Stanisław Cat-Mackiewicz (1896-1966), publicysta, pisarz, polityk, z wykształcenia prawnik. W okresie I wojny światowej członek Zetu i POW, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Redaktor naczelny wileńskiego dziennika „Słowo” (1922-1939), działacz grupy wileńskich konserwatystów, poseł na sejm z ramienia BBWR (1928-1935). Monarchista, piłsudczyk, czołowy zwolennik porozumienia polsko-niemieckiego w latach 30. Więziony w Berezie Kartuskiej (1939). Po 17 września 1939 na emigracji. Członek Rady Narodowej na uchodźstwie (1940-1941), przeciwnik polityczny gen. Władysława Sikorskiego, redaktor pisma „Lwów i Wilno” (1946-1950), premier rządu emigracyjnego (1954-1955). Po powrocie do kraju (1956) zajął się przede wszystkim działalnością pisarską. Był autorem licznych, pełnych oryginalnych sądów i polemicznej werwy publikacji, głównie o tematyce politycznej, historyczno-politycznej i literackiej. Zmarł w Warszawie.
Pseudonim „Cat” zaczerpnął z opowiadania Rudyarda Kiplinga o kocie, który chodził własnymi ścieżkami.
( Z noty Wydawnictwa Universitas)
 
Ostatnią publikacją Stanisława Cata Mackiewicza przed wybuchem wojny była  "Książka moich rozczarowań". Dlaczego publicysta wybrał na ów zbiór swoich tekstów z całego 20.lecia taki tytuł ? W ksiązce sam to tak tłumaczy:
 
"Nie umiałem dotychczas stworzyć w Polsce ruchu mocarstwowego, silnego, który by młodzieży polskiej dał ideały inne niż nacjonalistyczne, tak niezgodne z interesami państwa, które ma 40 procent mniejszości narodowych i które, gdyby się terytorialnie rozszerzało, jeszcze by powiększyło tę liczbę. Nie umiałem zapalić do idei wielkiej, mocarstwowej, królewskiej Polski. Ktoś, kto wybierał moje artykuły do książki, szukał nie twórcy ideologii, lecz człowieka, i dlatego powybierał rzeczy, które pisałem przeważnie w chwilach odpoczynku, słabości i depresji. Dlatego w tej książce, w której wypowiadam ułamki mojej myśli, tak dużo jest atmosfery rozczarowania.
Rozczarowania polegają na tym, że to, co kiedyś było bliskie i miłe, staje się dalekie i brzydkie. Inteligentne oczy wypatrzyły, życzliwe mi ręce wybrały kilkadziesiąt moich artykułów, rozsypanych wśród lat wieczornej pisaniny „wstępniaków” i spróbowały stworzyć z nich książkę. Uśmiecham się sceptycznie do tej entrepryzy.
Książka ta będzie przypominać muzealne oddziały wykopalisk antycznej rzeźby, których pełno jest we Włoszech, a które na turystach z Ameryki robią wrażenie graciarni bądź śmieciarni. Twarze bez nosów, nosy bez twarzy, ułamki czegoś, szczątka czego innego. Marmurowe  okruchy, marmury, z których nie sposób skleić całości chociażby w myśli i fantazji"