Tymczasem jak wynika z analiz, gdyby na rok zwiesić działalność wszystkich kół łowieckich w Polsce, nasze rolnictwo pogrążyłoby się w chaosie. Skarb Państwa, na którym ciążyłaby wypłata odszkodowań, nie nadążałby z wypełnianiem zobowiązań. Bankructwo rolników byłoby nieuniknione. Automatycznie ceny podstawowych produktów spożywczych skoczyłyby w górę.

 

Dzikie zwierzęta, podobnie jak ryby w rzekach, są własnością Skarbu Państwa. Dlatego też państwo wypłaca rekompensaty rolnikom, za szkody wyrządzone przez choćby dziki czy jelenie. Jeśli szkoda powstała na terenie okręgu łowieckiego, płacą myśliwi. W każdym innym przypadku za odszkodowania odpowiedzialny jest Skarb Państwa a te sięgają milionów złotych. Polski Związek Łowiecki poinformował, że za pierwszych 9 miesięcy zeszłego roku koła łowieckie wypłaciły rolnikom  ponad 750 tys. zł rekompensat, za uprawy zniszczone przez dziki. Dwa lata wcześniej Lasy Państwowe wypłaciły rolnikom 12 mln odszkodowań, za szkody wyrządzone przez zwierzęta, na terenach łowickich zarządzanych przez leśników. Rolnicy skarżą się, że myśliwi, którzy muszą wypłacać odszkodowania, zaniżają szacowane straty. Koła łowieckie z kolei narzekają, że wypłata odszkodowań prowadzi ich na skraj bankructwa.

 

Tymczasem dziki mają się coraz lepiej, a ich populacja w ciągu ostatnich 10 lat systematycznie rośnie. Na początku XXI wieku w Polsce żyło niewiele ponad 100 tys. tych zwierząt. W 2012 roku było to już ponad 250 tys. Ministerstwo Rolnictwa chce, by w tym roku odstrzelono 300 tys. dzików. Okresy ochronne polowań na te zwierzęta będą skrócone a Skarb Państwa będzie skupował tusze dzików od myśliwych. Wrażliwi na krzywdę zwierząt mieszczanie będą z pewnością protestować. Cóż, to nie ich balkonowe plantacje ekologicznych ziół i pomidorów są zagrożone.

Marta Szostkiewicz/jg