Kurs wynosił wtedy nieco ponad  jeden złoty 96 groszy. Potem cena franka już tylko rosła, osiągając na przełomie lat 2008 i 2009 nieco ponad 3 złote  20 groszy, a w roku 2011 - 3 złote 77 groszy. Dla zapożyczonych we frankach oznaczało to nie tylko wzrost raty, ale też wzrost kwoty do spłaty, która, mimo regularnego wpłacania rat nie tylko nie malała, ale wzrastała, w wielu przypadkach nawet o 70%. To niemiły paradoks. Choć spłacamy raty, kredyt rośnie. Co gorsza, w przypadkach mieszkań kupowanych podczas tak zwanej cenowej "górki" czy też "bańki", wartość nieruchomości spadła.

 

Nieliczni analitycy rynku i eksperci obawiali się takiego rozwoju wypadków i zniechęcali zarówno banki, jak i klientów, do kredytów we frankach. Przypominali, że najbezpieczniej zaciągać kredyt w walucie, w jakiej się zarabia. Ten argument jednak nie wytrzymał konfrontacji z bardzo atrakcyjną wówczas ceną frankowych kredytów hipotecznych, dużo tańszych od kredytów w złotówkach.  Dołączyła do tego niezwykła determinacja banków, które proponowały kredyty właśnie we frankach. Były one  dostępne dla znacznie większej liczby klientów niż droższe i wymagające wyższych zarobków złotówki.

 

Już około 2006 r. rozpoczęto prace nad tak zwaną rekomendacją S ( dokument przygotowany przez Komisję Nadzoru Bankowego), która w całości weszła w życie 1 lipca 2014-go roku. Rekomendacje służą poprawianiu stabilności i bezpieczeństwa polskiego rynku finansowego. Nazwa tego narzędzia może być myląca, bo Komisja nie tyle rekomenduje, co raczej narzuca bankom pewne rozwiązania. Ta oznaczona literą "S" spowodowała, że kredyty we frankach stały się prawie nieosiągalne. Mogli je wziąć tylko lepiej i najlepiej zarabiający, którzy na miesięczną ratę mogli przeznaczyć nie więcej niż 42 procent swoich przychodów.

 

Teraz kredyt we frankach ma od 550 tys. do 700 tys. kredytobiorców w Polsce. Dużo się dla nich zmieniło. Wzrosły raty, wzrósł też ich dług, liczony łącznie, który teraz osiągnął  nawet 170 mld złotych. Według niektórych ekspertów, dzięki interwencji Szwajcarskiego Banku Centralnego, kurs franka może jednak w ciągu miesiąca spaść poniżej 4 zł.

 

Daniela Motak/jg