Władysław Żeleński żył 84 lata, a jego życie – poza sporadycznymi przerwami – było związane z Krakowem. Dziś nawet w Krakowie jest zapomniany, a jego muzyka niezwykle rzadko wykonywana. Na jego grobie na Cmentarzu Rakowickim rzadko pojawiają się znicze. Nie pamiętamy, ani o kompozytorze, ani o jego muzyce.

Krzysztof Penderecki powiedział mi kiedyś: „nie opłaca się umierać”. I patrząc na twórczość Władysława Żeleńskiego, miał rację. Bo wraz ze śmiercią tego kompozytora odeszła też jego muzyka. A szkoda, bo tylko na podstawie tego co zachowało się do naszych czasów, możemy powiedzieć, że Władysław Żeleński napisał wiele świetnych utworów i że należy do najwybitniejszych polskich kompozytorów.

Za każdym razem kiedy przechodzę – lub przejeżdżam na rowerze – pod kamienicą przy ulicy Wenecja 1, gdzie przez ostatnie 20 lat swojego życia mieszkał Władysław Żeleński (wcześniej była to willa przy ul Św. Sebastiana 12) nie mogę wyjść ze zdumienia, że choć ten kompozytor był uważany za dyktatora ówczesnego muzycznego Krakowa, tak szybko został zapomniany. A przecież była to postać numer jeden w muzyce, dzięki której Kraków miał okazję stać się muzycznym centrum, gdzie przecinały się różne wpływy, gdzie przyjeżdżali artyści, właśnie ze względu na Władysława Żeleńskiego.

Jego wszechstronność budziła podziw: występował jako pianista, był recenzentem muzycznym, organizatorem koncertów, dyrygentem prowadzącym wiele orkiestr, ale także był pedagogiem – uczył gry na fortepianie i uczył kompozycji. Ale przede wszystkim komponował. Jego muzyka brzmiała nie tylko w Krakowie, ale także we Lwowie, Warszawie, Wiedniu, Pradze, Paryżu czy Petersburgu, odnosząc wielkie sukcesy.

Wystarczy przejrzeć spis kompozycji Władysława Żeleńskiego by przekonać się, że jego dorobek jest sporych rozmiarów. Skomponował 4 opery, 8 okolicznościowych kantat, około 20 utworów chóralnych, zarówno a cappella oraz z towarzyszeniem różnych instrumentów, 18 dzieł orkiestrowych  w tym dwie symfonie, a także muzykę do trzech dramatów, 19 kompozycji kameralnych, 30 utworów na fortepian, wiele fantastycznych pieśni. Niestety dużo dzieł z tych wymienionych powyżej albo zaginęło, albo czeka jeszcze na swoje odkrycie, albo nigdy nie było wydanych i znajduje się tylko w rękopisach. Naukowcy mają więc co robić.

Dla przykładu podam, że nie tak dawno w bibliotece w Pradze Ireneusz Trybulec, lutnista i animator muzyki z Fundacji im. Władysława Żeleńskiego znalazł 12 fug organowych, a w Bibliotece Jagiellońskiej rękopis poloneza poświęconego Oskarowi Kolbergowi. Półtora roku temu zaś trzy młodzieńcze utwory na fortepian – polonez, mazur i polka – odnalazł w Bibliotece Jagiellońskiej muzykolog Michał Lewicki.

Dziś, po stu latach od śmierci Władysława Żeleńskiego, jego muzyka niestety brzmi sporadycznie. Najczęściej wykonywanym utworem jest uwertura charakterystyczna na orkiestrę „W Tatrach” (3 lata temu wykonany został ten utwór z okazji 130-lecia AM w Krakowie bo przecież ta uczelnia powołuje się na tradycję założonego przez Władysława Żeleńskiego Konserwatorium Muzycznego). Ta uwertura, to jest wielka symfonika, utwór napisany z niezwykłym rozmachem i bardzo się dziwię, że jest tak rzadko wykonywany.

Ostatnio wielkim wydarzeniem okazałą się premiera opery Żeleńskiego „Goplana” przygotowana przez Teatr Wielki – Operę Narodową w Warszawie, która została wystawiona w warszawie w 2016 roku, w 120 lat po prapremierze. W tytułowej roli wystąpiła Edyta Piasecka a spektakl wyreżyserował Janusz Wiśniewski. Opera ta zachwyciła, została bardzo doceniona i wywołała zainteresowanie wielu melomanów. Warto przypomnieć, że zdobyła tzw. Operowego Oscara, czyli International Opera Awards w kategorii „Dzieło odkryte na nowo”. Ale już ta kategoria pokazuje pozycję muzyki Żeleńskiego.

Na szczęście są tacy, którzy zmieniają ten trend zapomnienia. To Fundacja im. Władysława Żeleńskiego, założona w 2016 roku przez państwa Trybulców i działająca w Grodkowicach, miejscu urodzenia kompozytora. Jej celem jest popularyzacja i promocja twórczości kompozytora.

Fundacja robi wiele: organizuje koncerty, wydaje płyty i nuty, prowadzi kwerendy w poszukiwaniu utworów. Tylko wśród wcześniejszych działań fundacji związanych ze 100-leciem śmierci kompozytora można odnaleźć np. publikacje nut, m.in.: Lilla Weneda – muzyka do dramatu Słowackiego; Roma op. 65 – parafraza na dwa tematy z Chopina, Fest-Polonaise op. 46 – dedykowany Kolbergowi, Psalm 46 na chór męski i orkiestrę; zorganizowanie i nagranie w 2020 r. na zamku w Dębnie koncertu pt. „Żeleński – następca Moniuszki”, z udziałem m.in. Anny Polony, czytającej fragmenty pamiętników  Żeleńskiego (dostępne na YouTube).

Według planów ten rok przyniesie jeszcze wiele ciekawych wydarzeń,  przygotowanych także przez innych:  27 lutego Filharmonia Krakowska planuje koncert w 100-lecie śmierci Władysława Żeleńskiego, artystów poprowadzi Sebastian Perłowski; wydana zostanie monografia Żeleńskiego autorstwa warszawskiego muzykologa Grzegorza Zieziuli (Instytut Sztuki PAN); Fundacja zapowiada także publikację pamiętników i listów kompozytora oraz nagranie utworów fortepianowych i pieśni.

Ciekawy projekt już trwa: to realizacja nagrań orkiestrowych i kameralnych i stworzenie z tego bazy internetowej „Małopolska Żeleńskiemu” dostępnej dla wszystkich. Ta strona już jest – www.zelenski.info –  można tam posłuchać już sporo zarejestrowanej muzyki. Mnie przyciągnęła przede wszystkim muzyka orkiestrowa. Już jestem pod wrażeniem, choć zdaję sobie sprawę, że prace są jeszcze w toku. Odkryłam tam niezwykły utwór: „Dźwięki żałobne, andante elegijne” (w wykonaniu Sinfonii Varsovii pod dyrekcją Sebastiana Perłowskiego)  – kompozycja zgodnie z tytułem dość smutna, o pięknych tematach, niezwykle harmonijnie zbudowana, o doskonałej instrumentacji, napisana z rozmachem. Ten utwór niezwykle przemawia do wyobraźni i ma wielką szansę stać się przebojem sal koncertowych.

100 lat od śmierci Władysława Żeleńskiego, to dobry moment, by powrócić do tego kompozytora i sprawić, aby jego muzyki było znacznie więcej w naszym życiu. Trzeba szukać, odkrywać, poznawać. Bo ta muzyka, jest tego warta.