W takim hałasie nie da się żyć.  Według niektórych ekspertów, poziom hałasu przekraczający 150 decybeli wystarczy, żeby już po 5 minutach organizm został całkowicie sparaliżowany a nawet uśmiercony. Dlatego na całym świecie obowiązują dopuszczalne normy hałasu, które mają sprawić, że ludzie nie będą narażeni na utratę zdrowia czy życia z jego powodu.

Nie rozstrzygniemy, czy normy i ograniczenia są skuteczne, czy nie. Warto jednak przypomnieć, że mamy prawo do ciszy lub, przynajmniej, do niehałasowania.

Dopuszczalny poziom hałasu to 60 decybeli w dzień i 50 decybeli w nocy. W miastach powyżej stu tysięcy mieszkańców normy są nieco inne i wynoszą odpowiednio 55 i 65 decybeli. To mniej więcej tyle, ile odkurzacz lub szum, panujący w biurze. Wnętrze samochodu czy głośnej restauracji to już 70 decybeli. Szept to decybeli 20, a szelest liści przy łagodnym wietrze - 10. Swoje, inne normy hałasu, mają lotniska, linie kolejowe i tereny przemysłowe.

Możemy prosić o interwencję Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, jeżeli hałas wynika, na przykład, pracy maszyn, remontujących drogę, lub innych urządzeń. Jeżeli hałasują sąsiedzi czy imprezowicze, można wezwać Straż Miejską. Mandat za hałas "sąsiedzki" to nawet 500 złotych, kary dla przemysłu są znacznie wyższe.

Mistrzyni Maria Szarapowa słynie z bardzo głośnych okrzyków na korcie. Jak policzyli skrupulatni szwajcarscy dziennikarze z magazynu "Blick" okrzyki Szarapowej osiągają 100 decybeli i mieszczą się pomiędzy hałasem piły spalinowej a startującego samolotu.

Daniela Motak/jg