękno ma wiele odmian. Na szczęście.

Koncert Beethoven Electric 3D zostanie powtórzony 13 listopada. Warto się wybrać. Polecam!