Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Karłowicz. Portret intymny on-line

Kultura budzi się do życia. Niektóre teatry, czy zespoły muzyczne zapowiadają, że wznowią działalność jeszcze w czerwcu. To cieszy, bo nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego ze sztuką. Wyprawa do teatru czy na koncert, to kompletnie inne przeżycie niż oglądanie tego samego na ekranie komputerowym czy telewizyjnym. To są zupełnie inne emocje. Ale niestety pandemia trwa i rozpoczęcie działalności kulturalnej wymaga długiego rozruchu. Bo dla nas wszystkich, i organizatorów życia kulturalnego, i artystów, i widzów najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nie jest to proste, bo wszyscy mierzymy się pierwszy raz z takim problemem, więc nie mamy schematów zachowań i musimy mieć czas by je stworzyć.

Fot. A. Malatyńska (kadr z filmu)

Potrzebujemy się na nowo nauczyć się nie tylko bezpiecznego korzystania z kultury w nowych warunkach, ale także wyzbycia się strachu. Nie będzie to łatwe bo każdy z nas odczuwa zagrożenie z różną siłą, bo też każdy z nas jest w innej sytuacji. Strach, to sprawa indywidualna, więc zapewne kupując bilet do teatru czy na koncert na pewno zastanowimy się nad swoim bezpieczeństwem.

Nie wiemy ile będzie trwała pandemia. Ale ze względu na nią zapewne Internet jeszcze na długo będzie naszym podstawowym oknem na kulturę.  Nawet w sytuacji, gdy – tak jak to już się dzieje – jesteśmy zmęczeni Internetem. Trudno się dziwić, ten sam fotel przy biurku w mieszkaniu jest naszym miejscem pracy, zakupów, spotkań z przyjaciółmi, rozrywki. Nie da się życia spędzić przed ekranem.

Poza tym jesteśmy zmęczeni kulturą on-line na amatorskim poziomie. Choć to zjawisko w marcu gdy wielu artystów dzieło się swoją twórczością w Internecie z domu, za pomocą komórki było fantastyczne. To pospolite ruszenie, wspaniała postawa twórców wielu dziedzin, którzy na początku pandemii swoimi występami domowymi podtrzymywali nas na duchu, pokazywali, że jesteśmy razem. To  był niezwykły czas,  ale on już mija. Teraz wygrywają ci, którzy podeszli do twórczości w Internecie profesjonalnie.

Nie każda instytucja kultury na pandemii zyskała nowych stałych widzów jak chociażby MET czy Berlińska Filharmonia. Dla niektórych teatrów zapewne był to szok, że prezentując profesjonalnie zarejestrowane spektakle i to za darmo, udało im się zgromadzić przed ekranem raptem 400 osób.

Ostatnio szperając po Internecie skupiam się na profesjonalnych produkcjach. I w ten sposób znalazłam film „Mieczysław Karłowicz – samotna wędrówka”. To opowieść o jednym z najbardziej ciekawych polskich kompozytorów żyjącym na przełomie XIX i XX wieku. Najbardziej utalentowanym, w którym pokładane były wielkie nadzieje muzyczne Polski, bo przecież mało kto tak potrafił operować orkiestrą, takie uzyskiwać z niej brzmienia. Ale to też film o prekursorze fotografii i narciarstwa, indywidualiście, publicyście i jednym z pionierów polskiego taternictwa.

