Właśnie minęło 10 lat od śmierci prof. Krystyny Moszumańskiej-Nazar. Z tej okazji w Akademii Muzycznej zorganizowany został wieczór „Świat, który nigdy nie odchodzi…” poświęcony pamięci Krystyny Moszumańskiej-Nazar. I jak na takie spotkanie przystało były wspomnienia, rozmowy i oczywiście muzyka Pani Profesor. Wspomnieniom towarzyszył pokaz obrazów Agnieszki Praxmayer. Spotkanie, które odbyło się 27 października, w budynku AM przy ul. Św. Tomasza, przygotowane przez pracowników Katedry Kompozycji, zgromadziło nie tylko kompozytorów różnych pokoleń, ale także wykonawców, przyjaciół, rodzinę i sympatyków Pani Rektor.
Do tych ostatnich i ja się zaliczam. Miałam to szczęście, że poznałam Panią Profesor, że rozmawiałam z nią wielokrotnie i doświadczyłam jak niezwykłą była osobowością. Jedną z takich rozmów pamiętam szczególnie. Było to jesienią 2004 roku, już po jej 80. urodzinach. Spotkałyśmy się w mieszkaniu Pani Profesor, przy ul. Studenckiej, z okien którego było widać planty i kościół św. Anny. Na kuchence bulgotał wtedy rosół i w całym mieszkaniu pachniało zjawiskowo. Na stole stały dwie stare filiżanki, przygotowane na herbatę, a obok nich, na niewielkim porcelanowym talerzyku leżały małe domowe ciasteczka, posypane cukrem pudrem. Początkowo podziwiałam jedynie ich piękny wygląd i kunszt ułożenia w piramidę, ale niebawem zachwyciłam się także ich niepowtarzalnym smakiem.
Rozmowa stała się pewnym sumowaniem życia, bo też jubileusz 80-lecia do tego prowokował. A i rok jubileuszowy, 2004, był pasmem szalonych wypraw. Najpierw Pani Profesor pojechała wraz z siostrą do Turcji, w objazd, przemierzając z plecakiem w dwa tygodnie ponad trzy tysiące kilometrów. Na koniec nie zawahała się i poleciała balonem, choć nawet wejście do gondoli do łatwych nie należało. Później zaś jubileusz, który zgotowała jej uczelnia i wychowankowie też zrobił na niej wrażenie. Dała się porwać i wsadzić do białej dorożki, którą przywieziono ją do „Florianki” . A potem był koncert i przyjaciół nocne rozmowy.
Pani Profesor pochodziła ze Lwowa, gdzie uczyła się początkowo w Konserwatorium Anny Niementowskiej, później w Konserwatorium Lwowskim a potem, już po wojnie w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej, gdzie studiowała grę na fortepianie u Jana Hoffmana i kompozycję u Stanisława Wiechowicza. O swoim procesie komponowania mówiła, że wszystko zaczyna się w głowie. Kiedy rodziły się pomysły na utwór starała się je zapisywać, czasem nawet nie nutami, tylko słowami. W końcu musiała podjąć decyzję z jakiego pomysłu skorzysta, co podobno nie było łatwe. Samo komponowanie jej zdaniem było już proste, gdyż polegało na ewolucji myśli muzycznej, jej rozwoju i skontrastowaniu.
Jej twórczość cechuje różnorodność form i gatunków od tradycyjnych takich jak uwertura, sinfonietta, koncert, wariacje czy kwartet smyczkowy po gatunki narracyjne, m.in. esej czy freski. Krytycy często podkreślali, kobiecość muzyki Krystyny Moszumańskiej-Nazar. Jerzy Waldorff pisał o jej utworach „w ujmująco kobiecy sposób dba, aby muzyka ładnie brzmiała”, zaś Adam Walaciński: „… smak i wrażliwość oraz kobiecy umiar w doborze środków kompozytorskich”. Niektórzy mówili także o jej muzyce, że jest męska, co pewnie miało brzmieć jak komplement. Ale muzyka, zdaniem kompozytorski nie zależała nigdy od płci tylko od wyobrażenia o pięknie.