Mieczysław Karłowicz  - " Z wędrówek samotnych" ( fragment)

"Czy rozsądnie czyni ten, kto chodzi samotnie po Tatrach, zwłaszcza po ich okolicach rzadko zwiedzanych? Kwestia ta przesądzona jest od dawna przecząco i przesądzona nie tylko w sposób rozumowy: wiąże się z nią cały szereg niepokojących obrazów w rodzaju turysty ze złamaną nogą, leżącego samotnie wśród pustkowia i na próżno wzywającego pomocy, lub też wędrowca szarpiącego się bezradnie w żelaznym uścisku oklepca. Gdyby ktoś z osób mi drogich wyruszał samotnie na kilkudniową wyprawę w głąb Tatr, wszystkie niebezpieczeństwa stanęłyby mi w postaci dręczących obrazów przed oczami; odnalazłbym też wszystkie argumenty, które skazują samotną turystykę na potępienie. Mimo to jednak mam za sobą długi szereg wędrówek samotnych i wędrówki te oblane są  w mej pamięci jakimś szczególnym, czystym blaskiem. Są to wspomnienia niezamącone żadnym dysonansem, szereg przedziwnych zespoleń z odwiecznym duchem gór, szereg hymnów w zachwycie odśpiewanych na cześć wszechistnienia. Blask bijący od tych wspomnień topi we mnie wszystkie wątpliwości co do turystyki samotnej. Wiem, co mam do stracenia, i wiem, co mam do zyskania; decyzja nie trwa długo!..."

 

Szczyt Batyżwiecki - na śniegu Klimek Bachleda. Fot.M Karłowicz / mat. pras PWM

 

9 lutego 1909 roku Mieczysław Karłowicz zginął przysypany lawiną na wschodnich zboczach Małego Kościelca, podczas wycieczki narciarsko-fotograficznej.

 

Mariusz Zaruski -  " Ostatnim śladem " (fragment)

"...Zachrzęściły łopaty, warstwa śniegu w oczach malała, ukazały się kute gwoźdźmi turystyczne trzewiki i cała postać, leżąca na nartach twarzą ku ziemi z rękoma naprzód wyciągniętymi... Nad głową na kilka centymetrów odtajana próżnia. Ciało już sztywne.
Oczekiwaliśmy wszyscy tego smutnego rozwiązania zagadki, a jednak prawda straszną była w swej bezwzględności.
Wyjęto ciało z grobu. Na plecach worek turystyczny, czapki na głowie nie było, widocznie śnieg, falą przepływając ponad nim, czapkę mu zabrał. Tak samo i czekan, który gdzieś został w lawinie. Nos był trochę spłaszczony, poza tym ani na ciele, ani w odzieży żadnych uszkodzeń; śnieg widocznie zasklepił go od razu miękko, lecz szczelnie, jak w formę gipsową. W tej formie śnieżnej, nie wykonawszy najmniejszego ruchu, umarł. Nad ciałem było na 11 m śniegu.
Z własnych nart nieboszczyka zrobiono prowizoryczne sanki uwiązawszy do nich poprzecznie dwa kawałki drzewa, w płachtę owinięto ciało i złożono na nartach. Ciało do nart przywiązano. Długą linę ujęli górale i ruszyliśmy ku Hali Gąsienicowej...."

 

Wszystkie fragmenty pochodzą z książki "Widok piękny bez zastrzeżeń. Fotografia tatrzańska Mieczysława Karlowicza"  PWM