Mieczysław Karłowicz żył 32 lata. Zginął pod lawiną 8 lutego 1909 w Tatrach, podczas samotnej wycieczki górskiej na nartach, w drodze z Hali Gąsienicowej do Czarnego Stawu, u stóp Małego Kościelca. 32 lata to bardzo mało aby osiągnąć międzynarodową sławę, ale też wystarczająco wiele by zabłysnąć talentem i umiejętnościami. Pozostawił po sobie m.in. 101 pieśni oraz kilka utworów orkiestrowych, w tym: słynną serenadę na zespół kameralny, bardzo znany i wyjątkowo piękny Koncert skrzypcowy A-dur (nagrany parę lat temu przez Nigela Kennedy’ego z Polską Orkiestrą Kameralną pod dyrekcją Jack Kaspszyka; ach, co to za wspaniała płyta!), symfonię „Odrodzenie" oraz  6 poematów symfonicznych (m.in. „Powracające fale", „Odwieczne pieśni", „Stanisław i Anna Oświecimowie” oraz „Smutna opowieść"). Ze względu na styl kompozytorski zaliczany był do nurtu neoromantyków, choć należał do spółdzielni kompozytorów Młoda Polska. Co ciekawe, że oceniany był przez krytykę muzyczną na ogół nieprzychylnie, ale jeden wielki triumf zdołał przeżyć po koncercie w Filharmonii Warszawskiej, na którym entuzjastycznie przyjęto jego „Odwieczne pieśni”.  Było to trzy tygodnie przed śmiercią.

Góry pokochał już jako dziecko, a z Tatrami łączyła go niezwykła więź duchowa. Działał w Towarzystwie Tatrzańskim, publikował artykuły z wędrówek górskich, pasjonował się wspinaczką, jeździł na nartach, choć wówczas były to początki i fotografował góry. Nie było to wtedy takie proste, bo trzeba było na wyprawę zabrać wielki i ciężki aparat fotograficzny.

Film „Mieczysław Karłowicz – samotna wędrówka” to opowieść niemal intymna, bo patrzymy na postać Karłowicza z dzisiejszej perspektywy poprzez jego fotografię, góry i muzykę.  I patrzymy poprzez doświadczenie tych, którzy z jego twórczością mieli sporo do czynienia. I choć film w dużej części mówi o zdjęciach bohatera i o górach – zresztą wielkim atutem tego obrazu są fotografie archiwalne pochodzące z wielu źródeł, często nieznane – to jednak udało się w filmie zgromadzić duże grono muzyków, którzy wypowiadają się o Karłowiczu. Wśród nich są m.in. dyrygenci: Łukasz Borowicz, Jacek Kaspszyk, Jerzy Maksymiuk, Antoni Wit; teoretycy: Leszek Polony, Irena Poniatowska, Mieczysław Tomaszewski, czy skrzypaczka Agata Szymczewska.

Trwający 50 minut film (reżyseria Tomasza Knittel) powstał w koprodukcji Polskiego Wydawnictwa Muzycznego i Telewizji Polskiej w 2017 roku a od kwietnia tego roku dostępny jest w sieci na YT, gdzie obejrzało go już 6 tysięcy osób. Zdjęcia do filmu zostały zrealizowane w Warszawie, Krakowie i Zakopanem. W filmie zaskakują fotografie Karłowicza, które pokazują jego niezwykle nowoczesne patrzenie na sztukę, nowoczesne kadrowanie, które zachwyca współczesnym patrzeniem na pejzaż jako formę. Ale w filmie równie ważna jest muzyka Mieczysława Karłowicza. Obrazowi towarzyszą utwory bohatera tej opowieści nagrane m.in. podczas koncertu z okazji 140. rocznicy jego urodzin, którego organizatorem była Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie.

Dobra wiadomość jest taka, że ten koncert, świetnie zrealizowany także można oglądać w Internecie na YT. Koncert odbył się w 2016 roku, ale data premiery internetowej jest dość świeża – 3 maj 2020. Wystąpili: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, Konglomerat Big Band a w partii solowej Agata Zubel (sopran). Za pulpitem dyrygenckim stanęli:  Rune Bergmann i Nikola Kołodziejczyk. W programie znalazły się dwa poematy: „Smutna opowieść”, „Stanisław i Anna Oświecimowie” oraz pieśni w bardzo ciekawej aranżacji (Nikola Kołodziejczyk): „Pamiętam ciche, jasne, złote dnie”, „Śpi w blaskach nocy”, „Mów do mnie jeszcze”, „Zaczarowana królewna”, „Z erotyków”, „Zasmuconej”. Te pieśni właśnie pokazują najlepiej jak wielką inspiracją może być muzyka Karłowicza dla kolejnych pokoleń.

Warto sięgnąć po ten film i koncert by poznać tego fantastycznego kompozytora, którego utwory dziś odkrywa świat.

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię